Kroczyłam pewnie po
przepełnionym uczniami szkolnym korytarzu. Łokciami torowałam sobie drogę do gabinetu,
który powinnam była odwiedzić dawno temu. Następnym razem postaram się
zapamiętać wszystko, co może mi się przydać w późniejszym czasie.
W jednej ręce trzymałam
teczkę, od której zawartości zależało wiele, a najbardziej to to czy dalej będę
współpracować z zespołem. Przecież tekst może im się nie do końca spodobać,
chociaż szczerze muszę przyznać, że jestem zadowolona ze swojej pracy. Piosenka
jest wydrukowana oraz czytelna, teraz wystarczy im ją przekazać, a potem czekać
na ich reakcję i dowiedzieć się, czy odpowiada im taka wersja utworu. Oby im
się spodobała, bo głowiłam się nad nią do samego świtu.
Drugą dłoń zaciskałam
nerwowo na pasku plecaka przerzuconego przez jedno ramię. Stresowałam się, a
nienawidzę tego uczucia. Ściska mnie wtedy w żołądku i nie jestem w stanie nic
przełknąć, do tego dochodzi jeszcze sporadyczna chęć zniknięcia z danego
miejsca.
Tak też czułam się i
teraz. Mam ochotę rozpłynąć się wśród tych ludzi i obudzić się w zupełnie
innym, odosobnionym miejscu. Byleby było daleko, abym nie musiała znosić tych
wszystkich spojrzeń pełnych nienawiści lub pogardy, którymi coraz częściej
jestem obrzucana. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, bo takie zachowanie wobec
mnie jest zupełnie normalne, ale nie czułam się z tym komfortowo. Bowiem wiem,
że teraz źródło tkwi gdzie indziej. Rówieśnicy unikali mnie jak ognia, lecz nie
oznaczało to tego, iż będą sobie odpuszczać puszczanie plotek. Większość
uczniów połknęłoby haczyk i nawet nie zorientowaliby się, kiedy wylądowali w
paszczy rekina.
Wrażenie, że byłam
osaczona z każdej strony, denerwowało mnie jeszcze bardziej. Umiem trzymać
uczucia na wodzy przez długi okres, ale nie jestem ze stali. Nikt nie jest.
Kiedyś pęknę jak mydlana bańka i zroszę wszystkich wokół swoim trudnym do
zaakceptowania położeniem. Pokażę, jak to jest, gdy większość ludzi zaczyna cię
ignorować. Przysięgłam to sobie jakiś czas temu, lecz jak na razie nie udało mi
się tego dokonać.
Tak więc, idę z uniesioną
dumnie głową, nie przejmując się otoczeniem (a przynajmniej starając się, by
tak to wyglądało). Mam obrany cel i powinnam się go kurczowo trzymać. Oddycham
płynnie, choć serce kołocze mi niebezpiecznie w piersi. W miarę możliwości
staram się unormować niespokojne drżenie dłoni.
W tym momencie do moich nozdrzy
dolatuje tak dobrze mi znany zapach. Połączenie owoców truskawki z mielonym
imbirem. Tak pachniała tylko jedna ze znanych mi osób. I definitywnie nie
powinnam czuć jego wody kolońskiej. Co prawda nie ma go już od dłuższego czasu,
ale jego charakterystycznego zapachu nigdy nie zapomnę. Stał się on moim
koszmarem, zarówno jak jego osoba.
On nie mógł wrócić, przecież wyjechał, przysięgając, że już
nigdy nie przekroczy granicy tego miasta, że nie chce mieć ze mną do czynienia.
A właściwie uciekł, bo bał
się odpowiedzialności, tym samym zostawił mnie samą z problemem. Tchórz jeden,
który ratował swoją dupę za wszelką cenę. Ważne, że to mu się chociaż w życiu
udało.
Zaniepokojona zaistniałą
sytuacją, przyśpieszyłam kroku. Z zamyślenia nie zauważyłam, że zadzwonił
dzwonek, obwieszczający początek zajęć w placówce. Dochodząc do drzwi gabinetu
lekarskiego, uspokoiłam się. Woń słodyczy nie chciała mnie opuścić ani na krok.
Sądziłam, że zniknie wraz z tłumem za drzwiami do klas. Przystanęłam na moment
przed moim celem, po czym delikatnie zapukałam w drewno. Po korytarzu, niosącym
echo, odbił się głucho ów dźwięk.
