środa, 3 września 2014

Rozdział 1

Miałam wielką frajdę, kiedy czytałam wasze komentarze. Pewnie wiecie, jakie to jest ważne dla każdego z nas. Z każdym kolejnym pojawiającym się komentarzem, odnajdywałam wiele rzeczy, które mi się nie podobały w prologu, ale być może to dlatego, że jestem strasznie pesymistyczną osobą. Dobra, tutaj macie kolejną notkę.

1.

      Środek nocy. Autostrada pusta, żadnej oznaki życia, choćby najmniejszej. Przy prędkości 227 kilometrów na godzinę obrazy migają mi przed oczami, jakby ktoś przewijał film z maksymalnym przyśpieszeniem. Widzę tylko drogę, nic poza nią się nie liczy, nikt teraz nie ma dla mnie znaczenia. Wiatr porywa kosmyki moich turkusowych włosów, które niesfornie wysunęły się spod czarnego z kolcami wzdłuż grzbietu głowy kasku w rozmiarze L. Co, jak co, ale głowę to ja mam wielką. Ryk mojej pomarańczowo-czarnej Yamahy R7 roznosi się po sześciokilometrowym odcinku, który właśnie pokonywałam. Dodałam więcej gazu, tylne koło pozostało na asfalcie jednak przednie poderwało się do góry, czułam się wolna  jak ptak. Trwało to zaledwie kilka sekund, ale adrenalina buzowała w moich żyłach jeszcze przez jakiś czas.
     Bip! Bip!
    Co to? Zaczęłam sprawdzać po kolei wszystkie włączniki w motorze. Wszystko było okay. Paliwa starczy mi jeszcze na jakieś trzysta pięćdziesiąt kilometrów, więc co jest grane?
     Biip! Biip!! 

   Obraz stał się rozmazany, by po chwili całkowicie zniknąć. W uszach słyszałam denerwujące buczenie. Wsunęłam leniwie prawą rękę spod kołdry i po omacku wyłączyłam budzik. Budzik? Ale przecież ja go nie nastawiałam, jest sobota. To bez sensu, by mieć dziś budzik. A tak w ogóle to, która godzina? Z trudem rozchyliłam moje powieki, które kryły pod sobą jakby całą pustynię piasku. Ujrzałam mojego starszego brata, co prawda o dwa lata, ale jest on nadal starszy. Zawsze pozostanie moim starszym bratem. Pochylał się nade mną z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem, który tak dobrze poznałam przez moje siedemnaście lat życia.
         – Co się tak szczerzysz?  burknęłam zachrypniętym głosem i zakryłam swoją twarz kołdrą.
        – Jeśli oczekujesz odpowiedzi, to radzę Ci, żebyś na mnie patrzyła, a nie zakopywała się w tej i tak już rozmiętoszonej pościeli.  odparł z udawaną naganą w głosie.
        Poczułam, jak siada na skraju łóżka tuż przy moim boku. Wychyliłam się lekko zza kołdry, żeby móc mu się lepiej przyjrzeć. Zlustrowałam go swoim inteligentnym spojrzeniem. 
         Ubrał się dzisiaj w białą bluzę z czarnym, poszarpanym napisem Nevermore, czarne dżinsy oraz niebieskie adidasy. Jego kruczoczarne włosy postawił sobie na żelu, tak, że sterczały mu na wszystkie strony. Patrzył na mnie swoimi miodowymi oczami, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.
   – Ten styl do ciebie nie pasuje – zauważyłam. Usiadłam na łóżku, opierając się o ramę i podkurczyłam nogi.
      – Cóż, w końcu ktoś musi słuchać twoich rad dotyczących ubioru. – Wzniósł zniósł oczy do góry, jakby prosił, by coś dodało mu siły pozostania ze mną i nie wybuchnięcia jakimś panicznym atakiem śmiechu.  Dobra, ja idę do kuchni, a ty – wskazał na moją osobę swojego długiego i kościstego, ale silnego palca wskazującego – się ubierz, bo zabieram cię dziś ze sobą. Powiedziawszy to, wstał i ruszył do drzwi mojego pokoju.
       – Ale... – zaczęłam, lecz przerwał mi swoim donośnym głosem.
     – Nie ma żadnego „ale", schodzisz i już. – Zatrzasnął za sobą drzwi, zostawiając mnie ledwie przytomną w pokoju. Spojrzałam na zegarek, Wskazywał na godzinę 7:13. Zaraz, co?! 7:13? Czy on nie ma litości?
       – Dominick!! – wydarłam się na całe gardło. – Ukatrupię cię kiedyś, zobaczysz  mruknęłam już zdecydowanie ciszej.
       Wstałam z łóżka, podeszłam chwiejnym krokiem do szafy i wyciągnęłam pierwsze, co mi w ręce wpadło. Łazienka znajdowała się po drugiej stronie piętra. Ruszyłam do niej na palcach. W połowie drogi odezwał się Dominick.
     
