środa, 18 lutego 2015

Rozdział 22 i 23

Nawet nie wyobrażacie sobie, jak wielkie mam teraz wyrzuty sumienia, dosłownie pożarły mnie od środka. Chcę Wam to w jakiś sposób wynagrodzić, więc napisałam dwa rozdziały, które połączyłam w jeden, choć myślę, że łatwo zauważycie, gdzie kończy się jeden a zaczyna drugi.



Byłam w szoku. Właściwie miałam ochotę zostać w pokoju i porozmyślać trochę nad dziwacznym snem z Tayem i Billem w roli głównej, pomijając mnie i… Po prostu oni byli pierwszoplanowi, teoretycznie. Ale już nie mogłam się wycofać, bo nie zdążyłam przemyśleć tego, co mi się w głowie stworzyło, a już wypowiedziałam to na głos. Cudownie. Lepiej już się wpakować nie mogłam.
Przelotnie zerknęłam na budzik w pokoju, by dowiedzieć się, ile zostało mi jeszcze czasu. Niecałe trzydzieści pięć minut, cudem będzie, jeśli się wyrobię.
Przemknęłam z pokoju po schodach na dół do suszarni, by wziąć stamtąd cieplejszą bluzę. Nie fatygowałam się, żeby zapalić światło, przez co nie byłam nawet do końca pewna, czyje ubranie wezmę.
Uznałam, że najlepszą metodą na rozpoznanie mojej odzieży, będzie zwąchanie świeżego prania. Każdy pachniał inaczej, a swój zapach mogłabym rozpoznać wszędzie. Mam dość wrażliwy nos, co nie zawsze okazuje się być zaletą. Najgorzej, jeśli do prania dodany był ten nowy płyn do płukania, który niweluje wszystkie inne wonie. Trudno, nic się nie stanie, jak wezmę bluzę kogoś innego.
Wybrałam na chybił trafił i, zakładając świeże ubranie przez głowę, wróciłam po skrzypiących schodach na górę. Spod drzwi pośpiesznie zgarnęłam plecak, po czym szybko zaczęłam do niego pakować potrzebne rzeczy.
Po co ja w ogóle się wybieram w środku nocy do Kaulitza?, zastanawiam się przez chwilę, stojąc na środku pokoju. Ach tak, tłumaczenie.
Gdy wszystko miałam już spakowane, uznałam, że mogę wychodzić.
– Tik tok, tik tok– mamrotałam jak w transie.– Na pewno niczego nie zapomniałam?– spytałam głucho odbicia w lustrze. Miałam rację, wzięłam bluzę Dominicka, nieważne. Nie obrazi się przecież, za późno już, żeby zrobić podmiankę. Przeniosłam wzrok trochę wyżej. Dopiero teraz zauważyłam jak blada jestem i jak bardzo mam podpuchnięte powieki, które dodatkowo podkreślały sińce wraz z workami pod oczami.– Kurwa.
Nie mam teraz czasu na lekkie podkoloryzowanie się, ale przecież tak nie wyjdę do Billa. Do nikogo bym tak nie wyszła.
Westchnęłam, przestępując z nogi na nogę, za późno. Już nie zdążę. Nie wiem, po co postawiłam sobie próg czasowy, ale uznaję to za najgłupszą rzecz, jaką mogłam dziś w nocy zrobić. Powinnam spać, a nie latać po domu jak opętana.
Ze stresu, bo gdy coś idzie nie po mojej myśli, ogarnia mnie pewnego rodzaju panika, prawie zapomniałabym słownika. W końcu mogę trochę go z angielskiego poduczyć. Przyda mu się, a z pewnością nie zaszkodzi.
Zbiegłam na palcach po schodach najciszej jak mogłam, chociaż i tak miałam wrażenie, że swoim zachowaniem zbudziłabym nawet zmarłych z ich grobowego snu. Mam złe przeczucia, co do tego nocnego wypadu.
Spojrzałam na wyświetlaną godzinę przez zegar na piekarniku. Dziesięć minut, świetnie. Założyłam pośpiesznie pierwsze buty z brzegu, mając nadzieję, że są moje. Nie narzucając na siebie nic więcej, prócz wcześniej nałożonej bluzy i plecaka na ramionach, wyszłam ostrożnie z domu.
Na zewnątrz panował mróz, lecz na tyle delikatny, że nie powinnam zmarznąć. Jedynym moim zmartwieniem było to, że choćbym nie wiem jak szybko gnała przed siebie, to i tak nie zdążyłabym na miejsce o wyznaczonym czasie. O losie, w co ja się wpakowałam.
Odwróciłam się lekko w prawo, co okazało się niebywale dobrym pomysłem, gdyż stały tam sanki, które uwielbiałam w dzieciństwie. Bez zastanowienia chwyciłam je w ręce, a gdy znalazłam się już na ulicy, dwukrotnie sprawdziłam czy nie nadjeżdża z jakiejś strony pojazd. Usiadłam wygodnie na sankach z zamiarem zjechania, lecz już po kilku chwilach zmieniłam koncepcję i stwierdziłam, że o wiele lepiej będzie, kiedy wezmę rozbieg i dopiero  po nim wsiądę na mój środek transportu. Tak więc też uczyniłam.
Dobrze, że jest choć cienka warstwa lodu, to zdecydowanie przyśpieszy moją podróż. Przemierzałam opustoszałe ulice uśpionego miasta z niewyjaśnioną dla mnie dawką podniecenia i czegoś na kształt radości…? Tak, chyba to jest radość. Nie mam pojęcia skąd się wzięła, ale nie przeszkadza mi, dajmy się ponieść emocjom. Chociaż raz. Chociaż troszeczkę. Chociaż przez chwilę.
Czułam, jak skórka na palcach zaczyna mi przymarzać do metalowych wykończeń sanek. Chłodny wiatr przeszywał moje ciało, a mimo to nie było mi zimno.
Przypomniało mi się, jak z przyjaciółmi ścigaliśmy się po parku. Wygrywał ten, co przebiegł go dwa razy. Jamie zawsze wypowiadał, a właściwie wykrzykiwał: dokąd brykasz, maleńka?, by mnie zdenerwować i zdekoncentrować, co spowodowałoby mniejsze, a wręcz znikome szanse na moją wygraną.
Uśmiechnęłam się krzywo, nie chciałam pamiętać wszystkich tych szczegółów. Miałam nadzieję, że dałam sobie z nimi radę, że wspomnienia będą wywoływać u mnie uśmiech, a nie rozpacz i ból. Ale po tym, co się stało, nie mogę czuć innych emocji wspominając przyjaciół.
Dojechałam w miarę szybko pod dom bliźniaków. Odczekałam chwilę, by nogi przestały mi się trząść jak galareta, po czym uniosłam wzrok na budynek.
W jednym oknie paliło się światło, w tym, które było otworzone. Nie dowierzałam, że naprawdę to zrobił. Ja na jego miejscu bym tego nie zrobiła, uznała mnie za wariatkę i poszła dalej spać. Lecz on nie, on posłuchał.
Wzięłam głęboki wdech, przy czym zastanowiłam się, jak chcę się dostać na górę, nie pukając do drzwi. Mogłabym się wspiąć po framudze, tylko że wtedy prawdopodobnie ją pobrudzę. Mam nadzieję, że mi to wybaczą, a może nie będzie tego aż tak widać.


*~*

Siedziałem na brzegu zaścielonego łóżka, kiedy to przez otwarte okno wleciał zupełnie znikąd czarny plecak. Podniosłem się z siedzenia i postawiłem go przy ścianie. Lekko zmieszany podszedłem do okna, wpatrując się w nie uważnie, by stanąć tuż przy nim.
Po chwili pojawiły się dwie dłonie na parapecie. Serce zaczęło mi niespokojnie drgać w piersi, oddech stał się szybszy. Zaraz po nich wyłoniła się czerwona z wysiłku twarz Nicki.
Otrząsnąłem się z szoku i szybko podałem jej dłoń, aby pomóc jej w wejściu do pokoju, ale skutecznie ją zignorowała. Odsunąłem się trochę, milcząc.
Dziewczyna siedziała już pewnie na parapecie, łapiąc oddech oraz uśmiechając się nieśmiało.
– Zrobiłeś to– powiedziała zdziwiona, wciąż siedząc.– Myślałam, że to zignorujesz.
Przypatrzyłem się jej dokładnie. Wyglądała okropnie, jakby przez kilka dni się zaniedbała, co było niemożliwe, bo przecież widziałem się z nią wczoraj w szkole, kiedy oddawała mi przetłumaczone teksty. Rozczochrane włosy, pomięte ubrania, przerażająca bladość skóry i te przeogromne worki pod oczami. Wszystkie te rzeczy kuły mnie w oczy. Miałem ochotę zwrócić jej uwagę, ale uznałam, że byłoby ro niestosowne wobec niej, a wiedząc, że jest wrażliwa na swoim punkcie, nie chciałem zrobić jej przykrości.
– Poprosiłaś mnie, a poza tym i tak musiałem przewietrzyć pokój.– Wzruszyłem ramionami.
Nicka ściągnęła buty, ukazując tym samym gołe stopy.
Uniosłem pytająco brew.
– No co? Nie patrz tak na mnie– burknęła speszona.– Nie chcę zabrudzić ci pokoju, a skarpetek nie mam, bo się śpieszyłam.
Odwróciłem się do niej tyłem, kręcąc z niedowierzania głową. Takie rzeczy to tylko ona jest w stanie zrobić. Sięgnąłem do szafki po jedną ze swoich par. Podałem je jej, a ona spojrzała na mnie jak na idiotę lub osobę upośledzoną umysłowo.
– Powinieneś jeszcze powiedzieć: „Zgredku, jesteś wolny”–  prychnęła, a mimo to i tak założyła skarpetki na stopy.
– Co?
– Nic, nic– powiedziała, podchodząc do swojego plecaka.
– Tak w ogóle to, po co przyszłaś?– spytałem , zamykając ostrożnie okno i od razu je zasłaniając.
– Nie mogłam spać, co już zauważyłeś i postanowiłam trochę popracować. Z tobą– dodała dla uściślenia. Nadal była do mnie zwrócona tyłem, przez co nie mogłem dostrzec wyrazu jej twarzy.– Pomyślałam, że miałbyś ochotę przetłumaczyć z jedną- dwie piosenki.– Wstała z klęczek i przeniosła kilka rzeczy na biurko.– Oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko.
– Nie, nie mam– odparłem szybko, na co uśmiechnęła się lekko.– Mogę zadać ci pytanie?
– To zależy jakie, ale myślę, że raczej powinnam ci na nie odpowiedzieć.
Podszedłem bliżej biurko, gdzie stała, po czym spojrzałem na przedmioty, które przyniosła. Patrzyła na mnie, czułem to, choć starałem się zachować pozory, że w ogóle mnie to nie rusza.
Odchrząknąłem, by pozbyć się rosnącej guli w gardle.
– Kiedy stałaś się taka przyjazna? Do niedawna byłaś oschła, niedostępna i jakbyś pozjadała wszystkie rozumy świata.– Bałem się, że powiedziałem o jedno słowo za dużo, lecz siedemnastolatka wpatrywała się we mnie skupiona na tym, co mówię. Postanowiłem kontynuować, bo naprawdę zaczynam nie rozumieć tej dziewczyny. Jest jeszcze większą zagadką niż początkowo myślałem.– Pytam z czystej ciekawości. Nicka, które stoi przede mną i rozmawia teraz ze mną, jest inna niż ta, którą po raz pierwszy zobaczyłem w naszym domu. Powiedz mi, co takiego się zmieniło?
Usiadłem na drewnianym blacie, uważnie się jej przyglądając. Wahała się, czy mi odpowiedzieć. Nie chciałem jej naciskać, dlatego też milczałem, bawiąc się kosmykiem czarnych włosów.
– Ja…– zaczęła, lecz momentalnie przerwała. Zamknęła na chwilę oczy.– Ja po prostu postanowiłam dać wam szansę– kontynuowała, patrząc mi beznamiętnie w oczy.– Nie potrafię od razu zaufać ludziom, potrzebuję czasu, by się z nimi oswoić. Pytasz się od kiedy jestem taka przyjazna. Od zawsze, tylko nie ukazuję tego od razu. Jak pewnie sam zauważyłeś, jestem skomplikowaną i niekiedy irytującą osobą. Po prostu uznałam, że tak będzie lepiej, bo naprawdę was polubiłam. Chyba zbyt długo siedziałam w domu i nie rozmawiałam z innymi ludźmi.– Głos się jej załamał, mówiła o wiele ciszej.– Chciałam to zmienić, a ty i Tom to jedyne osoby, które ze mną normalnie rozmawiają. Jedyni chcecie mieć ze mną jakikolwiek kontakt.
Spuściła, zrezygnowana, głowę, zupełnie jakby wstydziła się wypowiedzianych słów.
Co ja mam je na to odpowiedzieć? Co powinienem zrobić, by dać jej znak, że się cieszę?
– Mogę cię przytulić?– zapytałem, a gdy nie uzyskałem odpowiedzi, po prostu to zrobiłem.
Chciałem przekazać jej tym gestem trochę ciepła, odrobiny wsparcia oraz dać znać, że może na mnie polegać.
Ciało Nicki było sztywne, czułem się jakbym przytulał zimny, bezuczuciowy głaz. Nie ruszała się, nie czułem też jej oddechu na szyi, gdzie był poziom jej nosa. Chyba była w szoku, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym, że potrzebowała takiego prostego, ludzkiego gestu od drugiej osoby. Niekoniecznie ode mnie.
Puściłem ją, posyłając ciepły uśmiech.
– Dziękuję, Bill.– Podniosła na mnie swoje zielone tęczówki.– Za zrozumienie.
Usiadłem na krześle przy biurku, tak, aby zostało jeszcze miejsce dla niej.
– We dwójkę się zmieścimy, po drugie krzesło nie chce mi się już schodzić– zakomunikowałem, gdy wybałuszyła mocno oczy. Postanowiłem zmienić temat, dowiedziałem się tego, co chciałem i nie zamierzam jej pytać o nic więcej.
– Ale trzymaj ręce przy sobie, jasne?– Załapała aluzję.
– Tak, tak. Siadaj, bo słyszałem, że chcesz przetłumaczyć coś dzisiaj.
Zajęła kawałek krzesła obok mnie, po czym podała mi słownik, natomiast sama chwyciła czarny długopis w prawą dłoń.
– Właściwie to sam je przetłumaczysz, ja tylko poprawię cię w razie błędu i zapiszę cały tekst.
To po to jest ten słownik, zaraz… To znaczy, że któryś utwór będzie w pełni mój. Właściwie nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się cieplej na duszy. Ktoś pomyślał o mnie.


*~*

Nie czułam się dość pewnie siedząc na jednym krześle z Kaulitzem. Stykaliśmy się co chwila kolanami. Dodatkowo fakt, że mam na nogach jego skarpetki był dość zabawny, ale i krępujący zarazem. Przynajmniej dla mnie. Bill nie zdawał się tym zupełnie przejmować. Całą swoją uwagę poświęcił na szukaniu właściwych słów w słowniku. Gdybym robiła to sama, poszłoby o wiele szybciej, ale przynajmniej łatwiej mu będzie zapamiętać tekst i dodatkowo nauczy się trochę angielskiego.
Byliśmy już w połowie tłumaczenia Schrei, kiedy odezwał się nagle:
– Nie pasuje mi tutaj No.– Wskazał palcem na refren utworu.– Zdecydowanie lepiej komponować się to będzie z Nein.
Skreśliłam, co napisałam i zapisałam jego wersję, wersję już oficjalną.
– Myślisz, że to nie jest trochę zbyt sprzeczne ze sobą?– zagadnęłam, pisząc dalej.– Dwa języki w jednym utworze.
Nie miałam pojęcia, która godzina, czas spędzony z Billem leciał dziwnie szybko. Nie wiem czy to przez to, że razem nad czymś pracujemy, czy to, że dobrze mi w jego towarzystwie.
– Jest– przytaknął, dalej wertując książkę.– Ale o to właśnie chodzi.
W między czasie wymieniliśmy się poglądami na różne tematy, śmialiśmy się, jakbyśmy znali się od dawna. Jakby bariera, która nasz wcześniej dzieliła, nagle opadła. I cieszę się z tego powodu, nie lubię być sztuczna w czyimś towarzystwie. Nick będzie ze mnie dumny.
Dowiedziałam się, że jest fanem Green Daya, zupełnie jak ja, gdy mieszkałam jeszcze w Ameryce, ale o tym mu nie wspominałam. Teraz nie poświęcam tyle uwagi co kiedyś na poczynania i sukcesy tego zespołu. Pokazał mi nawet kolekcję swoich koszulek, które były naprawdę małe. Za nic w świecie bym się w nie nie zmieściła.
– Przerwa?– zaproponowałam, gdy zaczynało już świtać na dworze.– Ręki już nie czuję– jęknęłam, wstając z siedzenia.
Rozciągnęłam się, po czym usiadłam na podłodze, opierając się o kant łóżka.
– Głodna?– spytał Bill, siadając obok mnie.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, mój żołądek postanowił dać o sobie znać.
– Jak widać.– Uśmiechnęłam się.– Co jemy?
– Pizzę– zadecydował niemal od razu, podnosząc się na równe nogi.– Jaką chcesz?
Zamyśliłam się chwilę.
– Dobrą– odpowiedziałam, kiedy przykładał telefon do ucha.
Zamknęłam powieki. Nie żałuję, że tutaj przyszłam. Było warto, choćby po to, by z kimś porozmawiać. Żeby uświadomić sobie, że mi na nich zależy. Ot tak, bez żadnego konkretnego powodu. Podoba mi się to, że Bill nie poruszył już tematu snu, bo co ja bym mu na to odpowiedziała?
Że śniła mi się randka z nim? Że śnił mi się człowiek, który jest moim życiowym koszmarem? Że pojawili się moi zmarli przyjaciele?
To nie brzmi za dobrze. I jeszcze wzmianka o kartotece. Całe szczęście, że to tylko sen, wcale nie musi o niej wiedzieć. Dobrze, że kartoteka jest w skrzynce, a kluczyk do nie jest tak ukryty, że trudno jest go  w ogóle znaleźć.
Znowu zaczynam panikować. Serce kołocze mi w piersi, gałki oczne niespokojnie się ruszają, a palce bębnią w kostki. A przecież przyszłam tu, by o tym zapomnieć. Odpuść, Nicka, zapomnij choć na jakiś czas.
Otworzyłam oczy. Przede mną kucał wokalista z kotem, Kasimirem, jeśli się nie mylę, na rękach. Zauważyłam, że kot miał nową obróżkę na sobie i prezentował się całkiem znośnie.
– Poznaj naszą koleżanko-pisarko-przyjaciółkę Nickę, kociaku– powiedział, podnosząc pupila na wysokość moich oczu.
Już otwierałam usta, żeby powiedzieć, że koty niespecjalnie za mną przepadają, lecz pazury zwierzęcia postanowiły zrobić to o wiele szybciej, zaliczając bliskie spotkanie z moim policzkiem.
Syknęłam, po czym dotknęłam rany, która zaczęła pod wpływem dotyku lekko pulsować.
– Przepraszam cię- wykrztusił zdziwiony chłopak.– On nigdy tak nie robił.
– Nie przejmuj się.– Machnęłam ręką, posyłając mu uśmiech, który przeważnie rzadko stosuje. Szczery uśmiech.– Odkąd pamiętam, koty za mną mnie przepadając. To co? Za nim zdąży przyjechać jedzenie, przetłumaczymy jeszcze jeden utwór?
Spojrzał na mnie spod długich rzęs, a ja błagałam w duchu, by nie robił tego zbyt długo. Czułam w środku, że kolejna bariera we mnie zaczyna topnieć.
– Ok, którą? Mogę wybrać?
Skinęłam lekko głową.
– Ale zdasz się na los.– Zakryłam mu oczy dłońmi, kiedy sięgał po kartkę z tekstem.– Bardziej na prawo, bo inaczej złapiesz moją stopę– poinformowałam go, śmiejąc się cicho.– Już?
Odkryłam mu oczy, by przeczyta, co wylosował.
– Stich Ins Glück.
– Czyli On The Edge, no to jazda!