- Proszę.- Usłyszałam niewyraźny
głos kobiety.
Nieśmiało otworzyłam
drzwi, jakbym się bała, że za nimi ujrzę kogoś innego, niż kobietę z brązowymi
włosami, upiętymi w koka z formularzem wypełnionym do połowy w ręce.
Zielone wzory, które
denerwowały mnie za każdym razem, gdy musiałam przebywać w tym pomieszczeniu
dłużej niżby wypadało, zdawały dodawać mi dzisiaj otuchy. Jakby zapewniały
mnie, że jestem tutaj bezpieczna.
Zamknęłam za sobą drzwi i
usiadłam naprzeciw pielęgniarki.
- Kogo ja to widzę. A
kiedy to miało się zgłosić do kontroli?- zapytała z ciepłym uśmiechem na
ustach.
- Dawno- rzuciłam oschle.
Dziś nie jestem i raczej
nie będę skora do rozmów.
- Zły dzień?-
Powiedziawszy to, wyciągnęła z jednej z szuflad małe lusterko.
- Tak. Od wczoraj-
uściśliłam, bacznie ją obserwując.
- Dobrze, możesz mi o tym
opowiedzieć, jeśli masz na to ochotę- zachęciła.- Przekręć głowę w prawo.
Wykonałam jej prośbę,
mocno zaciskając przy tym szczękę.
Podała mi do rąk
przedmiot, który wcześniej wyciągnęła.
- Spójrz na nos, wydaje mi
się, że jest już dobrze wygojony.
Zerknęłam na swoje
odbicie. Gdyby postawili mnie w grupie dziewczyn, niczym bym się nie
wyróżniała, poza kolorem włosów. Przeniosłam swój wzrok na nos. Wyglądał tak
samo z tym, że patrząc na niego z boku, dało się zauważyć, że jest lekko
krzywy. Cóż, da się to załatwić kilkoma sztuczkami. Nie uśmiechało mi się
wczesne wstawanie, by ukryć ten defekt, ale z takim garbem przecież nie będę chodzić.
Jak mus to mus. W sumie to za dużej różnicy mi nie zrobi, dam radę.
Oddałam lusterko w ręce
kobiety.
- To jak? Opowiesz mi co nieco?-
Pochyliła się nad biurkiem.- Wiesz, że możesz. To część mojego fachu, a ty,
Nicka, wydajesz się czymś poirytowana.
Aż tak to po mnie widać?
Szlag by to, muszę się nauczyć lepiej maskować uczucia.
Wyprostowałam się sztywno
na krześle, nie zwracając uwagi na przenikający mnie wzrok brunetki.
Chociaż nie, nie chcę stać
się kamieniem z tym samym wyrazem twarzy i z jedną pozycją na zdjęciach.
Westchnęłam, kładąc na
blat czerwoną teczkę z książkowymi cytatami na okładce.
- Jestem wkurzona na dwie
osoby, które obraziły mnie, choć nie są do końca tego świadome- powiedziałam w
końcu.
Niebieskooka przeniosła
wzrok na teczkę.
- Zgaduję, że nie chcesz,
bym ją otwierała.
Skinęłam lekko głową.
- Dobrze, w takim razie, w
jaki sposób cię uraziły?
Odsunęła się na krześle,
żeby sięgnąć po grubą księgę na regale za biurkiem.
- Oglądała pani wczoraj
telewizję? Albo słyszała chociaż plotki?- spytałam, nie wiedząc jak jej
wytłumaczyć położenie, w którym się znalazłam.
- Wiesz, że ze mnie
straszna plotkara.- Uśmiechnęła się szeroko.- Więc chodzi o bliźniaków Kaulitz?
Nie było to pytanie, ale
wolałam na to odpowiedzieć.
- Tak- potwierdziłam.- Po części
rozumiem to, co zrobili i po co to zrobili, ale jest mi przykro. Nie tego się
po nich spodziewałam- przyznałam rozżalona.- Myślałam, że są inni. Jak widać,
pomyliłam się w ich ocenie.
- Nie skreślaj ich z tylko
jednego powodu. Przynajmniej nie teraz, daj im szansę wytłumaczyć to-
doradziła, po czym wyciągnęła pudełko z cukierkami pudrowymi.
Nie wiem jak ta kobieta to
robi, ale zawsze ma pod ręką coś, dzięki czemu jest w stanie poprawić mi humor.