 Nie musisz się tak skradać  usłyszałam stłumiony głos dochodzący z kuchni.  Jesteśmy sami.
     – Jak to?- zapytałam się na tyle głośno, żeby to usłyszał.
     – Nie pamiętasz? Rodzice pojechali do ciotki, a gdy nas zapytali czy chcemy jechać razem z nimi, kulturalnie im odmówiłaś – prychnął z  wyraźną kpiną w głosie.
       Nieważne, zaraz zejdę! dodałam i puściłam się biegiem do łazienki.
      W łazience panował stonowany nastrój, który raził mnie w oczy. Zdecydowanie nie  przepadałam za takimi pomieszczeniami. Ściany pokrywały beżowe i brązowe kafelki, które gdzieniegdzie układały się we wzoru, których do końca jeszcze nie rozszyfrowałam. Wanna stała na nóżkach z greckimi wykończeniami. Dwie owalne umywalki w kształcie dużych mis umieszczone były na brązowym blacie. Lustro zajmowało całą ścianę nad umywalkami, a umycie go było wielką męczarnią. Różnego rodzaju kosmetyki pochowane były w szafce pod blatem. Kosz na brudne pranie stał po prawej stronie drzwi wejściowych. Klozet i bidet zawieszony był kilkanaście centymetrów nad podłogą, która była przyjemnie ciepła dla gołych stóp. Nad bidetem była przymocowana półka na ręczniki, a obok niej stał zielony bambus. 
       Gdy zamknęłam drzwi, zrzuciłam z siebie swoją piżamę na podłogę i bacznie przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Był to mój ranny rytuał. Wory pod oczami, bo nie można ich było nazwać workami, postarzały mnie tak, że nie wyglądałam na swój wiek. Wystające obojczyki, które denerwowały mnie za każdym razem, gdy na nie patrzyłam. Lekka nadwaga w niektórych miejscach uwydatniała się tylko wtedy, kiedy musiałam odsłonić swoje ciało. W  lewej brwi tkwił czarny kolczyk, który zrobiłam sobie na piętnaste urodziny. Oczy koloru ciemnego mchu, który czasami spotyka się w lesie przy ścieżkach, nijak pasowały do moich turkusowych włosów sięgających mi do ramion.
      Przemyłam twarz tonikiem rumiankowym, przejechałam korektorem pod oczami, mając nadzieję, że to choć trochę zamaskuje moje podkrążone oczy. Założyłam bieliznę i skierowałam swój wzrok na ubrania, które losowo wybrałam.
       