Inaczej pracuje się w grupie, jakoś raźniej się wtedy robi i  łatwiej przychodzą pewne rzeczy. Kończyliśmy już tłumaczyć drugą piosenkę, kiedy u frontowych drzwi rozległ się dzwonek.
– Ja idę– powiedział ochoczo Bill, wstając z podłogi.
Ledwo zniknął za drzwiami, a ja już usłyszałam jak ktoś spada ze schodów.
Wysunęłam zaniepokojona głowę za drzwi pokoju, by zobaczyć co się tak właściwie stało. Naprzeciw mnie pojawiła się czyjaś głowa, zapewne z takimi samymi zamiarami co ja. Tom.
Muzyk spojrzał na mnie spod uniesionych brwi z rozdziawioną szeroko buzią.
– Zazdrosny?– rzuciłam z przekąsem.
Nie odpowiedział, więc spojrzałam w dół, gdzie stał Bill z pudełkiem pizzy.
W ogóle to nie zauważyłam, żeby bliźniacy nosili bransoletki, o których mówiła Simone. Za to Bill już nie nosi gipsu, z czego jest ogromnie zadowolony, bo mówił, że zaczyna mu on już nieco przeszkadzać.
– Chcesz zjeść z nami, Tom?– zaproponował mu brat, na co on stanowczo pokiwał głową, wychodząc z pokoju.
– To ja przyniosę coś do picia– zaoferowałam, gdy dostrzegłam, iż Tom nie ma na sobie koszulki. Szybko ich wyminęłam, żeby nie zauważyli jak moja twarz nabiera rumieńców.
Podczas rozmów Bill streścił mi trochę i i gdzie w ich domu jest. Właściwie to nie wiem dlaczego to zrobił, ale skoro chciał, to go nie powstrzymywałam.
Nie wiedząc gdzie, jak i kiedy, zasnęłam. Prawdopodobnie usiadłam na chwilę na kanapie i tak się złożyło, że przyszedł Morfeusz, by zabrać mnie do swojej błogiej krainy.


~
Mogło być lepiej, ale nie jest też najgorzej. Jest zwyczajnie.

Lovegood Adrianna- Oh, jakże słodko będzie uświadomić Ci, już po raz drugi, że to był tylko sen, a może AŻ sen. Kiedyś się doczekasz, ale musisz uzbroić się w cierpliwość, dużą cierpliwość. Ja za to go nie lubię, a wręcz się go boję. Tay jest nieobliczalny, nienawidzę go. A wiesz, że miałam ochotę wcisnąć tam to zdanie? Powstrzymałam się, chociaż tutaj już jest wzmianka o serii J.K. Rowling. Żółwik, Team Bill. Wiem, że mnie nadal lubisz.
Ka.- Przeważnie rzeczy, które mówię bądź piszę są niezrozumiałe dla osób od razu, więc nie masz się czym przejmować. Zrozumiesz, jestem tego pewna. Wszystko się kiedyś pieprzy, ale tylko po to, by być jeszcze lepszym.
unnecessary- Różne ludzie mają historie, lecz wnioski jakie z nich wyciągają, są bardzo do siebie zbliżone. Być może zbyt pochopnie użyłam tych słów, ale nie mam pojęcia, co może stać się za dwa dni, za miesiąc, czy za pięć lat. Tak, moje opowiadanie też miało być zupełnie inne, ale gdy napisałam taki prolog do niego, stwierdziłam, że muszę wymyśleć coś bardziej złożonego. Powiedzmy, że lubię wszystkie dobre kąski zostawiać na sam koniec, najlepsza część zostaje na końcu tego, co stworzyłam. Bo on jest przeciętny, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Masz racje, ma moje cechy. Ba! Nicka jest udoskonaloną wersją mnie.
Adrianna Katarzyna- Właściwie to nie mam usprawiedliwienia, dlaczego tamten rozdział był taki krótki. Wiesz, masz wrażenie, że podam Wam tylko takie wiadomości cząstkowe, więcej nie musicie wiedzieć, wszystko właściwie bazuje na tym, co na razie ujawniłam. Pisz szybciutko, a ja tu na dwa tygodnie zniknęłam.
Sylwia Szymańczuk- Nie spokojnie, to tylko sen był, bardzo realistyczny, ale wciąż sen.
Rose Kaulitz- Chyba masz rację, muszę dłużej pisać. Cieszę się, że zaskakuję pozytywnie, chociaż gdybym zaskakiwała negatywnie, też nie byłoby źle.

