środa, 25 lutego 2015

Rozdział 24

Myślałam, że wyjdzie krócej, a jednak długość nawet mnie zadawala.



Kiedy Nicka nie wróciła po dziesięciu minutach, zacząłem się trochę niepokoić. Normalnie to już by wróciła i zapychała swoje policzki kawałkami pizzy, a tak to ja zaczynam powoli z głodu umierać. Tak, jestem wybredny.
Zwróciłem się do Toma, łapczywie wpatrującego się w zamknięte pudełko, z którego wydobywały się znakomite zapachy gorących warzyw. Na samą myśl ciekła ślinka. On też był głodny, co łatwo było poznać po skupieniu z jakim spoglądał na kawałek kartonu.
– Tom – próbowałem skupić jego uwagę na swojej osobie. – Sprawdź, co ona tam robi.
Kiwnął tylko głową na znak, że przyjął do wiadomości, co właśnie powiedziałem, wciąż hipnotyzując wzrokiem pudło, jakby za sprawą  jego silnej woli, miało się nagle otworzyć i ukazać ukojenie dla naszych żołądków.
Mimowolnie parsknąłem śmiechem, bacznie obserwując brata.
Po kilku sekundach wstał, mamrocząc coś niezrozumiale do siebie, po czym zszedł do kuchni.
Nie zdążyłem zauważyć, czy przyodział koszulkę na swoją nagą klatkę piersiową, więc pozostało mi mieć taką nadzieję, bo inaczej to Nicka momentalnie się speszy i będą nici z miłego początku dnia zakochanych.
Westchnąłem, podchodząc do okna z zamiarem otworzenia go, by wpuścić świeże powietrze do pomieszczenia oraz odrobinę promieni słonecznych, które gdzieniegdzie zaczęły przedostawać się znad linii horyzontu.
Zawiesiłem oko na obrazie przebudzającego się ze snu skrawka świata, w którym się obecnie znajdowałem, wszystko wyglądało tak magicznie.
Słońce wychylało się nieśmiało pomiędzy drzewami, chmury tworzyły ciekawe mozaiki wokół niego. Z jednej strony ulicy dało się usłyszeć poranny śpiew rannych ptaków, zaś z drugiej nie dochodził do moich uszu żaden dźwięk budzącego się miasta. Niebo pokryło się odcieniami pomarańczy, czerwieni i żółci.
Wyciągnąłem papierosa z kieszeni. Już wcześniej czułem uporczywe drapanie w gardle, ale nie chciałem palić przy Nice, przecież nie każdy może lubić zapach palonego tytoniu, dlatego też wolałem poczekać na chwilę jak ta. Mocno zaciągnąłem się papierosem, by zaraz wypuścić z płuc dużą dawkę szarego dymu.
Nie czułem zmęczenia, które byłoby wskazane ze względu na fakt, że w nocy w ogóle nie zmrużyłem oka. Ogarniała mnie melancholia, wszystko wydawało się takie odległe. Rzeczywistość taka mglista. Czas zbyt płynny.
Spojrzałem w dół, wzdłuż elewacji domu, i ze zdumienia, aż zakrztusiłem się kolejną dawką trucizny w płucach. Tuż przy balkonowych drzwiach stały dość duże sanki. A może na takie z mojego punktu widzenia wyglądały.
Uśmiechnąłem się do siebie, widząc w wyobraźni obraz turkusowowłosej dziewczyny na tych poskładanych kawałkach wyrzeźbionego drewna. Musiała wyglądać zabawnie przemierzając na nich w nocy ulice. Jestem pełen podziwu, że nie spowodowała żadnego wypadku.
Naprawdę nie mam pojęcia, jak taka osoba może być niezwykle zbzikowna i przepełniona szalonymi pomysłami, a zarazem cicha, skryta i powściągliwa. Te cechy do siebie nie pasują.
Gdyby Tom zobaczył te sanki, od razu wyciągnąłby nas na dwór. Już ja go znam i jego obsesje na ich punkcie.
Zgasiłem papierosa na parapecie, mroźny wietrzyk schłodził moją rozgrzaną skórę twarzy. Czułem, jak promyki ciepła dostają się przez delikatną tkankę w głąb organizmu. Odetchnąłem pełną piersią, zamykając z powrotem okno.
Dopiero teraz zorientowałem się, że mojego bliźniaka również gdzieś wcięło.
– Obcy ich zabrali, czy co? – mruknąłem rozbawiony tą myślą, wychodząc na korytarz.
Ostrożnie zszedłem po schodach, zaciekawiony, co takiego się wydarzyło, że żadne z nich już nie wróciło na górę.