Co, jakby się tak bardziej zastanowić, wcale nie jest takie trudne. Wystarczy,
że ma się pod ręką słodycz i można ze mną zrobić teoretycznie wszystko. W
praktyce jestem bardziej powściągliwa.
Wskazała dłonią na
pudełko.
- Częstuj się.
Wzięłam jednego cukierka i
wsadziłam go do ust.
- Tyle, że ja nie chcę usłyszeć
wyjaśnień. Wystarczy mi to, czego już się nasłuchałam. Nie chcę usłyszeć
jeszcze jednej wersji tego samego zdarzenia. Co się stało, już się nieodstanie-
wyrecytowałam na jednym wdechu.
- Rozumiem, ale musisz się
liczyć z tym, że w ten sposób okłamujesz samą siebie. Tylko od nich jesteś w
stanie uzyskać prawdziwą odpowiedź- przypomniała, gdy już stałam do niej tyłem.
Chwyciłam za klamkę, a
zimny metal chłodził rozgrzaną skórę dłoni.
- Wolę żyć w niewiedzy-
odpowiedziałam, nie do końca zgodnie z prawdą, na jej radę. Gdy nie usłyszałam
nic więcej, wyszłam kierując się w stronę klasy, w której bliźniacy powinni mieć teraz zajęcia.
Nie poczułam się lepiej,
dzieląc uczuciami ze starszą osobą, wręcz przeciwnie- dopadły mnie jeszcze
większe wątpliwości. A tego nie znoszę najbardziej.
Po raz drugi zapukałam do
drzwi, tym razem do klasy trzydzieści siedem. Otworzyłam je, wychylając tylko
głowę. Rozejrzałam się po klasie, a widząc czarną burzę włosów obok czapki,
spod której dało się dostrzec dredy, uśmiechnęłam się ukradkiem zadowolona, że
nie pomyliłam sal.
Zwróciłam się w stronę
nauczyciela, prowadzącego lekcję. Mina mi zrzedła, kiedy zorientowałam się, że
to nie kto inny, jak dyrektorka; kobieta, która, gdyby mogła, zabijałby samym
głosem.
- Mogę porozmawiać z
Billem i Tomem?- spytałam, głośno przełykając ślinę.
- Jeśli musisz- mruknęła
niezadowolona starsza profesor.- Chłopcy, wyjdźcie z klasy.
Wśród uczniów rozniosły
się szepty, lecz momentalnie ucichły, gdy lekcja została prowadzona dalej.
Odczekałam aż znajdą się
na korytarzu obok mnie i zamknęłam za nimi drzwi.
- O co chodzi?- Szept
Billa uświadomił mi, że nie zamieniłam jeszcze z nimi słowa.
- Nie musisz szeptać-
wyszeptałam.- Mam dla was przetłumaczony tekst. Jest wydrukowany, więc bez
trudu się z niego rozczytasz. Na razie mam jedną i jest to Ich Breche Aus czyli Break
Away.- Podałam mu kartkę z obiema wersjami.
- Nareszcie- wtrącił Tom.-
Myślałem, że zapomniałaś.
Zgromiłam go surowym
wzrokiem.
- Ja nie zapominam. Nigdy-
wycedziłam wściekle.
Zwróciłam się do jego
brata.
- Chcę dowiedzieć się, czy
odpowiada ci ten tekst. Jeśli tak, zabiorę się za następne.
- W domu przeczytam i dam
ci znać, ok?- Chwycił kartki i złożył je na pół.
- Jasne- odpowiedziałam z
zamiarem oddalenia się, bo zrobiłam to, co do mnie należało.
- A, Nicka!- zawołał czyiś
głos.- Jestem ci winien wyjaśnienia.
- Nie- przerwałam,
odwracając się do braci przodem.- Nie chcę ich słyszeć. Wystarczy mi to, co już
wiem. I tam mam tego dość.
- Ale ty nic nie
rozumiesz- zaprotestował, podchodząc do mnie.
- Rozumiem aż za wiele-
burknęłam.- Wybacz, ale muszę iść. I wy też powinniście. Ta kobieta mnie
nienawidzi, więc radzę szybko wracać na zajęcia- wyszeptałam ze złowieszczym
półuśmiechem.
Odwróciłam się od
bliźniaków, po czym zniknęłam za szafkami, głośno wpadając na jedną z nich.
