środa, 27 sierpnia 2014

Prolog

0.

Początek zawsze jest trudny. Czasami wydaje nam się, że nie ma nic gorszego niż to. Otóż nie, jest. Koniec. Koniec jest o wiele trudniejszy, nigdy nie wiadomo, kiedy nastanie, po prostu pojawia się znikąd tak właściwie. Bez zapowiedzi, znienacka i atakuje. Trzeba się z tym liczyć, być na niego przygotowanym. Tak jak ja, czekałam na niego. A gdy już przyszedł, oddałam mu się cała, nic już nie miało znaczenia. To było najlepsze, co mogło mnie wtedy spotkać. Teraz poniekąd żałuję swojej decyzji, ale czasu już nie odwrócę. Stało się, koniec tego, muszą zapomnieć.
Pomieszczenie bez okien, pomalowane białą farbą, by dawała złudne wrażenie przestronności tego miejsca. Ledowe lampy rozświetlały się na suficie w takich samych odstępach od siebie.
W pokoju panowała duchota, co nie było do końca zaskoczeniem, skoro nie ma tam okien. Odór gnijących organizmów, które niedawno normalnie funkcjonowały, roznosił się po całej sali.
Na każdej ścianie wisiały głębokie, jeżdżące, szerokie szafki, które były tak zaprojektowane, żeby mogły utrzymać ciężar do trzystu kilogramów. Otwierane były w najwyższej konieczności, albowiem to właśnie z nich smród padliny się wydobywał.
W środku pomieszczenia stał rozłożysty stół, przymocowany gwoździami do podłogi, tak aby zawsze stał w tym samym miejscu. Największa z lamp znajdowała się właśnie tuż nad nim i oświetlała całą jego objętość. Białe prześcieradło okalające grafitowy stół nosi liczne, szkarłatne plamy i  drobne nacięcia. Po prawej stronie stołu, znajdowała się malutka szafka, w której były pochowane różne narzędzia, takie jak lupa, scyzoryk, nożyczki, pęseta i wiele innych potrzebnych przedmiotów w tym pokoju.
Drzwi do Sali znajdowały się we wnęce po lewej stronie stołu. Po obu stronach drzwi zamiast szybki znajdowały się dwie kraty, lekko zardzewiałe oraz z licznymi odciskami linii papilarnych po wewnętrznej stronie sali. Po ich zewnętrznej stronie wisiała biała zawieszka, podobna do takich, które wiszą na klamkach sklepu, z czarnym, trochę zeskrobanym napisem Kostnica. Do pomieszczenia dało się wejść tylko od strony zewnętrznej, a do zamka pasował tylko mały klucz z ząbkami. Kluczyk był niezbędny, by tu pracować, pracownicy musieli chodzić w białych fartuchach, niebieskich rękawiczkach po łokcie i maskach na nosie, aby uniknąć nieprzyjemnego zapachu ciał. Mało kto tu zaglądał, ale zdarzały się takie sprawy, że musieli tu spędzać po kilka dni w tygodniu, by zbadać przyczynę zgonu. Jednak, gdy były sprawy, których nie dało się doprowadzić do końca, ciało zostawiano na stole przykryte prześcieradłem na dwie doby. Po tym czasie rodzina przychodziła odebrać zwłoki, by te spokojnie spoczęły pod zimną, miękką glebą.
Ta śmierć była właśnie jedną z takich. Czerwonowłosa kobieta leżała na stole w pomieszczeniu, wiodąc niewidzącymi oczyma po suficie. Jej zielone tęczówki odbijały światło ledowej lampy wiszącej centralnie nad jej głową. Przykryta była białą płachtą, tak żeby można było widzieć ją od ramion w górę. Ręce miała ułożone wzdłuż ciała, można by pomyśleć, że śpi, gdyby nie głęboka rana na jej szyi. Tuż nad grdyką rozciągała się brunatna z zaschniętą już krwią szrama. Krew zmieszała się z jej czerwonymi włosami, które pod wpływem gorącej cieczy pozlepiały się z niektórymi kosmykami włosów. Smugi krwi spływały po jej dekolcie, ramionach oraz nadgarstkach.
Innych śladów przemocy nie znaleziono na jej ciele. Nacięcie było dodatkowo widoczne przez to, iż na jego środku miała lekko wypaloną skórę. Mogło to sugerować, że ktoś ją oznaczył przed zabiciem. Ostatecznie nie zagłębiali się dalej w tę ranę, była ona dla śledczych mało istotna. Mylili się, bo mogłaby ich doprowadzić do czegoś ważnego, a właściwie kogoś.
Przyczyna zgonu  poderżnięcie gardła, co spowodowało wykrwawienie się na śmierć. Czy było to samobójstwo, zabójstwo nigdy nie odkryto. Ta sprawa została zakończona dla wszystkich, policji, rodziny, lekarzy, nawet dla przyjaciół, ale nie dla jednej osoby. Ona dobrze wiedziała, co tak naprawdę się stało. On wiedział. Ale nie zamierzał nikomu powiedzieć, nie mógł. Obiecał…

