środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 18

O, witam Was w nowym roku. Jakoś specjalnie się nic nie zmieniło... Proszę, proszę mamy tutaj dorosłą osiemnastkę.


18.

Koncentrowałem się. W tym momencie stałem na jednej z mniejszych scen, na których udało mi się już stać. Uchyliłem lekko powieki, unosząc przy tym jedną brew. Omiotłem spojrzeniem wszystkie zebrane osoby przede mną.
Z tyłu stali chłopcy, rozgrzewający ręce do zagrania utworów. Odwróciłem się do nich z zachęcającym uśmiechem, na co wszyscy zgodnie skinęli głowami. Poprawiłem słuchawkę w uchu, by przypadkiem mi nie wypadła, co dość często mi się zdarzało.
Słysząc pierwsze nuty, zwróciłem się w stronę publiki, która wpatrywała się w nas jak w obrazek. W ich oczach byliśmy kimś wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju, a przynajmniej u części osób byliśmy. Nieprzeciętni. Wczułem się w rytm, dosłownie za kilka sekund zaczynam swoją część. Przymknąłem jedno oko, a gdy usłyszałem prawie niedostrzegalną dla kogoś z zewnątrz pauzę, wprowadziłem swoje struny głosowe w ruch.
Wyraźnie akcentowałem wyrazy do tego przeznaczone. Z każdą chwilą zatracałem się jeszcze bardziej w szaleństwie muzyki, które towarzyszyło mi od dzieciństwa. Skoro Gus, Georg i Tom dają z siebie, ile mogą, przy każdym występie, ja zamierzam dać z siebie jeszcze więcej. Wszystko musi wypaść perfekcyjnie albo doskonale, byleby nie przeciętnie.
  Wraz z moim głosem ściszał się też bas, by potem zagrać jeszcze głośniej, przebić się przez dźwięki wydawane przez inne instrumenty. Na scenie czułem, że żyję i to właśnie z nią wiążę plany na przyszłość, bo wręcz nie wyobrażam sobie życia bez tych wszystkich małych i dużych koncertów. One już stały się częścią mnie i mojego świata, a ja stałem się częścią nich.
Po zakończeniu dwóch wybranych przez całą czwórkę piosenek, stałem w pełni z siebie i z reszty zespołu zadowolony. Pojedyncze krople potu perliły mi się na czole, nie ze względu na wysiłek, lecz z okropnej duchoty panującej w pomieszczeniu.
Długo nie musieliśmy czekać na nagrodę, oklaski oraz okrzyki idealnie spełniły jej rolę. Uśmiechnąłem się usatysfakcjonowany, zabierając mikrofon ze sobą. Poprawiłem chustę na ramieniu, która przytrzymywała gips nieruchomo. Całe szczęście, że niedługo mi go zdejmą, bo zaczynam się czuć brudno.
Skrzywiłem się na myśl, co mogę zobaczyć po zdjęciu takiego rodzaju opatrunku. Jednak szybko oddaliłem od siebie ten obraz, nie pora teraz na rozmyślanie o takich rzeczach.
Najważniejsza część show właśnie się zacznie. Jeden podpunkt wykonany, więc czas zabrać się za drugi. A ta część w zupełności należy do Toma, niech się tym razem wykaże, bo ostatnio był jakiś przymulony.