Po swojej prawej od razu dostrzegłem Toma, który stał tuż przy kanapie z dziwnym uśmieszkiem wymalowany na twarzy.
– Na co się tak gapisz, hm? – rzuciłem, podchodząc do niego.
Gdy znalazłem się bliżej, obiekt obserwacji Toma rzucił się i mnie w oczy.
Na kanapie leżała, w dość niewygodnej pozycji, Nicka. Zasnęła. Musiała być bardzo zmęczona, skro odsypia właśnie teraz i w taki sposób.
– Pożyczyłeś je swoje skarpetki? – spytał mnie gitarzysta, zabawnie poruszając brwiami. – W spidermena.
Przewróciłem teatralnie oczami, krzyżując ręce na piersi.
– Tak. Tylko te byłyby na nią dobre, ma mniejszą stopę ode mnie.
– Ma? – zdziwił się. – Przecież jest mniej więcej naszego wzrostu. To niemożliwe, żeby miała mniejszą stopę ode mnie.
Dziewczyna, jakby wyczuwając, że o niej mówimy, skuliła się, kurcząc nogi i przybierając pozycję embrionalną.
– Ale ma. Dziewczyny z reguły mają mniejsze stopy od mężczyzn – sprostowałem, mrużąc oczy.
– To idiotyczne – prychnął bliźniak. – Budzimy ją? – Podszedł bliżej niej.
Uderzyłem go lekko w ramię.
– Zgłupiałeś? Niech się wyśpi – powiedziałem spokojnie.
Obaj staliśmy w milczeniu na swoich wcześniej zajętych miejscach. Jestem ciekaw, czy osoba obserwowana przez sen czuje na sobie wzrok drugiej osoby. Gdzieś czytałem, że tak, ale czy była to prawda, nie mam pewności. Mimo to odwróciłem szybko wzrok, lecz kątem oka zdążyłem dostrzec, jak strużka śliny spływa jej po brodzie. Uroczo.
Wyglądem przywodziła mi na myśl te wiecznie śliniące się psy, ale w pozytywnym sensie. Uniosłem kącik ust ku górze.
– Teraz, jak się tak ślini, przypomina mi mopsa – przyznał Tom, robiąc dziwny wyraz twarzy. Nutę rozbawienia z odrobiną zmieszania.
– Nie mogłeś się powstrzymać, co? – Wyprostowałem się, odgarniając z czoła kosmyki pozlepianych włosów.
– Nie moja wina, że tak wygląda – bronił się, unosząc ręce do góry. – Ej – szturchnął mnie lekko w bok – jak tak dalej pójdzie, to ta jemioła jest zupełnie niepotrzebna.
Miał rację, jak tak dalej pójdzie, to nie będę musiał jej stosować, choć mogłoby to być interesujące. Zmarszczyłem brwi. Uświadamiając sobie, że przecież jemu też się podobała, a przede wszystkim, że był pierwszy. A my nigdy nie wchodzimy sobie w drogę, jeśli chodzi o dziewczyny.
– Czy ty…? – zacząłem powoli, nie rozumiejąc jego postępowania.
– Jest twoja – przytaknął szybko. – Zauważyłem, że o wiele lepiej idzie jej dogadanie się z tobą niż ze mną. Ona już wybrała, tylko jeszcze tego nie jest świadoma. Daj jej czas – polecił, odchodząc stronę kuchni. – Powiem ci, że podoba mi się stan relacji, w której się z nią znajduję. Uświadomiłem sobie dość niedawno, że są więzi międzyludzkie, które bazują na takich potyczkach słownych, możemy się dogadać, ale nigdy nie moglibyśmy być razem. – Mówił to wszystko, gdy sprawnie poruszał się po kuchni, by zabrać dwie szklanki oraz coś do picia. – Nie wiem, czy rozumiesz, co mam dokładnie na myśli, ale tego raczej nie da się opisać słowami. Ja już się pogodziłem z tym faktem – dodał z nonszalancją w głosie, choć ciało zdawało się mówić, że wcale nie jest mu łatwo opowiadać te rzeczy na głos.
Gdy stał tak przede mną, zorientowałem się, ze założył koszulkę, tak jak mówiłem, co wydawało mi się teraz absurdalne, bo nie ma to teraz najmniejszego znaczenia.
Wróciliśmy w milczeniu na górę, ówcześnie przykrywając Nickę zielonkawym kocem. Zanim wdrapałem się na pierwsze piętro, dostrzegłem, jak pies zajmuje miejsce w jej nogach, żeby było im cieplej.
Cały czas słyszę słowa Toma w głowie, odbijają się w niej, jak kropla wody w studni, jak echo w górach. Z jednej strony się cieszyłem, a z drugiej miałem wyrzuty sumienia. I to ogromne.