  ~
Mam nadzieję, że się podobało :> Rozdział pierwszy- 03.09

10 komentarzy:

  1. Coś mi się zdaje, że tego jeszcze nie było :D Intrygujący prolog... Czyżby nasza bohaterka była teraz duchem/aniołem? Jestem ciekawa jak zamierzasz to rozegrać i w jakim czasie to się będzie działo, przed czy po tym zdarzeniu. Czekam więc na pierwszy odcinek. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiadam na zadane pytanie na moim blogu- raczej nie prędko :) Taki jest wytwór mojej wyobraźni, stworzyłam w głowie tą historię od początku do końca, wiem kiedy i co ma się stać. Czas akcji trwa rok, zdarzenia dzieją się chronologicznie chociaż nie z dnia na dzień :) Mam dużo czasu do opisania i mam nadzieję, że z każdym kolejnym rozdziałem historia będzie się podobać jeszcze bardziej :) Czytałam twój prolog i bardzo mi się podoba <3 Spotykałam się z różnymi historiami ale ta mnie intryguje. Ciekawa jestem jaką rolę odegrają nasi chłopcy :D Również życzę weny i czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Trochę przerażający ten prolog, ale zapowiada się nieźle. Nie wiem, co będzie dalej, ale myślę, że to ma potencjał.
    Pozdrawiam i czekam na pierwszy odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Intrygujący początek, budzi strach (to pewnie zaleta bardziej niż wada). I podziwiam, że masz wszystko zaplanowane dokładnie, kiedy następny rozdział itp. Pożycz mi trochę swojej dyscypliny ;p Życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak obiecałam zabrałam się za czytanie i...jestem w szoku. Pomimo faktu,że zaczęłaś naprawdę groźnie wciągnęłaś mnie. A muszę Ci powiedzieć ,że ciężko mnie zainteresować jakimś blogiem. Twój spodobał mi się od razu :) Lecę czytać dalej ;) ~ Ta od Arii ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Początek intrygujący, ale jest się do czego przyczepić. Po pierwsze: w kostnicach i prosektoriach nie śmierdzi, uwierz mi znam to z autopsji. Zwłoki mają zamknięte oczy, zaklejone taśmą, by się same nie otwierały, więc twoja denatka nie mogła ot tak wpatrywać się w sufit. Chyba,że nie miała powiek ;). Kolejna rzecz to to, że ciała są myte zaraz po zewnętrznych oględzinach, tak by np nie postały strupy, które mogłyby zatuszować inne ważne dla sekcji rany, znamiona itp.

    A tak poza tym, jest ok. Do błędów się nie przyczepiam, sama nie jestem idealna i wiem, jakie jest to męczące, gdy trzeba samemu poprawiać własny tekst. Nie sposób znaleźć każde własne potknięcie.

    Pozdrawiam i lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, trafiłam tu przypadkiem i przepadłam. Zaintrygowałaś mnie! Lecę czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mówię tego pochopnie, bo z FFTH jestem związana w latach 2008-2012 i w roku obecnym : tego jeszcze nie było ! i dla mnie, to najbardziej intrygujący prolog jaki kiedykolwiek widziałam ! Piszesz bardzo dokładnie, i chwała Ci za to. Potrafisz przykuć uwagę !

    Lecę czytać dalej .. !!

    OdpowiedzUsuń
  9. Początek bardzo mi się podobał. Ogólnie twój styl pisania jest bardzo ciekawy. Wszystko dokładnie opisane , każdy szczegół. Dzięki temu mogę zamknąć oczy i wyobrazić sobie całą tą scenę. Idę czytać dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak, zaczęłam do początku. Mam nadzieję, że moje plany, które naszykowałam sobie na spędzeniu czasu tu, znów nie pójdą do kosza... Bo normalnie, niedługo chyba wyjdę z siebie.
    Prolog ciekawy, intrygujący ;). Nie spotkałam się jeszcze z takim troszkę drastycznym początkiem historii.
    Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze dziś przejść do rozdziału pierwszego i pozostawić pod nim komentarz. Byłabym szczęśliwa. A w chwili, gdy ''dogonię'' Cię z rozdziałami i w końcu będę na bieżąco to poczuje pełnie szczęścia :D.
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń