Byłam w szoku. Właściwie miałam ochotę
zostać w pokoju i porozmyślać trochę nad dziwacznym snem z Tayem i Billem w
roli głównej, pomijając mnie i… Po prostu oni byli pierwszoplanowi,
teoretycznie. Ale już nie mogłam się wycofać, bo nie zdążyłam przemyśleć tego,
co mi się w głowie stworzyło, a już wypowiedziałam to na głos. Cudownie. Lepiej
już się wpakować nie mogłam.
Przelotnie zerknęłam na budzik w pokoju,
by dowiedzieć się, ile zostało mi jeszcze czasu. Niecałe trzydzieści pięć minut,
cudem będzie, jeśli się wyrobię.
Przemknęłam z pokoju po schodach na dół do
suszarni, by wziąć stamtąd cieplejszą bluzę. Nie fatygowałam się, żeby zapalić
światło, przez co nie byłam nawet do końca pewna, czyje ubranie wezmę.
Uznałam, że najlepszą metodą na
rozpoznanie mojej odzieży, będzie zwąchanie świeżego prania. Każdy pachniał
inaczej, a swój zapach mogłabym rozpoznać wszędzie. Mam dość wrażliwy nos, co
nie zawsze okazuje się być zaletą. Najgorzej, jeśli do prania dodany był ten
nowy płyn do płukania, który niweluje wszystkie inne wonie. Trudno, nic się nie
stanie, jak wezmę bluzę kogoś innego.
Wybrałam na chybił trafił i, zakładając
świeże ubranie przez głowę, wróciłam po skrzypiących schodach na górę. Spod
drzwi pośpiesznie zgarnęłam plecak, po czym szybko zaczęłam do niego pakować
potrzebne rzeczy.
Po co ja w ogóle się wybieram w środku
nocy do Kaulitza?, zastanawiam się przez chwilę, stojąc na środku pokoju. Ach
tak, tłumaczenie.
Gdy wszystko miałam już spakowane,
uznałam, że mogę wychodzić.
– Tik tok, tik tok– mamrotałam jak w
transie.– Na pewno niczego nie zapomniałam?– spytałam głucho odbicia w lustrze.
Miałam rację, wzięłam bluzę Dominicka, nieważne. Nie obrazi się przecież, za
późno już, żeby zrobić podmiankę. Przeniosłam wzrok trochę wyżej. Dopiero teraz
zauważyłam jak blada jestem i jak bardzo mam podpuchnięte powieki, które
dodatkowo podkreślały sińce wraz z workami pod oczami.– Kurwa.
Nie mam teraz czasu na lekkie
podkoloryzowanie się, ale przecież tak nie wyjdę do Billa. Do nikogo bym tak
nie wyszła.
Westchnęłam, przestępując z nogi na nogę,
za późno. Już nie zdążę. Nie wiem, po co postawiłam sobie próg czasowy, ale
uznaję to za najgłupszą rzecz, jaką mogłam dziś w nocy zrobić. Powinnam spać, a
nie latać po domu jak opętana.
Ze stresu, bo gdy coś idzie nie po mojej
myśli, ogarnia mnie pewnego rodzaju panika, prawie zapomniałabym słownika. W
końcu mogę trochę go z angielskiego poduczyć. Przyda mu się, a z pewnością nie
zaszkodzi.
Zbiegłam na palcach po schodach najciszej
jak mogłam, chociaż i tak miałam wrażenie, że swoim zachowaniem zbudziłabym
nawet zmarłych z ich grobowego snu. Mam złe przeczucia, co do tego nocnego
wypadu.
Spojrzałam na wyświetlaną godzinę przez
zegar na piekarniku. Dziesięć minut, świetnie. Założyłam pośpiesznie pierwsze
buty z brzegu, mając nadzieję, że są moje. Nie narzucając na siebie nic więcej,
prócz wcześniej nałożonej bluzy i plecaka na ramionach, wyszłam ostrożnie z
domu.