*~*

Dawno nie spałam tak dobrze, jak teraz. Nic mi się nie śniło, co zdecydowanie mi dzisiaj odpowiadało, nie chciałabym, żeby moja wyobraźnia podkładała mi takie obrazy, jak zeszłej nocy.
Leżałam okryta ciepłym kocem na kanapie, nasłuchując wszystkiego wokoło. W nogach czułam ciepło drugiego ciała, za duże jak na kota, za małe jak na człowieka, więc musiał to być pies. Właśnie przypomniałam sobie o Hunterze, mam nadzieję, że Dominick się nim zajmie, bo na pomoc ze strony rodziny, a w szczególności Sophie, bym nie liczyła.
Uchyliłam lekko powieki i przetarłam je wierzchem dłoni, by pozbyć się z nich śpiochów. Salon, bo prawdopodobnie w nim się znajdowałam, pogrążony był w półmroku. Okna nadal były zasłonięte, nie paliło się ani jedno światło, nigdzie. Pomyślałabym, że dom jest pusty, ale przecież na górze  jest Bill i Tom, więc z pewnością nie jestem tutaj sama.
Chciałam wstać, ale usłyszałam szmer rozmowy, a potem tupanie bosych stóp o drewno. Momentalnie wróciłam do wcześniejszej pozycji, by zacząć udawać, że śpię. Może się nie zorientują.
Opanowałam oddech, by stał się płytszy i  by klatka piersiowa poruszała się o wiele wolniej, przymknęłam powieki oraz rozluźniłam wszystkie spięte mięśnie.
Jedynym miejscem, które cały czas mnie bolało, było podbrzusze, prawdopodobnie od tak dużej dawki śmiechu, dziwne uczucie, szczególnie, że tak dawno miałam powód do śmiechu.
Zaczęłam nasłuchiwać, próbując zachować się w miarę naturalnie, jak na osobą pogrążoną w śnie przystało. Ktoś przystanął tuż przy rogu kanapy, zdradził go ogon psa, który natychmiast zaczął się poruszać, bijąc mnie w kostki, na widok swojego pana. Zaraz potem zwierzę zeszło z mebla, co przekonała mnie, że pojawiła się druga osoba.
– Jost dzwonił półtorej godziny temu – zaczął pewnie pierwszy głos. Skupiłam się na jego barwie, żeby wiedzieć, kto i co mówi. – Musimy ją zbudzić, samej jej nie zostawimy – Wyłapałam pewność siebie w głosie, ale też pewnego rodzaju ciepło, które znałam tylko u jednej osoby. Nawet mój brat nie miał aż tak życzliwego tonu. Bill.
– Skoro nie obudziły ją nasze wrzaski, to raczej trudno będzie obudzić ją w ogóle – dodała druga postać. Zdecydowanie Tom. Ten zawsze brzmi tak samo.
– Wygląda jak księżniczka – szepnął jeden do drugiego, ale za nic nie mogłam ocenić który.
Początkowo nastała krótkotrwała cisza, a ja nawet nie zorientowałam się, że wstrzymuję oddech.
– Myślisz, że trzeba ją pocałować, jak Śpiącą Królewnę, żeby się obudziła?
– To bardzo możliwe – podpuszczał go.
Mimo że miałam zamknięte oczy, zauważyłam, że czyjaś twarz zbliża się do mojej. Czekałam na to, co wydarzyć się miało za chwilę. Za wcześnie, żeby interweniować. Wiem  jedno: żaden nie będzie mnie całował. Nie mogą.
