0.
Początek
zawsze jest trudny. Czasami wydaje nam się, że nie ma nic gorszego niż to. Otóż
nie, jest. Koniec. Koniec jest o wiele trudniejszy, nigdy nie wiadomo, kiedy
nastanie, po prostu pojawia się znikąd tak właściwie. Bez zapowiedzi, znienacka i atakuje. Trzeba
się z tym liczyć, być na niego przygotowanym. Tak jak ja, czekałam na niego. A
gdy już przyszedł, oddałam mu się cała, nic już nie miało znaczenia. To było
najlepsze, co mogło mnie wtedy spotkać. Teraz poniekąd żałuję swojej decyzji,
ale czasu już nie odwrócę. Stało się, koniec tego, muszą zapomnieć.
Pomieszczenie
bez okien, pomalowane białą farbą, by dawała złudne wrażenie przestronności tego
miejsca. Ledowe lampy rozświetlały się na suficie w takich samych odstępach od
siebie.
W pokoju
panowała duchota, co nie było do końca zaskoczeniem, skoro nie ma tam okien. Odór
gnijących organizmów, które niedawno normalnie funkcjonowały, roznosił się po
całej sali.
Na każdej
ścianie wisiały głębokie, jeżdżące, szerokie szafki, które były tak zaprojektowane, żeby mogły utrzymać ciężar do
trzystu kilogramów. Otwierane były w najwyższej konieczności, albowiem to
właśnie z nich smród padliny się wydobywał.
W środku
pomieszczenia stał rozłożysty stół, przymocowany gwoździami do podłogi, tak aby
zawsze stał w tym samym miejscu. Największa z lamp znajdowała się właśnie tuż
nad nim i oświetlała całą jego objętość. Białe prześcieradło okalające
grafitowy stół nosi liczne, szkarłatne plamy i drobne nacięcia. Po prawej stronie
stołu, znajdowała się malutka szafka, w której były pochowane różne narzędzia,
takie jak lupa, scyzoryk, nożyczki, pęseta i wiele innych potrzebnych
przedmiotów w tym pokoju.
Drzwi do
Sali znajdowały się we wnęce po lewej stronie stołu. Po obu stronach drzwi
zamiast szybki znajdowały się dwie kraty, lekko zardzewiałe oraz z licznymi
odciskami linii papilarnych po wewnętrznej stronie sali. Po ich zewnętrznej
stronie wisiała biała zawieszka, podobna do takich, które wiszą na klamkach
sklepu, z czarnym, trochę zeskrobanym napisem Kostnica. Do pomieszczenia dało
się wejść tylko od strony zewnętrznej, a do zamka pasował tylko mały klucz z
ząbkami. Kluczyk był niezbędny, by tu pracować, pracownicy musieli chodzić w
białych fartuchach, niebieskich rękawiczkach po łokcie i maskach na nosie, aby
uniknąć nieprzyjemnego zapachu ciał. Mało kto tu zaglądał, ale zdarzały się
takie sprawy, że musieli tu spędzać po kilka dni w tygodniu, by zbadać przyczynę
zgonu. Jednak, gdy były sprawy, których nie dało się doprowadzić do końca,
ciało zostawiano na stole przykryte prześcieradłem na dwie doby. Po tym czasie
rodzina przychodziła odebrać zwłoki, by te spokojnie spoczęły pod zimną, miękką
glebą.
Ta śmierć
była właśnie jedną z takich. Czerwonowłosa kobieta leżała na stole w
pomieszczeniu, wiodąc niewidzącymi oczyma po suficie. Jej zielone tęczówki
odbijały światło ledowej lampy wiszącej centralnie nad jej głową. Przykryta
była białą płachtą, tak żeby można było widzieć ją od ramion w górę. Ręce miała
ułożone wzdłuż ciała, można by pomyśleć, że śpi, gdyby nie głęboka rana na jej
szyi. Tuż nad grdyką rozciągała się brunatna z zaschniętą już krwią szrama.
Krew zmieszała się z jej czerwonymi włosami, które pod wpływem gorącej cieczy
pozlepiały się z niektórymi kosmykami włosów. Smugi krwi spływały po jej
dekolcie, ramionach oraz nadgarstkach.
Innych
śladów przemocy nie znaleziono na jej ciele. Nacięcie było dodatkowo widoczne
przez to, iż na jego środku miała lekko wypaloną skórę. Mogło to sugerować, że
ktoś ją oznaczył przed zabiciem. Ostatecznie nie zagłębiali się dalej w tę ranę, była ona dla śledczych mało istotna. Mylili się, bo mogłaby ich
doprowadzić do czegoś ważnego, a właściwie kogoś.
Przyczyna
zgonu – poderżnięcie gardła, co spowodowało wykrwawienie się na śmierć. Czy było
to samobójstwo, zabójstwo nigdy nie odkryto. Ta sprawa została zakończona dla
wszystkich, policji, rodziny, lekarzy, nawet dla przyjaciół, ale nie dla jednej
osoby. Ona dobrze wiedziała, co tak naprawdę się stało. On wiedział. Ale nie
zamierzał nikomu powiedzieć, nie mógł. Obiecał…
~
Mam nadzieję, że się podobało :> Rozdział pierwszy- 03.09
Coś mi się zdaje, że tego jeszcze nie było :D Intrygujący prolog... Czyżby nasza bohaterka była teraz duchem/aniołem? Jestem ciekawa jak zamierzasz to rozegrać i w jakim czasie to się będzie działo, przed czy po tym zdarzeniu. Czekam więc na pierwszy odcinek. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńOdpowiadam na zadane pytanie na moim blogu- raczej nie prędko :) Taki jest wytwór mojej wyobraźni, stworzyłam w głowie tą historię od początku do końca, wiem kiedy i co ma się stać. Czas akcji trwa rok, zdarzenia dzieją się chronologicznie chociaż nie z dnia na dzień :) Mam dużo czasu do opisania i mam nadzieję, że z każdym kolejnym rozdziałem historia będzie się podobać jeszcze bardziej :) Czytałam twój prolog i bardzo mi się podoba <3 Spotykałam się z różnymi historiami ale ta mnie intryguje. Ciekawa jestem jaką rolę odegrają nasi chłopcy :D Również życzę weny i czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńTrochę przerażający ten prolog, ale zapowiada się nieźle. Nie wiem, co będzie dalej, ale myślę, że to ma potencjał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na pierwszy odcinek ;)
Intrygujący początek, budzi strach (to pewnie zaleta bardziej niż wada). I podziwiam, że masz wszystko zaplanowane dokładnie, kiedy następny rozdział itp. Pożycz mi trochę swojej dyscypliny ;p Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńTak jak obiecałam zabrałam się za czytanie i...jestem w szoku. Pomimo faktu,że zaczęłaś naprawdę groźnie wciągnęłaś mnie. A muszę Ci powiedzieć ,że ciężko mnie zainteresować jakimś blogiem. Twój spodobał mi się od razu :) Lecę czytać dalej ;) ~ Ta od Arii ;)
OdpowiedzUsuńPoczątek intrygujący, ale jest się do czego przyczepić. Po pierwsze: w kostnicach i prosektoriach nie śmierdzi, uwierz mi znam to z autopsji. Zwłoki mają zamknięte oczy, zaklejone taśmą, by się same nie otwierały, więc twoja denatka nie mogła ot tak wpatrywać się w sufit. Chyba,że nie miała powiek ;). Kolejna rzecz to to, że ciała są myte zaraz po zewnętrznych oględzinach, tak by np nie postały strupy, które mogłyby zatuszować inne ważne dla sekcji rany, znamiona itp.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym, jest ok. Do błędów się nie przyczepiam, sama nie jestem idealna i wiem, jakie jest to męczące, gdy trzeba samemu poprawiać własny tekst. Nie sposób znaleźć każde własne potknięcie.
Pozdrawiam i lecę czytać dalej.
Wow, trafiłam tu przypadkiem i przepadłam. Zaintrygowałaś mnie! Lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńNie mówię tego pochopnie, bo z FFTH jestem związana w latach 2008-2012 i w roku obecnym : tego jeszcze nie było ! i dla mnie, to najbardziej intrygujący prolog jaki kiedykolwiek widziałam ! Piszesz bardzo dokładnie, i chwała Ci za to. Potrafisz przykuć uwagę !
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej .. !!
Początek bardzo mi się podobał. Ogólnie twój styl pisania jest bardzo ciekawy. Wszystko dokładnie opisane , każdy szczegół. Dzięki temu mogę zamknąć oczy i wyobrazić sobie całą tą scenę. Idę czytać dalej ;)
OdpowiedzUsuńTak, zaczęłam do początku. Mam nadzieję, że moje plany, które naszykowałam sobie na spędzeniu czasu tu, znów nie pójdą do kosza... Bo normalnie, niedługo chyba wyjdę z siebie.
OdpowiedzUsuńProlog ciekawy, intrygujący ;). Nie spotkałam się jeszcze z takim troszkę drastycznym początkiem historii.
Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze dziś przejść do rozdziału pierwszego i pozostawić pod nim komentarz. Byłabym szczęśliwa. A w chwili, gdy ''dogonię'' Cię z rozdziałami i w końcu będę na bieżąco to poczuje pełnie szczęścia :D.
Buziaki ;*