Na zewnątrz panował mróz, lecz na tyle
delikatny, że nie powinnam zmarznąć. Jedynym moim zmartwieniem było to, że
choćbym nie wiem jak szybko gnała przed siebie, to i tak nie zdążyłabym na
miejsce o wyznaczonym czasie. O losie, w co ja się wpakowałam.
Odwróciłam się lekko w prawo, co okazało
się niebywale dobrym pomysłem, gdyż stały tam sanki, które uwielbiałam w dzieciństwie.
Bez zastanowienia chwyciłam je w ręce, a gdy znalazłam się już na ulicy,
dwukrotnie sprawdziłam czy nie nadjeżdża z jakiejś strony pojazd. Usiadłam
wygodnie na sankach z zamiarem zjechania, lecz już po kilku chwilach zmieniłam
koncepcję i stwierdziłam, że o wiele lepiej będzie, kiedy wezmę rozbieg i
dopiero po nim wsiądę na mój środek
transportu. Tak więc też uczyniłam.
Dobrze, że jest choć cienka warstwa lodu,
to zdecydowanie przyśpieszy moją podróż. Przemierzałam opustoszałe ulice
uśpionego miasta z niewyjaśnioną dla mnie dawką podniecenia i czegoś na kształt
radości…? Tak, chyba to jest radość. Nie mam pojęcia skąd się wzięła, ale nie
przeszkadza mi, dajmy się ponieść emocjom. Chociaż raz. Chociaż troszeczkę.
Chociaż przez chwilę.
Czułam, jak skórka na palcach zaczyna mi
przymarzać do metalowych wykończeń sanek. Chłodny wiatr przeszywał moje ciało,
a mimo to nie było mi zimno.
Przypomniało mi się, jak z przyjaciółmi
ścigaliśmy się po parku. Wygrywał ten, co przebiegł go dwa razy. Jamie zawsze
wypowiadał, a właściwie wykrzykiwał: dokąd
brykasz, maleńka?, by mnie zdenerwować i zdekoncentrować, co spowodowałoby
mniejsze, a wręcz znikome szanse na moją wygraną.
Uśmiechnęłam się krzywo, nie chciałam pamiętać
wszystkich tych szczegółów. Miałam nadzieję, że dałam sobie z nimi radę, że
wspomnienia będą wywoływać u mnie uśmiech, a nie rozpacz i ból. Ale po tym, co
się stało, nie mogę czuć innych emocji wspominając przyjaciół.
Dojechałam w miarę szybko pod dom
bliźniaków. Odczekałam chwilę, by nogi przestały mi się trząść jak galareta, po
czym uniosłam wzrok na budynek.
W jednym oknie paliło się światło, w tym,
które było otworzone. Nie dowierzałam, że naprawdę to zrobił. Ja na jego miejscu
bym tego nie zrobiła, uznała mnie za wariatkę i poszła dalej spać. Lecz on nie,
on posłuchał.
Wzięłam głęboki wdech, przy czym
zastanowiłam się, jak chcę się dostać na górę, nie pukając do drzwi. Mogłabym
się wspiąć po framudze, tylko że wtedy prawdopodobnie ją pobrudzę. Mam
nadzieję, że mi to wybaczą, a może nie będzie tego aż tak widać.
*~*
Siedziałem na brzegu zaścielonego łóżka,
kiedy to przez otwarte okno wleciał zupełnie znikąd czarny plecak. Podniosłem
się z siedzenia i postawiłem go przy ścianie. Lekko zmieszany podszedłem do
okna, wpatrując się w nie uważnie, by stanąć tuż przy nim.
Po chwili pojawiły się dwie dłonie na
parapecie. Serce zaczęło mi niespokojnie drgać w piersi, oddech stał się
szybszy. Zaraz po nich wyłoniła się czerwona z wysiłku twarz Nicki.