– Ty, a może ona ma łaskotki? – podsunął Bill.
– Cykor – prychnął Tom. – Spróbuj to się przekonasz. Na trzy – uprzedził. – Raz. Dwa. Trzy.
Oboje zaczęli łaskotać mnie po bokach, trafili w mój czuły punkt. I można go było łatwo obrócić przeciwko mnie. Gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej, nie powstrzymując napadu chichotu, co spowodowało, że zderzyłam się z bliźniakami czołem.
Złapałam się za obolałą głowie, mroczki zatańczyły mi przed oczami. Zamrugałam kilka razy, aby czarne kropki zniknęły z moje pola widzenia.
– Widzisz? – rzucił zadowolony z siebie Tom z lekkim uśmiechem. – Mówiłem, że się obudzi.
Odrzuciłam kawałek ciepłego materiału na bok, złożyłam go na pół i przerzuciłam na fotel obok. Spojrzałam na braci, obaj byli ubrani, gotowi do wyjścia. Bill trzymał w ręce moje buty.
– Na mnie pierwszy sposób nie działa – parsknęłam w stronę Toma, przechodząc obok niego.
– Nie spałaś już wcześniej, kłamczuszku – zorientował się, obracając się w moim kierunku.
Sięgnęłam ręką w stronę Billa, dając mu znak, że może oddać mi moje obuwie. Od razu je założyłam, skacząc z jednej nogi na drugą. Przeniosłam wzrok na ich postacie, lustrowałam ich spojrzeniem jeszcze nie do końca przebudzonym po drzemce.
– Nicka – zwrócił się do mnie Bill – musimy jechać do studia, a że nikogo, prócz nas, nie ma w domu, to postanowiliśmy, że zabierzemy cię ze sobą, chyba że wolisz wrócić do domu.
– Nie, w porządku – odpowiedziałam niemal natychmiastowo. – Pojadę z wami, jeśli to nie problem. Muszę tylko wziąć plecak z góry i sanki.
Odwróciłam się, żeby wziąć swoje rzeczy, lecz słowa Toma zmusiły mnie do odpowiedzi.
– Masz tu sanki?
– No tak – mówię powoli. – Przyjechałam na nich.
– To co się nie chwalisz? W takim razie, jak będziemy mieć przerwę, to koniecznie musimy iść na górkę – zadeklarował.
Przyuważyłam, że Czarny kręci rozbawiony głową.
Cóż, nie spodziewałam się, że Kaulitz będzie chciał takie rzeczy robić.
– Ale czy ty przypadkiem nie jesteś za…
– Tak, jestem na to za stary – przerwał mi, poprawiając czapkę na głowie.
Spojrzałam na niego z ironią.
– Chciałam powiedzieć, że za młody i mały, ale skoro jesteś tego pewien, to nie mam wyjścia.
Poszłam pośpiesznie na górę po plecak i już miałam wracać do nich na dół, ale pozostawiony na wierzchu trójkąt pizzy uświadomił mi, jak bardzo głodna byłam, toteż najszybciej jak mogłam zjadłam go, wycierając usta w rękaw bluzy. Po kilku minutach siedzieliśmy w trójkę w czarnym saabie, który miał zawieść nas centralnie pod studio.