…
Po telefonie od Kaulitza
zabrałam się za tłumaczenie kolejnego utworu. I tym razem najpierw pisałam na
komputerze, więc zajęło mi to zdecydowanie mniej czasu. Jakbym się uparła,
mogłabym przetłumaczyć i dwie. A tak to miałam w dłoni tekst Der Letze Tag.
Dominick wszedł do mojego
pokoju z dziwnym wyrazem twarzy.
- Znowu nie pukasz-
powiedziałam zdenerwowana tym, że nigdy nie może tego zapamiętać.
Szybko starłam łzy
wzruszenia, który spływały mi po policzkach po raz kolejny, czytając utwór
zespołu. Odwróciłam się na krześle w jego stronę.
- Nie uwierzysz, kogo
widziałem.- Zdawał się nie usłyszeć mojej uwagi.
- Jak mi nie powiesz, to z
pewnością nie uwierzę- zauważyłam, siadając obok niego na łóżku, uprzednio
wstając z krzesła.
- Nicka, widziałem go. On
wrócił- powiedział, marszcząc brwi. Potarł dłonią nasadę nosa.
- Kto? Dominick, powiedz
kto- naciskałam. Nie podoba mi się jego postawa. Coś jest nie tak.
- Tay. Jest tutaj.
Otworzyłam szeroko oczy,
zdumiona. Zakryłam usta dłonią, bo bałam się, że jeśli tego nie uczynię,
krzyknę. Czułam jak w szybkim tempie krew odpływa mi z twarzy, bledłam.
To niemożliwe. On nie ma
prawa tu być. Nie teraz. Ale… jeśli to prawda, wiem skąd wziął się jego zapach
w szkole. Tylko po co on wrócił? Mówił, że nie chce widzieć tego miasta na
oczy. Przyjaciel, który postanowił uciec. Teraz jest tutaj.
Ogarnął mnie dziwny chłód.
Musiałam wyjść.
- Nick, boję się-
wydukałam, powstrzymując drżenie głosu.- Muszę się przejść.
Wstałam z łóżka, chwyciłam
skórzaną kurtkę z oparcia i ponownie zwróciłam się do brata.
- Masz zapalniczkę?
Sięgnął do kieszeni i
podał mi ów przedmiot.
- Rodzice są na dole?-
zapytałam, bo nie słyszałam, by wrócili do domu.
- Tak, siedzą w salonie.-
Popatrzył na mnie zmieszany.- Czy ty…?
Rzuciłam mu wymowne
spojrzenie. Narzuciłam kurtkę na ramiona, wsadziłam zapalniczkę w usta, po czym
otworzyłam okno na oścież. Przeszłam przez framugę, chłodny wiatr smagał mój
policzek. Ślady po wcześniejszych łzach błyszczały w księżycowym świetle.
Zeskoczyłam z okna, co nie obyło się bez bólu w kostkach. Wyprostowałam się,
trzęsąc, by udać się w miejsce, do którego niegdyś uciekałam. Do bazy.
~
Kolejny wpis- 21.01
Lovegood Adrianna- A co to, wyścig szczurów, że się tak ekscytujesz? Masz rację, jestem straszna, ale to chyba już wszyscy wiedzą. Odpowiadam na każdy komentarz, bo mogę wtedy przekazać Wam, czytelnikom coś od siebie. Ale jak to? Jak możesz? Tom? Dobra, po części się z Tobą zgadzam, ale tylko po części! Jeszcze zdążysz go znowu polubić, a potem po raz drugi znienawidzić. Tak jest, Team Bill. Zdradzę Ci sekret, ale nikomu nie mów, okay? To z sałatą lodową i kapustą pekińską z życia wzięte jest. A dokładniej, to mnie się te dwa warzywa ciągle mylą...
Rose Kaulitz- Przepraszam, mam nadzieję, że potem coś zjadłaś. Lepsze dla nich kujonica niż kuzynka, lecz masz rację to było niemiłe. Wpadam do Ciebie i jakoś wpaść nie mogę.
unnecessery- Akurat Tolkiena przebrnęłam w bodajże miesiąc i zdecydowanie nie zamierzam wracać do tej lektury, choć ciągnie mnie by przeczytać Władcę Pierścieni. Każdemu podoba się co innego, a jak wiadomo twórczość Tolkiena jest specyficzna, Jest wiele celów życiowych, a to z pewnością się do nich zalicza. Mogę przybić Ci żółwika (piątek nie lubię) bo sama należę do takich osób. Wzięłam sobie wszystkie Twoje rady do przeanalizowania i stwierdzam, że tylko niektóre z nich wykorzystam. Oczywiście resztę będę brać pod uwagę, ale pozostaną one dla mnie mniej więcej w tym samym stanie. W sumie masz rację, powinnam bardziej akcje rozwijać, bo tak to tylko lanie wody, z którego nic nie wynika. Nauczyć czegoś czytelnika poprzez swój tekst jest niebywale trudne, a wnioski same z czasem się wyciągają. W szczególności na koniec historii.