Otrząsnąłem się z szoku i szybko podałem
jej dłoń, aby pomóc jej w wejściu do pokoju, ale skutecznie ją zignorowała.
Odsunąłem się trochę, milcząc.
Dziewczyna siedziała już pewnie na
parapecie, łapiąc oddech oraz uśmiechając się nieśmiało.
– Zrobiłeś to– powiedziała zdziwiona,
wciąż siedząc.– Myślałam, że to zignorujesz.
Przypatrzyłem się jej dokładnie. Wyglądała
okropnie, jakby przez kilka dni się zaniedbała, co było niemożliwe, bo przecież
widziałem się z nią wczoraj w szkole, kiedy oddawała mi przetłumaczone teksty.
Rozczochrane włosy, pomięte ubrania, przerażająca bladość skóry i te
przeogromne worki pod oczami. Wszystkie te rzeczy kuły mnie w oczy. Miałem
ochotę zwrócić jej uwagę, ale uznałam, że byłoby ro niestosowne wobec niej, a
wiedząc, że jest wrażliwa na swoim punkcie, nie chciałem zrobić jej przykrości.
– Poprosiłaś mnie, a poza tym i tak
musiałem przewietrzyć pokój.– Wzruszyłem ramionami.
Nicka ściągnęła buty, ukazując tym samym
gołe stopy.
Uniosłem pytająco brew.
– No co? Nie patrz tak na mnie– burknęła
speszona.– Nie chcę zabrudzić ci pokoju, a skarpetek nie mam, bo się
śpieszyłam.
Odwróciłem się do niej tyłem, kręcąc z niedowierzania
głową. Takie rzeczy to tylko ona jest w stanie zrobić. Sięgnąłem do szafki po
jedną ze swoich par. Podałem je jej, a ona spojrzała na mnie jak na idiotę lub
osobę upośledzoną umysłowo.
– Powinieneś jeszcze powiedzieć: „Zgredku, jesteś wolny”– prychnęła, a
mimo to i tak założyła skarpetki na stopy.
– Co?
– Nic, nic– powiedziała, podchodząc do
swojego plecaka.
– Tak w ogóle to, po co przyszłaś?– spytałem , zamykając ostrożnie okno i od razu je zasłaniając.
– Nie mogłam spać, co już zauważyłeś i
postanowiłam trochę popracować. Z tobą– dodała dla uściślenia. Nadal była do
mnie zwrócona tyłem, przez co nie mogłem dostrzec wyrazu jej twarzy.– Pomyślałam, że miałbyś ochotę przetłumaczyć z jedną- dwie piosenki.– Wstała z
klęczek i przeniosła kilka rzeczy na biurko.– Oczywiście, jeśli nie masz nic
przeciwko.
– Nie, nie mam– odparłem szybko, na co
uśmiechnęła się lekko.– Mogę zadać ci pytanie?
– To zależy jakie, ale myślę, że raczej
powinnam ci na nie odpowiedzieć.
Podszedłem bliżej biurko, gdzie stała, po
czym spojrzałem na przedmioty, które przyniosła. Patrzyła na mnie, czułem to,
choć starałem się zachować pozory, że w ogóle mnie to nie rusza.
Odchrząknąłem, by pozbyć się rosnącej guli
w gardle.
– Kiedy stałaś się taka przyjazna? Do
niedawna byłaś oschła, niedostępna i jakbyś pozjadała wszystkie rozumy świata.– Bałem się, że powiedziałem o jedno słowo za dużo, lecz siedemnastolatka
wpatrywała się we mnie skupiona na tym, co mówię. Postanowiłem kontynuować, bo
naprawdę zaczynam nie rozumieć tej dziewczyny. Jest jeszcze większą zagadką niż
początkowo myślałem.– Pytam z czystej ciekawości. Nicka, które stoi przede mną
i rozmawia teraz ze mną, jest inna niż ta, którą po raz pierwszy zobaczyłem w
naszym domu. Powiedz mi, co takiego się zmieniło?