Słyszałam ich w pokoju obok. Nagrywali którąś z piosenek, ale nie szło im za dobrze, co chwila słyszałam jak przerywają grę i wymieniają się uwagami.
Siedziałam w pomieszczeniu z fortepianem, choć wcześniej stało tu pianino, tłumacząc tekst kolejnego utworu. Więc będę miała im do oddania dwa – Final Day, które zaczęłam tłumaczyć już wcześniej, ale nie udało mi się skończyć, i Monsoon.
Zastanowiłam się chwilę, teraz zostały mi już tylko dwie piosenki do przetłumaczenia, ale trochę więcej do wykaligrafowania. Aż sama się sobie dziwię, że tak sprawnie mi to wszystko idzie.
Spakowałam przybory do plecaka, po czym rozgrzałam palce. Chciałam zagrać coś na pianie, cokolwiek i kompletnie nie interesowało mi to, że mogłabym przeszkodzić w nagrywaniu płyty. Ani trochę, skoro miałam okazję, to chciałam z niej skorzystać.
Podobało mi się brzmienie tego instrumentu. Zawsze idealnie wpasuje się w mój nastrój, jestem dyrygentem swoich uczuć. Na jakiś czas, a potem czar pryska i znów wita mnie szara rzeczywistość.
Tym razem czar prysnął, zanim zdążył się pojawić i to za sprawą Toma, który bez ostrzeżenia wparował do tego pokoju. W dłoni trzymał paletkę do gry w ping-ponga.
– Zagrasz z nami? – zapytał, unosząc brew.
Uśmiechnęłam się przepraszająco.
–  Nie umiem – przyznałam cicho. – Ale jeśli mnie nauczysz, to ja nauczę cię gry na pianinie, a właściwie na fortepianie. Okej? – zaproponowałam, podchodząc do niego.
Wybałuszył oczy.
– Skąd wiesz, że nie umiem na nim grać?
– Wiem wiele rzeczy, Tom – powiedziałam mijająco śmiertelnie poważnym tonem. – A tak naprawdę, to zgadywałam. – Wzruszyłam ramionami.
– Dobra… – Dało się wyczuć niepewność w jego głosie. – Zobaczymy, na co cię stać.
Wypuścił mnie przodem w drzwiach, by potem poprowadzić mnie przez korytarz, obwieszony różnymi plakatami, płytami winylowymi oraz dyplomami, do miejsca, gdzie miała rozegrać się gra.
Początkowo byłam pozytywnie nastawiona do tej gry, ale przeliczyłam się, co do jej poziomu trudności. Wygląda niepozornie, a tak naprawdę to ping-pong nie jest taki łatwy, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Mimo starań Toma oraz Gustava i Georga, nie umiałam się nauczyć chociażby podstaw. A to za dużo siły, innym razem za mało, źle ustawiona paletka, stopa za bardzo wysunięta do przodu. Irytowało mnie to wszystko. Toteż dałam sobie z tym spokój, widząc jak chłopcy nie wiedzą, co mogą mi doradzić, bym nareszcie coś załapała. Ale obietnicy dotrzymałam.
Siedzę z Kaulitzem przy fortepianie, przed nami leżą nuty, które odstałam od Billa za zgodą menagera.
– Gotowy na nabycie nowych umiejętności?
– Zawsze – odpowiedział, kładąc dłonie na klawiszach, sprawiając iż wydały dźwięk. Niestety dla mnie niezbyt przyjemny.
Zamyśliłam się, uporczywie myśląc od czego by tu zacząć.