Boję się to pisać, ale niech już będzie- 25.02

8 komentarzy:

  1. Jestem nowa i jeszcze jako pierwsza dodaję komentarz :D Te rozdziały bardzo mi się podobały, chociaż po ich przeczytaniu jeszcze bardziej nie rozumiem rozumowanie i postępowania Nicki. Tak na marginesie to jeszcze dzisiaj mi nie przechodziło, że mnie w to wszystko wciągnęłaś, a potem tyle czasu nie dodawałaś rozdziału, ale po tych dwój boskich rozdziałach, oficjalnie oraz legalnie wszystko Ci wybaczam. Na sam koniec, życzę Tobie do pisania i sobie do czytania, jeszcze dużo, dużo więcej takich wspaniałych rozdziałów, które bardziej zamącą mi w mózgu :-) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nienawidzę pisać te komy bo po prostu nigdy nie uda mi się dodać za 1 razem wgl powinnam się do Geo uczyć a się z nim uzeram ;-; No na początek muszę po prostu muszę się przyczepić że niby "On The Edge " to ENG tłumaczenie "Stich ins Glück", ale nie znaczy to samo bo DE version znaczy "ukłucie w szczęście " a eng "Na krawędzi" więc ten tekst trukuska do Billa tak nie ten ... xx A jeśli chodzi o rozdział(y) to jak przedtem miałam serce podzielone na 2 to teraz PRZYSZŁAŚ CHOLERA Z SIEKIERĄ I MI JE W KOSTECZKĘ POCIACHAŁAŚ ;-;-;-; Bo Nicka tak słodko siedziała z Billym i to kochane jej skarpetki pożyczyło i Wgl awww A POTEM PRZYSZEDŁ BIEDNY TOMMY I AGHM xc rycze rycze rycze Btw Nicka+pośpiech = zajumanie jakiemuś biednemu dziecku sanek xxxx. Ogólnie jak zwykle mega ale dzisiaj podobały mi się jeszcze bardziej *_* (pewnie przez długi czas oczekiwania) Czekam na następny i weny dużo miśka ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba ostatnio wypalilam sie,jezeli chodzi o pisanie sensownych komentarzy.
    Coz...podoba mi sie moment gdy Bill daje jej swoje skarpetki,to takie urocze xd i jak ja tuli- to rowniez jest urocze xD ogolnie bardzo mi sie podoba i mam nadzieje,ze wyrzuty sumienia zniknely bo rozdzial byl naprawde swietny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze - słuchasz dziwnej muzyki.
    Po drugie tak mnie zaskoczyłaś, że w Scream przewija się 'nein', że aż musiałam to sprawdzić.
    Po trzecie to tutaj zaczyna się słodko robić! Czyżby tą dwójkę ciągnęło coś do siebie. Czuję miedzy nimi jakąś dziwną przyciągającą siłę i już nie mogę się doczekać, co dalej wymyślisz!
    Ściskam i życzę weny!
    P.S.Nie wiem, czy pochopnie użyłaś tych słów - ja po prostu ci tego nie życzę, bo jest mi cholernie trudno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co cię wzięło na francuski? :D
    Jak Bill może nie znać tekstu ze skarpetką Zgredka?!
    Słodko było, umiarkowanie, ale słodko <3
    Znowu jedzenie... To już obsesja xd
    Spanie było... Tylko bez Billa :c Szkoda. Kiedy wreszcie naprawdę pójdą na randkę?!
    Sorry że tak krótko... Ale KTOŚ mnie zmusił do napisania tego teraz >.<
    Weny dużo ci życzę, oby następny był na czas :*
    xoxo (angielski tak bardzo)

    OdpowiedzUsuń
  6. A tyyy ;)
    Zapraszam i na sesje i odwiedziny nad morzem !! :* :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A do mnie Morfeusz nie przyszedł, bo po co? "Idź czytać Sidła Miłości" inaczej nie ujrzysz krainy Morfeusza! - zagroził. No jestem :D Trochę literówek tu narobiłaś, ale jest późno, ja pisze z telefonu co swoją drogà jest irytujące... no i mam do nadrobienia kilka odcinków więc nie będę się bawić w szczegóły xd Wredny koteł Kaszmir, ale i tak był uroczy! A Nicka nagle taka pewna siebie "zazdrosny"? Phi xd Tomowi duma krwawi :D zgredek <3 Bill jest tępy, nie załapał ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Miałam nadzieję, że dałam sobie z nimi radę, że wspomnienia będą wywoływać u mnie uśmiech, a nie rozpacz i ból.- Bardzo podoba mi się to zdanie i nie gniewaj się jak znajdziesz gdzieś podobne w moim opowiadaniu XD
    Rozdział super, wreszcie dużo Billa i Nicki <3 <3
    Myślę, że Bill znajdzie tę kartotekę i będą jakieś problemy. :c

    OdpowiedzUsuń