Usiadłem na drewnianym blacie, uważnie się
jej przyglądając. Wahała się, czy mi odpowiedzieć. Nie chciałem jej naciskać,
dlatego też milczałem, bawiąc się kosmykiem czarnych włosów.
– Ja…– zaczęła, lecz momentalnie
przerwała. Zamknęła na chwilę oczy.– Ja po prostu postanowiłam dać wam szansę– kontynuowała, patrząc mi beznamiętnie w oczy.– Nie potrafię od razu zaufać
ludziom, potrzebuję czasu, by się z nimi oswoić. Pytasz się od kiedy jestem
taka przyjazna. Od zawsze, tylko nie ukazuję tego od razu. Jak pewnie sam
zauważyłeś, jestem skomplikowaną i niekiedy irytującą osobą. Po prostu uznałam,
że tak będzie lepiej, bo naprawdę was polubiłam. Chyba zbyt długo siedziałam w
domu i nie rozmawiałam z innymi ludźmi.– Głos się jej załamał, mówiła o wiele
ciszej.– Chciałam to zmienić, a ty i Tom to jedyne osoby, które ze mną
normalnie rozmawiają. Jedyni chcecie mieć ze mną jakikolwiek kontakt.
Spuściła, zrezygnowana, głowę, zupełnie
jakby wstydziła się wypowiedzianych słów.
Co ja mam je na to odpowiedzieć? Co
powinienem zrobić, by dać jej znak, że się cieszę?
– Mogę cię przytulić?– zapytałem, a gdy
nie uzyskałem odpowiedzi, po prostu to zrobiłem.
Chciałem przekazać jej tym gestem trochę ciepła,
odrobiny wsparcia oraz dać znać, że może na mnie polegać.
Ciało Nicki było sztywne, czułem się jakbym
przytulał zimny, bezuczuciowy głaz. Nie ruszała się, nie czułem też jej oddechu
na szyi, gdzie był poziom jej nosa. Chyba była w szoku, co jeszcze bardziej
utwierdziło mnie w tym, że potrzebowała takiego prostego, ludzkiego gestu od
drugiej osoby. Niekoniecznie ode mnie.
Puściłem ją, posyłając ciepły uśmiech.
– Dziękuję, Bill.– Podniosła na mnie swoje
zielone tęczówki.– Za zrozumienie.
Usiadłem na krześle przy biurku, tak, aby
zostało jeszcze miejsce dla niej.
– We dwójkę się zmieścimy, po drugie
krzesło nie chce mi się już schodzić– zakomunikowałem, gdy wybałuszyła mocno
oczy. Postanowiłem zmienić temat, dowiedziałem się tego, co chciałem i nie
zamierzam jej pytać o nic więcej.
– Ale trzymaj ręce przy sobie, jasne?– Załapała aluzję.
– Tak, tak. Siadaj, bo słyszałem, że
chcesz przetłumaczyć coś dzisiaj.
Zajęła kawałek krzesła obok mnie, po czym
podała mi słownik, natomiast sama chwyciła czarny długopis w prawą dłoń.
– Właściwie to sam je przetłumaczysz, ja
tylko poprawię cię w razie błędu i zapiszę cały tekst.
To po to jest ten słownik, zaraz… To
znaczy, że któryś utwór będzie w pełni mój. Właściwie nie wiem dlaczego, ale
zrobiło mi się cieplej na duszy. Ktoś pomyślał o mnie.
*~*
Nie czułam się dość pewnie siedząc na
jednym krześle z Kaulitzem. Stykaliśmy się co chwila kolanami. Dodatkowo fakt,
że mam na nogach jego skarpetki był dość zabawny, ale i krępujący zarazem.
Przynajmniej dla mnie. Bill nie zdawał się tym zupełnie przejmować. Całą swoją
uwagę poświęcił na szukaniu właściwych słów w słowniku. Gdybym robiła to sama,
poszłoby o wiele szybciej, ale przynajmniej łatwiej mu będzie zapamiętać tekst
i dodatkowo nauczy się trochę angielskiego.
Byliśmy już w połowie tłumaczenia Schrei, kiedy odezwał się nagle:
– Nie pasuje mi tutaj No.– Wskazał palcem na refren utworu.– Zdecydowanie lepiej
komponować się to będzie z Nein.
Skreśliłam, co napisałam i zapisałam jego
wersję, wersję już oficjalną.
– Myślisz, że to nie jest trochę zbyt
sprzeczne ze sobą?– zagadnęłam, pisząc dalej.– Dwa języki w jednym utworze.
Nie miałam pojęcia, która godzina, czas
spędzony z Billem leciał dziwnie szybko. Nie wiem czy to przez to, że razem nad
czymś pracujemy, czy to, że dobrze mi w jego towarzystwie.
– Jest– przytaknął, dalej wertując
książkę.– Ale o to właśnie chodzi.
W między czasie wymieniliśmy się poglądami
na różne tematy, śmialiśmy się, jakbyśmy znali się od dawna. Jakby bariera,
która nasz wcześniej dzieliła, nagle opadła. I cieszę się z tego powodu, nie
lubię być sztuczna w czyimś towarzystwie. Nick będzie ze mnie dumny.
Dowiedziałam się, że jest fanem Green
Daya, zupełnie jak ja, gdy mieszkałam jeszcze w Ameryce, ale o tym mu nie
wspominałam. Teraz nie poświęcam tyle uwagi co kiedyś na poczynania i sukcesy
tego zespołu. Pokazał mi nawet kolekcję swoich koszulek, które były naprawdę
małe. Za nic w świecie bym się w nie nie zmieściła.
– Przerwa?– zaproponowałam, gdy zaczynało
już świtać na dworze.– Ręki już nie czuję– jęknęłam, wstając z siedzenia.
Rozciągnęłam się, po czym usiadłam na
podłodze, opierając się o kant łóżka.
– Głodna?– spytał Bill, siadając obok mnie.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, mój żołądek
postanowił dać o sobie znać.
– Jak widać.– Uśmiechnęłam się.– Co jemy?
– Pizzę– zadecydował niemal od razu,
podnosząc się na równe nogi.– Jaką chcesz?
Zamyśliłam się chwilę.
– Dobrą– odpowiedziałam, kiedy przykładał
telefon do ucha.
Zamknęłam powieki. Nie żałuję, że tutaj
przyszłam. Było warto, choćby po to, by z kimś porozmawiać. Żeby uświadomić sobie,
że mi na nich zależy. Ot tak, bez żadnego konkretnego powodu. Podoba mi się to,
że Bill nie poruszył już tematu snu, bo co ja bym mu na to odpowiedziała?
Że śniła mi się randka z nim? Że śnił mi
się człowiek, który jest moim życiowym koszmarem? Że pojawili się moi zmarli
przyjaciele?
To nie brzmi za dobrze. I jeszcze wzmianka
o kartotece. Całe szczęście, że to tylko sen, wcale nie musi o niej wiedzieć.
Dobrze, że kartoteka jest w skrzynce, a kluczyk do nie jest tak ukryty, że
trudno jest go w ogóle znaleźć.
Znowu zaczynam panikować. Serce kołocze mi
w piersi, gałki oczne niespokojnie się ruszają, a palce bębnią w kostki. A
przecież przyszłam tu, by o tym zapomnieć. Odpuść, Nicka, zapomnij choć na
jakiś czas.
Otworzyłam oczy. Przede mną kucał
wokalista z kotem, Kasimirem, jeśli się nie mylę, na rękach. Zauważyłam, że kot miał nową obróżkę na sobie i prezentował się całkiem znośnie.
– Poznaj naszą
koleżanko-pisarko-przyjaciółkę Nickę, kociaku– powiedział, podnosząc pupila na
wysokość moich oczu.
Już otwierałam usta, żeby powiedzieć, że
koty niespecjalnie za mną przepadają, lecz pazury zwierzęcia postanowiły zrobić
to o wiele szybciej, zaliczając bliskie spotkanie z moim policzkiem.
Syknęłam, po czym dotknęłam rany, która
zaczęła pod wpływem dotyku lekko pulsować.
– Przepraszam cię- wykrztusił zdziwiony
chłopak.– On nigdy tak nie robił.
– Nie przejmuj się.– Machnęłam ręką,
posyłając mu uśmiech, który przeważnie rzadko stosuje. Szczery uśmiech.– Odkąd
pamiętam, koty za mną mnie przepadając. To co? Za nim zdąży przyjechać
jedzenie, przetłumaczymy jeszcze jeden utwór?
Spojrzał na mnie spod długich rzęs, a ja
błagałam w duchu, by nie robił tego zbyt długo. Czułam w środku, że kolejna
bariera we mnie zaczyna topnieć.
– Ok, którą? Mogę wybrać?
Skinęłam lekko głową.
– Ale zdasz się na los.– Zakryłam mu oczy dłońmi,
kiedy sięgał po kartkę z tekstem.– Bardziej na prawo, bo inaczej złapiesz moją
stopę– poinformowałam go, śmiejąc się cicho.– Już?
Odkryłam mu oczy, by przeczyta, co
wylosował.
– Stich Ins Glück.
– Czyli On The Edge, no to jazda!
…
Inaczej pracuje się w grupie, jakoś raźniej
się wtedy robi i łatwiej przychodzą
pewne rzeczy. Kończyliśmy już tłumaczyć drugą piosenkę, kiedy u frontowych
drzwi rozległ się dzwonek.
– Ja idę– powiedział ochoczo Bill, wstając
z podłogi.
Ledwo zniknął za drzwiami, a ja już
usłyszałam jak ktoś spada ze schodów.
Wysunęłam zaniepokojona głowę za drzwi
pokoju, by zobaczyć co się tak właściwie stało. Naprzeciw mnie pojawiła się
czyjaś głowa, zapewne z takimi samymi zamiarami co ja. Tom.
Muzyk spojrzał na mnie spod uniesionych
brwi z rozdziawioną szeroko buzią.
– Zazdrosny?– rzuciłam z przekąsem.
Nie odpowiedział, więc spojrzałam w dół,
gdzie stał Bill z pudełkiem pizzy.
W ogóle to nie zauważyłam, żeby bliźniacy
nosili bransoletki, o których mówiła Simone. Za to Bill już nie nosi gipsu, z
czego jest ogromnie zadowolony, bo mówił, że zaczyna mu on już nieco przeszkadzać.
– Chcesz zjeść z nami, Tom?– zaproponował
mu brat, na co on stanowczo pokiwał głową, wychodząc z pokoju.
– To ja przyniosę coś do picia– zaoferowałam,
gdy dostrzegłam, iż Tom nie ma na sobie koszulki. Szybko ich wyminęłam, żeby
nie zauważyli jak moja twarz nabiera rumieńców.
Podczas rozmów Bill streścił mi trochę i i
gdzie w ich domu jest. Właściwie to nie wiem dlaczego to zrobił, ale skoro
chciał, to go nie powstrzymywałam.
Nie wiedząc gdzie, jak i kiedy, zasnęłam.
Prawdopodobnie usiadłam na chwilę na kanapie i tak się złożyło, że przyszedł
Morfeusz, by zabrać mnie do swojej błogiej krainy.
~
Mogło być lepiej, ale nie jest też najgorzej. Jest zwyczajnie.