Marta Rys- Pewnie, że Ci wybaczę, chociaż mam ochotę napisać coś zupełnie innego. A nie mówiłam? Trzeba było zjeść więcej. Czy się obrazi, pewna nie jestem, sama zobacz. Zamorduję Cię kiedyś za tak dużą dawkę miłości do mojej osoby, obiecuję.
KBill- To nie talent, to lenistwo. Czasami mam wrażenie, że stoję tam między Nicką i Nickiem i widzę wszystko, co oni tam robię. Prawdopodobnie dla tego, że bardzo mi przypominają pewne rodzeństwo. Wiesz, zawsze możesz ją sobie zrobić. No ja mam nadzieję, że na jakiś czas, bo inaczej to... w sumie to nawet nie wiem co, ale coś na pewno. Ano powiedział to po to, by nie wpaść w jeszcze większe bagno. Gdyby Tom powiedział, że to ich kuzynka, siedziałby w tym bagnie po uszy, a tak to ma je tylko do kolan. Spierze się.
Sylwia Szymańczuk- I doczekałam się tych zdjęć, są cudne. Nie krępuj się, możesz jeść.
Rosemary- Wybaczam, choć uważam, że nie mam za co. Miało to być postanowienie noworoczne- dłuższe rozdziały na blogu, ale jak widać szlag to trafił i są w efekcie takie same, krótkie. Chociaż na ferie zamierzam się bardziej do tego przyłożyć, więc może będą dłuższe odcinki. To ja będę czekać na to rozwinięcie.
Znowu pierwsza :3
OdpowiedzUsuńTak coś myślałam, że ta sałata lodowa i kapusta pekińska to z twojego życia. Instynkt pisarski.
Co mnie rozbawiło: "- Nie musisz szeptać- wyszeptałam.". Takie drobne zdanie, a wywołało uśmieszek rozbawienia na mojej brzydkiej, acz optymistycznej gębie.
Dzisiejszy rozdział taki tajemniczy bardzo... Zdziwiłaś mnie tym Tayem. Ja byłam przekonana, że jej życie miłosne było ciszą... A tu bum! jakiś Tay się zjawia. I na dodatek "Baza". Ciekawe co to *obstawia możliwość szałasu ukrytego w krzaczkach albo domku na drzewku w którym piła herbatkę z pluszakami*.
Życzę ci weny i czasu, żebyś pisała nadal regularnie, nie to co ja i moje wypociny ;-;
Źle, źle, źle! :C Kim jest ten Tay? Mam złe przeczucia :/ Do tego die Zwillinge dalej nie pogodzili się z Nicką! Myślałam, że teraz już sobie wszystko wyjaśnią, ale ona jak zwykle robi swoje cyrki >< Aghm i co to kurde jest baza? Nwm czemu ale kojarzy mi się z jakąś norą w ziemi z dużą ilością gratów. XD Jestem na 99% pewna że ona chce spalić tą "bazę" albo jakieś rzeczy,które w niej trzyma. Tylko jeśli to ta 1wsza opcja to jak spalić ziemię? (': Wgl przez chwilę po przeczytaniu myślałam czego nie było i się zorientowałam, że perspektywy Kubusia (będę go tak nazywać aż po grób ^^) nie było :CCC.... Chyba, że po prostu jestem aż tak ślepa i przeoczyłam, co też jest możliwe. >< Ale wybaczę ci, bo ten rozdzialik był wciągający i taki hipnotajznig @_@ xxx Weny i jeszcze więcej miłości xxx<333333
UsuńOh.... Tak bardzo przykro,że Nicka nie chce słuchać wyjaśnień Billa jednakże mi też byłoby przykro na jej miejscu.
OdpowiedzUsuńPoza tym nowy bohater... Tay !!! Kim on jest i czego od nich chce?!
Ah zapraszam zapraszam, dużo nie masz do nadrabiania ;)
Interesuje mnie kim jest Tay. Dlaczego dziewczyna tak bardzo jest przerażona, słysząc ze wrócił. Ciekawe dlaczego?