~
Sonia Szyndlarewicz- Ano witam Cię. Hm, powiem Ci, że tak właściwie to wszystko wyjaśnia się w epilogu, więc co by nie myśleć, za nic na razie się jej nie zrozumie. A widzisz, to taka pułapka, zastawiana na normalnych ludzi. Jak już to przeczytasz, nie będziesz mogła się oderwać. Chyba. Ty mi coś wybaczasz? Też mi coś. O, mącić w mózgu to ja każdemu uwielbiam.
Marta Rys- Geografia napisana, więc teraz możesz się w pełni skupić na tym oto powyższym tekście. Oh, doskonale o tym wiem, bo przecież "Komm" nie oznacza tego samego co "Noise", "Sonnensytem" tego samego co "Darkside Of The Sun", ale Nicka tego akurat nie mogła zmienić, toteż sobie po angielsku powiedziała. Przepraszam...? Chociaż nie, wcale nie jest mi przykro. Chociaż... Tom, smutno mi. Kto pożycza komuś skarpetki? Bill to debil, przecież to niehigieniczne. Może teraz też Ci się przydadzą chusteczki, co? Ja wiem, że ona jest pokręcona, ale żeby ją o kradzież posądzać? Toż to jej sanki, na których wcześniej jeździł Nick. 
Sylwia Szymańczuk- Zupełnie nie przeszkadza mi to, że "wypaliłaś" się w pisaniu sensownych komentarzy. Prawda? Też uważam to za urocze i jeszcze jak ją przytula, aż się przyjemnie z uśmiechem o tym pisało. Niby zniknęły, ale do teraz mnie kąsają. Odwiedzić, bym chciała, ale czasu nie ma, a sesja... oj, to trochę potrwa.
unnecessary- Wcale nie, słucham normalnej muzyki, przeważnie. Podpowiem Ci, że jeśli muzyka jest dziwna, jak w poprzedniej notce, prawdopodobnie ma w sobie ukryte wskazówki. A tamte dwie w szczególności, i nie chodzi tutaj o ich tekst. Widzisz, przewija się i zawsze mnie to dekoncentruje, bo momentalnie chcę dalej śpiewać "Schrei", a tu bum i okazuje się, że to "Scream". Musiałam trochę pocukrzyć, to tak na zmydlenie oczu, chwilowo. Nie zaprzeczę, coś między nimi jest. Tak, mnie też jest momentami trudno, aż naprawdę zastanawiam się, po co ja to w ogóle wszystko robię, istnieję?
Lovegood Adrianna- Francuski, gdyż jest to tekst o Świętym Dominiku, a tak poza tym, bardziej chodziło mi o teledysk. No jak widać może tego nie znać, nie ma czasu na czytanie książek. Cieszę się, bo to przeważnie dla Ciebie przysłodziłam. Oni też muszą jeść, okay? Naprawdę chcesz znać odpowiedź na to pytanie? Prędzej pójdzie na randkę z Tomem, aniżeli z Billem.  Ja Cię do niczego nie zmuszam, to Ty mnie zmusiłaś.

Nie jestem pewna, czy za tydzień będzie, ale mam taką nadzieję- 04.03

10 komentarzy:

  1. Z rozdzialu na rozdzial mam wrazenie,ze Nicka robi sie bardziej otwarta i bardziej im ufa. Bardzo milo ze strony Toma,ze nie bedzie sie mieszal w relacje brata i turkusowej,co prawda troche to do niego niepodobne xd
    Duzo weny zycze !:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Krótki, fajny i przyjemny... To lubię :)
    Nicka zrobiła się taka słodziutka, serio, zostaw ją taką... ♥
    Bill też jest słodziutki, ale wciąż wyobrażam go sobie jak Daniela, nie mam zielonego pojęcia dlaczego xd No serio, nie pasuje mi taki z czarną palmą na głowie.
    Ból w podbrzuszu, hmmm, skądś to znamy. Nie Nicka, to wcale nie od śmiechu.
    Te rozmyślania Billa o tkankach wyglądają jak wyjęte z naszych notatek z biologii xD Oj chodziło się do Satruniny, Billuś, chodziło XDDD
    Chciałam ci tylko zwrócić uwagę na opisy przyrody - są okej, są piękne, jak z wierszy, ale zachowaj umiar. Jeśli jest ich za dużo, sprawia to zły efekt, przynajmniej moim zdaniem. Tyle słów krytyki, wiem, że ją kochasz.
    Pierwszą posłuchaj, bo mam fazę, a drugiej nie musisz, bo wiesz, co tam jest... xd
    https://www.youtube.com/watch?v=74cpAbPRtyQ
    https://www.youtube.com/watch?v=p6Z-gsQLJjk
    Weny życzę, dziecinko, i humoru, bo wtedy najlepsze rozdziały powstają (nie myśl, że zapomniałam ten tekst Nicki do Toma, nadal używam go przy każdej okazji).
    Pozdrawia cię szanowna Darianna (a może Adrianna?) <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy zaczynałam ten rozdział myślałam, że wszystko się wyjaśni, ale kiedy zrozumiałam, choć troszeczkę Nicke, to teraz nie rozumiem Billa. Najpierw pomaga Tomowi poznać dziewczynę, apotem dochodzi do wniosku, że ona mu się podoba. "Nie zbadanie są ścieżki ich umysłów". Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni w następnych rozdziałach. Powodzonka! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze że Nicka nie jest kradziejem ale nie czepiam się po niej naprawdę wszystkiego można się spodziewać xdBill i Nicka są uroczy.Myślę że już się przyzwyczaiłam do nich ale ja i tak nie rozumiem wyboru turkuska (lubię tak na nią mówić). Faceci nie umieją mówić komplementów naprawdę xd "wygląda jak wiecznie śliniący się pies"serio? Ogólnie milusi rozdział süß ^^ Weny dużo i nie połam sobie rąk na tym snowboardzie bo jak będziesz pisać? Xxx Moja miśka ×_×