Lovegood Adrianna- Oh, jakże słodko będzie uświadomić Ci, już po raz drugi, że to był tylko sen, a może AŻ sen. Kiedyś się doczekasz, ale musisz uzbroić się w cierpliwość, dużą cierpliwość. Ja za to go nie lubię, a wręcz się go boję. Tay jest nieobliczalny, nienawidzę go. A wiesz, że miałam ochotę wcisnąć tam to zdanie? Powstrzymałam się, chociaż tutaj już jest wzmianka o serii J.K. Rowling. Żółwik, Team Bill. Wiem, że mnie nadal lubisz.
Ka.- Przeważnie rzeczy, które mówię bądź piszę są niezrozumiałe dla osób od razu, więc nie masz się czym przejmować. Zrozumiesz, jestem tego pewna. Wszystko się kiedyś pieprzy, ale tylko po to, by być jeszcze lepszym.
Ka.- Przeważnie rzeczy, które mówię bądź piszę są niezrozumiałe dla osób od razu, więc nie masz się czym przejmować. Zrozumiesz, jestem tego pewna. Wszystko się kiedyś pieprzy, ale tylko po to, by być jeszcze lepszym.
unnecessary- Różne ludzie mają historie, lecz wnioski jakie z nich wyciągają, są bardzo do siebie zbliżone. Być może zbyt pochopnie użyłam tych słów, ale nie mam pojęcia, co może stać się za dwa dni, za miesiąc, czy za pięć lat. Tak, moje opowiadanie też miało być zupełnie inne, ale gdy napisałam taki prolog do niego, stwierdziłam, że muszę wymyśleć coś bardziej złożonego. Powiedzmy, że lubię wszystkie dobre kąski zostawiać na sam koniec, najlepsza część zostaje na końcu tego, co stworzyłam. Bo on jest przeciętny, nie wyróżnia się niczym szczególnym. Masz racje, ma moje cechy. Ba! Nicka jest udoskonaloną wersją mnie.
Adrianna Katarzyna- Właściwie to nie mam usprawiedliwienia, dlaczego tamten rozdział był taki krótki. Wiesz, masz wrażenie, że podam Wam tylko takie wiadomości cząstkowe, więcej nie musicie wiedzieć, wszystko właściwie bazuje na tym, co na razie ujawniłam. Pisz szybciutko, a ja tu na dwa tygodnie zniknęłam.
Adrianna Katarzyna- Właściwie to nie mam usprawiedliwienia, dlaczego tamten rozdział był taki krótki. Wiesz, masz wrażenie, że podam Wam tylko takie wiadomości cząstkowe, więcej nie musicie wiedzieć, wszystko właściwie bazuje na tym, co na razie ujawniłam. Pisz szybciutko, a ja tu na dwa tygodnie zniknęłam.
Sylwia Szymańczuk- Nie spokojnie, to tylko sen był, bardzo realistyczny, ale wciąż sen.
Rose Kaulitz- Chyba masz rację, muszę dłużej pisać. Cieszę się, że zaskakuję pozytywnie, chociaż gdybym zaskakiwała negatywnie, też nie byłoby źle.