 Zobaczmy, co my tutaj mamy.
    Spodnie dżinsowe, czarne z dziurami. Jedne z moich ulubionych, lepiej trafić nie mogłam! Wzięłam je w ręce i mocno wdychałam ich woń. Cedr i jeszcze coś. Zaciągnęłam się jeszcze raz ich zapachem, ale za nic nie mogłam sobie przypomnieć tego zapachu. Może kiedyś mi się przypomni. Czarna koszulka na ramiączkach z krzyżem, który przyozdobiony był złotymi ćwiekami. Założyłam obie te rzeczy na siebie i zaczęłam grzebać w moich kuferku (tak tylko się nazywa w rzeczywistości jest ogromny) w poszukiwaniu jakiś dodatków.
     Swoją drogą ciekawe, co mój kochany braciszek szykuje, skoro obudził mnie o siódmej na dodatek w sobotę. Rodziców nie ma, może będzie impreza. Zawsze chciałam takową urządzić, ale jakoś nigdy nie było okazji. A teraz jest, i to wręcz idealna. W głowie miałam tyle myśli, że nie mogłabym ich zliczyć, zapisując każdą po kolei na kartach samoprzylepnych. Przeglądałam zawartość kuferka tak długo, iż myślałam, że minęły wieki zanim znalazłam to, czego szukałam. Wybrałam srebrny pierścionek z dużym krzyżem, czarne kolczyki w kształcie indiańskich łapaczy snów z bordowymi piórami oraz czarne rękawiczki zapinane tuż za nadgarstkami. Brakowało mi czegoś na szyję. Zamknęłam oczy i wybrałam łańcuszek ze złotymi insygniami śmierci. Do pełnego zakończenia mojej stylizacji brakowało jeszcze makijażu.
          Pociągnęłam kreskę kredką do oczu nad powieką, po czym użyłam dużej ilości czarnego cienia do powiek. Rzęsy lekko, wręcz nieznacznie, maznęłam tuszem. Powtórzyłam tę czynność z drugim okiem. Usta podkreśliłam mocno bordową szminką. Spojrzałam uważnie na swoje odbicie w lustrze i mimowolnie się uśmiechnęłam.
          Uwielbiałam się tak ubierać, lubię odznaczać się od innych. W końcu w tych czasach jest coraz mniej ludzi takich jak ja, innych, Jesteśmy odmieńcami, ale to czyni nas wyjątkowymi. Martwi mnie to, że jest nas ledwie garstka, zbyt wiele osób staje się klonami. Nie chcę być jedną z nich, mam wrażenie, że ludzie tacy jak oni, kopie, po prostu zadufani w sobie egoiści, stają się pustym pojemnikiem, w którym przechowywali dawniej ważną cząstkę siebie 
 duszę. Brakuje im siebie, stają się sztuczni. My jesteśmy kolorowi, przez co nie gubimy się w tłumie, który nas porywa.
         Opuściłam łazienkę, zostawiając ją w nienagannym stanie i skierowałam się schodami w dół do kuchni skąd docierały do mnie smakowite aromaty śniadania. Oblizałam wargi na myśl o dobrym posiłku, który mógłby poprawić mi humor po tak nieudanej pobudce. Zaburczało mi w brzuchu, gdy siadałam przy kuchennym stole. Dominick chyba to usłyszał, bo uśmiechnął się do siebie pod nosem. Przyglądałam mu się, gdy krzątał się po kuchni. Czerwony i szary kolor zdecydowanie tu dominował. Kuchnia była utrzymana w nowoczesnym stylu. No wiecie, płyta indukcyjna, mikrofalówka w szafce. Ekspres do kawy przymocowany do ściany, zmywarka przy piekarniku. W tym miejscu panował pewien rodzaj spokoju, po prostu czułeś się tutaj sobą.
     Z tostera wystrzeliły grzanki, które sprawnym ruchem ręki złapał kruczowłosy. Szybko posmarował je masłem orzechowym i ułożył na nich kilka plasterków banana. Jeden talerz postawił przede mną, a drugi naprzeciw mnie, gdzie właśnie usiadł. Uniosłam na niego wzrok, a on patrzył na mnie tak, jakby chciał mi zakomunikować prostą czynność: jedz. Podniosłam lekko swą lewą brew i łapczywie wgryzłam się w pierwszego tosta. Masło orzechowe przyjemniej rozpływało się w ustach, a słodkawy banan dodawał jeszcze więcej smaku. Po zjedzonym posiłku wytarłam ręce w spodnie, odniosłam talerze do zlewu i usiadłam obok mojego "budzika".
         
 Więc – zagadnęłam niepewnie  po co obudziłeś mnie tak wcześnie w sobotę? – zapytałam i wlepiłam w niego zaciekawione spojrzenie. 
          Upił łyk czarnej kawy i odezwał się:
          Chcę z tobą spędzić miło dzień –  zamierzałam mu powiedzieć, co o tym sądzę, ale uciszył mnie, wystawiając rękę –  Wiem trochę za wcześnie cię obudziłem, ale taki jest plan. Totalnie zbił mnie z tropu. Jaki plan? Co kombinujesz? Patrzyłam na niego z nadzieją, że powie coś więcej. Ale myliłam się.
        – Dobrze. To gdzie mnie zabierasz?  Próbowałam wyciągnąć z niego jakiekolwiek informacje. 
       On uśmiechnął się chytrze, a w jego oczach zatańczyły złośliwe ogniki.
        Niespodzianka  odparł, puszczając do mnie oczko.
     Westchnęłam głośno, niespodzianka. Przecież on dobrze wie jak ja ich nienawidzę. Zrobiłam naburmuszoną minę ciągle siedząc przy stole. Po pewnym czasie dałam za wygraną, tą rundę i tak już przegrałam. Jest bardziej uparty niż ja. Coś czuję, że to nie będzie zwykły dzień.

~
Przepraszam, że tyle czekaliście. Za tydzień będzie szybciej – 10.09

11 komentarzy:

  1. Na początek muszę Ci podziękować za te wszystkie komentarze, które zostawiłaś na moim blogu właściwie pod każdym odcinkiem! Nawet nie wiesz, jakie to miłe i przede wszystkim motywujące... Choć pewnie już trochę wiesz, bo sama poznałaś już smak tej małej radości,gdy czytelnik wypowiada się na temat Twojego opowiadania ;)) W każdym razie, bardzo dziękuję! I mam nadzieję, że dalej będzie Ci się tak podobało oraz że odnajdziesz odpowiedzi na wszelkie nurtujące Cię pytania, odnośnie tej historii. ;p
    A przechodząc do Twojego opowiadania, może zacznę od małych formalności xD Znalazłam dwie literówki, więc je wskażę, żebyś mogła sobie w wolnej chwili je poprawić: "w moich kuferku" i pod koniec odcinka napisałaś "chodami" zamiast schodami ;D Poza tym nie znalazłam nic niepokojącego, bardzo dobrze wychodzi Ci pisanie!
    Także teraz treść... Po prologu nie miałam pojęcia, czego mogę się tutaj spodziewać. Miałam przeróżne wizje, w szczególności nadnaturalne xD Ale widzę, że po prostu chyba cofnęliśmy się w przeszłość, jeszcze przed tym całym zdarzeniem i śmiercią bohaterki. I w sumie... Dobrze xD Aczkolwiek obawiam się, czy jej śmierć nie będzie smutnym zakończeniem tego opowiadania. Nie lubię smutnych zakończeń ;( Mam nadzieję, że przygotowałaś coś specjalnego i prolog wcale nie oznacza, że taki będzie koniec. W sumie nawet wskazywał na to, że będzie się coś działo dalej... A może wcale nie? Widzisz, nie ma to jak zacząć opowiadanie wstępem, który namiesza czytelnikowi w głowie xD
    W każdym razie, co do aktualnych zdarzeń, też jestem ciekawa co wymyślił jej brat. Osobiście, gdyby mnie ktoś obudził o 7 rano, chyba bym zamordowała. Oby powód Dominica był wart zrywania się z łóżka z samego rana xD Pozdrawiam i czekam do 10.09 ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział, sprawnie udało ci się wciągnąć czytelnika w historię. Ale.. no tak , zawsze musi być jakieś ale :D Trochę zbyt dużo szczegółów, to prowadzi do zbyt dlugich opisów, ale poza tym są napisane ciekawym językiem. Ogólnie bardzo mi się pododbało i czekam na kolejną część! ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. ooooo kurcze ;) też chce takiego brata! Dobra a teraz powaga. Piszesz serio świetnie. Cholernie mi się to podoba i aż czeka z wielką niecierpliwością co pokażesz dalej w kolejnych rozdziałach. Powodzenia , trzymam kciuki i czekam na więcej ~ Ta od Arii ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze i najważniejsze – DZIĘKUJĘ. Dziękuję za to, że przeczytałaś i skomentowałaś każdy odcinek za jednym zamachem. Cieszę się bardzo, że spodobało Ci się moje opowiadanie. Wiem, że rozdzielenie bliźniaków było dziwnym pomysłem, ale stanowi to duże wyzwanie, co mnie bardzo zresztą kręci i daje mi możliwość pokazania sobie samej, że umiem wybrnąć obronną ręką z pokręconej sytuacji. Widziałam, że zdziwiła Cię obecność dziewczyny Toma. Wiesz, ja zawsze wyobrażałam go sobie z poukładaną dziewczyną u boku i jakoś tak wyszło, że ją ma i jest szczęśliwy. Resztę Twoich wątpliwości rozwieję wkrótce, a teraz, w końcu, przejdę do rzeczy i skomentuję wszystko, co do tej pory opublikowałaś! :)