OdpowiedzUsuńDobrze, że Nicka nie chciała słyszeć wymówek bliźniaków - ja na jej miejscu też uniosłabym się dumą:D
Czekam na nowość, życze dużo weny,
zapraszam do siebie,
KBill
Odcinek przeczytałam jeszcze w szkole i muszę przyznać, że jest o niebo lepszy od poprzedniego! Widzę, że mój komentarz uzmysłowił ci kilka spraw i o to mi chodziło :) Nie wiem, czy nauczenie czegoś czytelnika poprzez tekst nie wydaje mi się trudne. Czasem jedno zdanie wyrwane z kontekstu sprawia, że zastanawiam się nad nim godzinami, bo zadziwiająco trafnie określa coś, co na przykład dzieje się w nas. Tak naprawdę tu nie chodzi stricte o naukę, a o to, żeby coś komuś uzmysłowić, zwrócić na coś uwagę właśnie poprzez zamieszczenie określonego wątku w opowiadaniu. Nie wiem, czy czytałaś moje poprzednie opowiadanie, ale w tymże opowiadaniu ojciec głównej bohaterki był gejem, czego ona nie potrafiła zaakceptować - to zwrócenie uwagi na homoseksualizm z nieco innej strony niż zazwyczaj jest to pokazywane w mediach.
OdpowiedzUsuńZnowu piszę nie o tym, o czym powinnam. Tak więc wracając do meritum, tak jak już napisałam odcinek jest dużo lepszy i tego się trzymaj dziewczyno. Nie warto iść po najmniejszej linii oporu. Jeśli nie masz pomysłu to odpuść sobie jedną środę. Czasami trzeba trochę 'odpocząć' od pisania, nabrać dystansu do tego, co się piszę (wiem - to niezwykle trudne, ale czasem warto trochę nad tym popracować) i nazbierać garść nowych inspiracji, chęci do działania.
Przez moment chciałam napisać, że Nicka nie powinna być taka oschła dla bliźniaków, ale moją drugą myślą było, że czasem takie tłumaczenia jeszcze pogarszają sprawę. Wydaje mi się, że cała trójka powinna przemyśleć sobie, co się stało. Ale znowu z drugiej strony wydaje mi się, że Nika nie ma dystansu i bierze wszystko do siebie. To nie jest dobra cecha - bardzo utrudnia życie i stosunki międzyludzkie.
O co chodzi z tym chłopakiem? Wydaje mi się, że nie jest pozytywną postacią, bo wtedy Nicka nie zareagowałaby z taką paniką. Przypuszczam, że jest to ktoś, kto kiedyś wyrządził jej krzywdę i która być może zaważyła na tym jak dziewczyna dzisiaj się zachowuje.
Ściskam i wracam do mojego opowiadania, a tymczasem tobie życzę nowych pomysłów.
P.S. Tak z perspektywy: o co chodzi z tym wątkiem z Simon? Dziewczyna poszła do bliźniaków, a ich matka tak po prostu wzięła ją na zakupy ani nie znając, ani nie pytając jej o znanie. Myślałam, że Simon zabierze ją na koncert po tych zakupach, a ty urwałaś wątek i zbiłaś mnie z pantałyku.
Nooo zaczyna sie robic ciekawie. Tajemniczy Tay....cos czuje,ze narobi zamieszania ;) No i obrazona Nicka na Kaulitzow.... w sumie...to moglaby ich wysluchac jak nie teraz to pozniej. Troche szkoda by ich relacje sie popsuly.
OdpowiedzUsuńOczywiście,że Ci wybaczam ! :*
OdpowiedzUsuńJa też teraz stoję krucho z czasem, nawet nie mam kiedy zdjęć porobić ;x
Przez te egzaminy nabawię się rozstroju żołądka normalnie ;x
Jest godzina 23:32 a ja właśnie skończyłam się uczyć...a to jeszcze nie wszystko ;x
Znowu krótko :C
OdpowiedzUsuńAle za to rozdział zarąbisty :D
Nie wiem czemu nie chce wyjaśnień chłopców, dziwna jest xD To ich sprawa a ona sugeruje się słowami innych tylko nie ich. :/
Nie wiem jeszcze kim jest ten cały Tay, ale czuję, ze będą przez niego kłopoty.
Lecę dalej, może doczytam to dziś xD