Boję się to pisać, ale niech już będzie- 25.02
Jestem nowa i jeszcze jako pierwsza dodaję komentarz :D Te rozdziały bardzo mi się podobały, chociaż po ich przeczytaniu jeszcze bardziej nie rozumiem rozumowanie i postępowania Nicki. Tak na marginesie to jeszcze dzisiaj mi nie przechodziło, że mnie w to wszystko wciągnęłaś, a potem tyle czasu nie dodawałaś rozdziału, ale po tych dwój boskich rozdziałach, oficjalnie oraz legalnie wszystko Ci wybaczam. Na sam koniec, życzę Tobie do pisania i sobie do czytania, jeszcze dużo, dużo więcej takich wspaniałych rozdziałów, które bardziej zamącą mi w mózgu :-) <3
OdpowiedzUsuńNienawidzę pisać te komy bo po prostu nigdy nie uda mi się dodać za 1 razem wgl powinnam się do Geo uczyć a się z nim uzeram ;-; No na początek muszę po prostu muszę się przyczepić że niby "On The Edge " to ENG tłumaczenie "Stich ins Glück", ale nie znaczy to samo bo DE version znaczy "ukłucie w szczęście " a eng "Na krawędzi" więc ten tekst trukuska do Billa tak nie ten ... xx A jeśli chodzi o rozdział(y) to jak przedtem miałam serce podzielone na 2 to teraz PRZYSZŁAŚ CHOLERA Z SIEKIERĄ I MI JE W KOSTECZKĘ POCIACHAŁAŚ ;-;-;-; Bo Nicka tak słodko siedziała z Billym i to kochane jej skarpetki pożyczyło i Wgl awww A POTEM PRZYSZEDŁ BIEDNY TOMMY I AGHM xc rycze rycze rycze Btw Nicka+pośpiech = zajumanie jakiemuś biednemu dziecku sanek xxxx. Ogólnie jak zwykle mega ale dzisiaj podobały mi się jeszcze bardziej *_* (pewnie przez długi czas oczekiwania) Czekam na następny i weny dużo miśka ;*
OdpowiedzUsuńChyba ostatnio wypalilam sie,jezeli chodzi o pisanie sensownych komentarzy.
OdpowiedzUsuńCoz...podoba mi sie moment gdy Bill daje jej swoje skarpetki,to takie urocze xd i jak ja tuli- to rowniez jest urocze xD ogolnie bardzo mi sie podoba i mam nadzieje,ze wyrzuty sumienia zniknely bo rozdzial byl naprawde swietny ;)
Po pierwsze - słuchasz dziwnej muzyki.
OdpowiedzUsuńPo drugie tak mnie zaskoczyłaś, że w Scream przewija się 'nein', że aż musiałam to sprawdzić.
Po trzecie to tutaj zaczyna się słodko robić! Czyżby tą dwójkę ciągnęło coś do siebie. Czuję miedzy nimi jakąś dziwną przyciągającą siłę i już nie mogę się doczekać, co dalej wymyślisz!
Ściskam i życzę weny!
P.S.Nie wiem, czy pochopnie użyłaś tych słów - ja po prostu ci tego nie życzę, bo jest mi cholernie trudno.
Co cię wzięło na francuski? :D
OdpowiedzUsuńJak Bill może nie znać tekstu ze skarpetką Zgredka?!
Słodko było, umiarkowanie, ale słodko <3
Znowu jedzenie... To już obsesja xd
Spanie było... Tylko bez Billa :c Szkoda. Kiedy wreszcie naprawdę pójdą na randkę?!
Sorry że tak krótko... Ale KTOŚ mnie zmusił do napisania tego teraz >.<
Weny dużo ci życzę, oby następny był na czas :*
xoxo (angielski tak bardzo)
A tyyy ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam i na sesje i odwiedziny nad morzem !! :* :)
A do mnie Morfeusz nie przyszedł, bo po co? "Idź czytać Sidła Miłości" inaczej nie ujrzysz krainy Morfeusza! - zagroził. No jestem :D Trochę literówek tu narobiłaś, ale jest późno, ja pisze z telefonu co swoją drogà jest irytujące... no i mam do nadrobienia kilka odcinków więc nie będę się bawić w szczegóły xd Wredny koteł Kaszmir, ale i tak był uroczy! A Nicka nagle taka pewna siebie "zazdrosny"? Phi xd Tomowi duma krwawi :D zgredek <3 Bill jest tępy, nie załapał ^^
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że dałam sobie z nimi radę, że wspomnienia będą wywoływać u mnie uśmiech, a nie rozpacz i ból.- Bardzo podoba mi się to zdanie i nie gniewaj się jak znajdziesz gdzieś podobne w moim opowiadaniu XD
OdpowiedzUsuńRozdział super, wreszcie dużo Billa i Nicki <3 <3
Myślę, że Bill znajdzie tę kartotekę i będą jakieś problemy. :c