    PROLOG – Początek i koniec to dwa, niewątpliwie, najtrudniejsze kroki w naszym życiu. I zgodzić się muszę, że koniec jest tym najtrudniejszym. Tylko dlaczego ona tak chciała tego końca? Dlaczego na niego czekała, zamiast walczyć? Bo było lepiej... łatwiej? I tu nastąpiła lekka dezorientacja w terenie – najpierw wspominasz dziewczynę, a tu zaraz jakiś dziwny, śmierdzący pokój :o przez co zaczynam się bać tego, co dalej... Przełykam ślinę i widzę ekshumację zwłok niczym z jakiegoś horroru, aaa! I kto, do cholery, wiedział o wszystkim i nie powiedział?!

    ROZDZIAŁ 1 – „Co jak co, ale głowę to ja mam wielką.” Uwielbiam samokrytykę w opowiadaniach, przez co wydają się bardziej rzeczywiste, hehe. Zresztą, też bym się z chęcią przejechała po autostradzie z takim przyspieszeniem na jakimś ekstra motorze. I to wcale nie we śnie, chociaż to również ciekawa perspektywa. ^^ Gdybym jednak po przebudzeniu zobaczyła mojego brata – dostałby w pyszczek, a ja dalej poszłabym spać. :D I w ogóle muszę Cię pochwalić za bardzo obrazowy opis pomieszczenia – spodobała mi się ta łazienka! (Do wyglądu i ubrań przywiązałam mniejszą uwagę, ale udało mi się ją sobie wyobrazić. Insygnia Śmierci. ) Ledwo się dzień zaczął, a ona już o imprezie. :P Ale w sensie, że ona jest Odmieńcem, a reszta to Egoistyczne Kopie :o Troszkę zbyt pochopnie, jak dla mnie, oceniać wszystkich w ten sposób, ale niech jej będzie. (Osobiście to nie kręci mnie wyróżnianie się z tłumu, ale nie mam nic przeciwko osobom, które to lubią. Jestem Klonem :c) A dlaczego ona nie lubi niespodzianek? I właściwie, co wiąże prolog z dziewczyną, która pojawiła się w tym rozdziale? Chyba mi nie powiesz, że to właśnie ona leżała tam na stole :o Tamta miała czerwone włosy, ta turkusowe... ale to zawsze można przecież zmienić... Teraz to ja już nic nie wiem...

    Pozdrawiam serdecznie i, no cóż, czekam na środę i nowy rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem rozczarowana. Spodziewałam się czegoś więcej. Ten odcinek był tak krótki, że zanim się wkręciłam on się skończył! Może warto dodawać dłuższe odcinki, ale rzadziej. Wtedy całość zyskałby na wartości.

    OdpowiedzUsuń
  6. Krótki i ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć. Opisy są. Dialogi są. Czyli nie mam się do czego przyczepić. Bravo.