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra, zwracam honor - Royal Blood jest genialny zespołem i niedawno zakochałam się w ich twórczości. Wybacz, że tak się czepiam muzyki, ale jest to bardzo ważny czynnik poprzez który definiuję ludzi i który odgrywa bardzo ważną role w moim życiu. Widzisz, ja już od dawna ich nie słucham, więc totalnie nie pamiętam takich rzeczy.
    Odcinek przyjemnie się czyta, choć jest kilka niedociągnięć. Niemniej jednak widzę, że rozwijasz się. Jestem z ciebie dumna. Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  6. Juz jestem ! Od razu chciałabym Cie przeprosić za moją nieobecność tutaj ostatnio. Dużo się u mnie działo, a czasu niestety nie da się wydłużać bądź skracać w zależności od naszych potrzeb ;(.
    Przeczytałam ten rozdział oraz ten ostatni ( dwa w jednym) i przy obu miałam szeroki uśmiech na twarzy. Widać u Ciebie poprawę w stylu, jednakże nie to mnie najbardziej cieszyło, a sama treść tych odcinków. Wiesz jak miło patrzeć na Nicke, która powoli otwiera się na bliźniaków i coraz śmielej się z nimi zaprzyjaźnia? A wszystkie sytuacje typu : "zapomnialam skarpetek" lub "może trzeba ją pocałować jak księżniczke" czy "ślina z kącika ust " - jednym słowem? bezcenne.
    Oby tak dalej !!


    Pozdrawiam cieplutko, i życzę dużo weny!
    KBill

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj. Do niedawna oceniałam na Ostrzu Krytyki. Z dniem 21 marca, czyli w najbliższą sobotę, ruszy nowy projekt - Fuzja Ocenialni Wspólnymi Siłami, do której nasza ocenialnia także przystąpiła. Link do strony: http://wspolnymi-silami.blogspot.com/ . Twój blog jest w wolnej kolejce i postanowiłam go przygarnąć do swojej kolejki w Fuzji (stan mojej kolejki - http://wspolnymi-silami.blogspot.com/p/poczekalnia.html ). Do 20 marca (piątku) daję Ci czas, aby poinformowała mnie, czy wyrażasz zgodę na dołączenie do mojej kolejki, czy też wolisz pozostać w wolnej, informację wyślij mi mailem, podając nick i adres bloga, przez formularz na mojej podstronie: http://wspolnymi-silami-marta.blogspot.com/ . Pozdrawiam - Marta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz o tym,że już nie raz Cię zapraszałam ;)

    Poza tym.. TAK BARDZO SIĘ CIESZE,ŻE TEŻ JEDZIESZ NA KONCERT !!!! *___* !!!! *___* !!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. "Mroczki przed ovzami" - w tym momencie musiałam sie powstrzymać by nie wybuchnąć śmiechem gdy od razu skojarzyli mi sie bracia Mroczek z M jak miłość xD Ale tak... to jak to Tom rezygnuje? A ja już w sumie miałam trochę wrażenie że i Nicka zaczyna cos miętowego do niego mieć ^^ Trudno ich rozgryźć. Ale chociaż wiemy kto Toma grać na fortepianie nauczył xd wolę skrzypce, ale w sumie... pokocham wszystko co wyjdzie spod jego palców *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Nieeee! Tom idź sobie! Bill będzie grał! Czeeeeemu?!
    Spokój... Czemu jej nie pocałował?! Ja tam nadal czekam na ten pocałunek. Miał być w walentynki :C
    Rozdział super, cały czas przewijałam w dół, żeby sprawdzić ile mi jeszcze zostało, chciała, żeby wgl się nie kończył!
    I Nicka jest teraz taka...do kochania <3 Niech już taka zostanie do końca! <3

    OdpowiedzUsuń