    OdpowiedzUsuń
  7. No wiec... bardzo fajne, pomysłowe i ciekawe. Według mnie to nie jest ani za długi ani za krótki.
    Super! *.*

    OdpowiedzUsuń
  8. Oszalałam na punkcie tego opowiadania za...5 min jadę na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Poprzeczkę postawiłaś sobie naprawdę wysoko prologiem. Dlatego trudno mi się zachwycać częścią pierwszą, chociaż szczerze powiem, że jest ok - przyzwoita. Jednak sekundę temu przeczytałam genialny prolog! Sama rozumiesz, a przynajmniej mam taką nadzieję - moje serce biło dwa razy szybciej fruwając gdzieś w powietrzu wraz z wyobraźnią. To było przy prologu. Natomiast czytając pierwszą część ich loty nieco się obniżyły ..

    Muszę natomiast pochwalić Cię za cofniecie się w czasie. Bo jak mniemam cofneliśmy się w czasie. Mam rację? Oby. Bo z chęcią poznam, hm .. nie wiem jak Ją nazwać. Może niech będzie tak - " kobietę zarzniętą".

    Lece do kolejnej części !

    OdpowiedzUsuń
  10. Ha! A jednak mi się uda. Boże, tyle szczęścia :D.
    Zawsze chciałam mieć starszego brata, ale po tym rozdziale zmienię zdanie. Jakby mnie mój rodzony brat obudził o 07:13 to chyba bym go zamordowała. I to dodatkowo- aby było weselej- w sobotę. No normalnie powiesiłabym go na żyrandolu.
    Wydaje mi się, że nasza bohaterka jest dość zamkniętą osobą. Wnioskuje to po wypowiedzi Dominicka ''Chcę spędzić z Tobą trochę czasu. Zabieram Cię ze sobą''- odebrałam to jako ''Wychodzisz dziś ze mną bo non stop siedzisz sama w domu''. Ale może się mylę. To tylko przypuszczenia ;).
    Wyobraziłam ją sobie jako delikatną osóbkę, więc nijak nie pasuje mi u niej mocny makijaż i cokolwiek związanego ze śmiercią czy czymś podobnym. Nie dość, że zamknięta w sobie to jeszcze... niedoceniana? Nie znająca własnych wartości, pogubiona? Podejrzewam, że zdanie ''Uwielbiam się tak ubierać'' owszem jest zapewne prawdziwe, ale wydaje mi się, że za jej stylem bycia kryje się coś więcej. Być może szukam dziury w całym, ale zostanę na chwilę obecną w tym przekonaniu. Jak ktoś tak młody może interesować się śmiercią, ''ciemną stroną'' i tym podobnymi rzeczami? Jak dla mnie wynika to po prostu z... samotność, braku poczucia bezpieczeństwa, braku miłości. Chociaż to kwestia dyskusyjna.
    Jestem ciekawa niespodzianki, do której i owszem doszłam wcześniej, ale moja pamięć jednak nie jest najlepsza ;). Natomiast sądzę, że o owej intencji Dominicka dowiem się już raczej jutro, bo szkoła i wyspanie się na rano dziś wygrywają niestety z moją ciekawością... ;/
    Ściskam Dee i ''do zobaczenia'' jutro ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wiem czemu dopiero teraz tutaj zawitałam, no ale jestem :D
    Co do prologu się nie wypowiem, bo nigdy ich nie czytam. (Po prostu lubię mieć niespodzianki, ale czytając kom Ka. wszystkiego się dowiedziałam.)
    Zapowiada się ciekawie...Ale trudno jeszcze coś stwierdzić. Bardzo dużo opisów, ale sądzę, że potem będzie coraz więcej emocji :3
    Główna bohaterka bardzo mnie zaintrygowała. (Widzę, ze obydwie lubimy wyróżniające się osoby :3 )
    Czekam na więcej opisów uczuć, może coś o bohaterach też więcej.
    Ale głównie, czytam dalej. Zobaczymy :D

    OdpowiedzUsuń