                                                                    *~*                                                 

Minął dzień, a ja wciąż nie mogłam poskładać wydarzeń z wczorajszego dnia do kupy.
Simone.
Hunter.
Rzemyk.
Wyścigi.
Za dużo tego na raz, zaraz nie będę mogła normalnie odpowiadać na podstawowe pytania, za względu na mój przegrzany organizm.
Oglądałam piorunująco nudny program o leniwcach w specjalnym dla nich ośrodku, gdzie przebywają w momencie, gdy najbardziej tego potrzebują. Jakże ekscytująco i niezwykle szybko rozgrywała się walka pomiędzy osobnikami tego gatunku.
Nawet moje myśli zaczynają być sarkastyczne. Pozostawmy to bez komentarza, jeszcze ciekawe wnioski z tego powychodzą.
Dzień, jak co dzień. Nie wyróżniał się niczym szczególnym. Lekcje minęły zaskakująco szybko i bez zbędnych uwag nauczycieli, co do mojej skromnej osoby. Zupełnie jakby sobie odpuścili, ot tak. A to przecież do nich niepodobne, coś musiało być na rzeczy. Albo ktoś. Tylko co lub kto? Z dnia na dzień nikt się nie zmienia, a do tego wszyscy w tym samym czasie, co do osoby. Jakby się zmówili.
Po powrocie do domu nie miałam nic interesującego do roboty, chociaż powinnam zabrać się za tłumaczenie kolejnego kawałka, ale uznałam, że pierw oddam im ten gotowy i dopiero potem zobaczę, co da się zrobić z resztą. Także siedzę w salonie, na kanapie, oglądając odmóżdżające programy, obok mnie siedzi Dominick całkowicie pochłonięty szukaniem czegoś w internecie, a od czasu do czasu zapisując coś na pomiętej kartce z kalendarza.
Odwróciłam głowę w jego stronę, jednym okiem przyglądałam się mu, zaś drugim sprawdzałam co dzieje się na ekranie.
- Co robisz?- spytałam, wciąż przewijając kanały w telewizji. Zatrzymałam się dopiero, gdy natrafiłam na stację muzyczną.
- Szukam potrzebnych informacji- mruknął, notując numer telefonu na kartce.
Westchnęłam, jak zwykle zwięzła odpowiedź. Jak jest zajęty to wręcz nie da się z nim nawiązać kontaktu.
Do podnóża kanapy przydreptał uradowany rottweiler.
- Wskakuj- zachęciłam go, klepiąc dłonią koc, na którym siedziałam. Ostatecznie pomogłam psiakowi wejść, bo bidulka nie mógł sobie poradzić ze wskoczeniem. Ułożyłam go sobie na kolanach i zaczęłam drapać za uchem, co ewidentnie mu się spodobało, bo zaczął wesoło dyszeć.
Nick odłożył laptopa na bok. Rozciągnął się leniwie, ziewając, i skierował swoje miodowe oczy na mnie.
- Jak sprawdzian?
Spojrzałam na niego spod uniesionych brwi.
- Nie mów, że cię to interesuje- powiedziałam lekceważąco.- Poszedł mi dobrze.
Trochę gorzej niż dobrze, ale nie musi tego wiedzieć.
- To dobrze, bo ja właśnie znalazłem uczelnię- odpowiedział niby od niechcenia, a mimo to kąciki jego warg ułożyły się w nieśmiały uśmiech.
- Naprawdę?- niedowierzałam.
- Nie, na niby- sarknął. Przewrócił teatralnie oczami.- Muszę tylko zadzwonić.
- To na co czekasz?- rzuciłam, ściszając pilotem głośność telewizora.- Dzwoń. Teraz- ponagliłam, pieszcząc kulkę zwiniętą na kolanach.
- Jutro, muszę jeszcze coś sprawdzić.- Zbył moją prośbę machnięciem ręki.
- Rób jak chcesz.- Odpuściłam, przechylając głowę, by lepiej widzieć teledysk.
Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy między sobą, pogrążeni we własnych myślach lub zainteresowani piosenkami, lecz odgłos burczącego brzucha zwrócił uwagę Nicka. Posłał mi półuśmieszek, na co tylko wzruszyłam ramionami.
- Jestem głodna, zróbmy coś do jedzenia- zajęczałam, wstając z kanapy, uprzednio przenosząc drzemiącego Huntera na beżową tkaninę.- Chodź, pomożesz mi.
- Ale ja…- Zaczął protestować, a mimo to podążył za mną do kuchni.
- Nie jesteś teraz zajęty to mi pomożesz- skwitowałam sięgając w stronę jednej z półek.
- No dobra, to co mam zrobić?- Podszedł przyglądając się moim ruchom.
- Wyciągnij kukurydzę, czerwoną fasolkę i groszek z tamtej szafki.- Wskazałam palcem trzecie drzwiczki od lewej.- I odcedź od nich wodę. Zrobimy sobie tortille, hm?- zaproponowałam, wyciągając pierś z kurczaka z lodówki.
Sięgnęłam po nóż, po czym pokroiłam mięso w kostkę i wrzuciłam na rozgrzaną patelnię. Posypałam przyprawą do gyrosa i przykryłam przykrywką, by mięso szybciej się usmażyło.
- Kapusta pekińska czy lodowa?- Usłyszałam brata, który stał z dwoma warzywami w dłoni, nie wiedząc, który z nich powinien wybrać.
- Pekińska- odpowiedziałam.- Lodowa to sałata.
Upiłam łyk wody z butelki. Założyłam za ucho niesforne kosmyki włosów.
- Pokrój najdrobniej jak potrafisz- poinstruowałam i popatrzyłam na niego. Ściągnęłam brwi.- Powiedziałam pekińska, prawda?- Chciałam się upewnić.
- No tak, a co?- zapytał zdumiony, odkładając nóż na bok.
- To jest lodowa, Nick- skarciłam go. Uśmiechnęłam się, zabierając sałatę w celu podmienienia ją na właściwą zieleninę.
- Nigdy się nie nauczyłem tego w dzieciństwie, to i teraz tego nie zapamiętam.- Westchnął, kiedy mieszał zawartość półmisku, do którego wcześniej wkroiliśmy pomidory, oliwki oraz dorzuciliśmy warzywa, które miał za zadanie odcedzić.
Gdy kurczak był gotowy, zdjęłam go z palnika. Starłam ser i poprosiłam Starszego, by wyciągnął przygotowany już wcześniej sos z jogurtu, pieprzu oraz odrobiny ziół, w tym czosnku z lodówki.
- Nicka- zagadnął.- Wiesz, że jest pizza w zamrażarce?
- Niemożliwe- odpowiedziałam od razu. - Sprawdzałam wcześniej i jej nie było.
- A jednak ją znalazłem, ale już trudno. Zjemy to, co upichciłaś.- Wrócił z sosem w ręce.
- Razem to ugotowaliśmy- sprostowałam.- Teraz tylko w placki to pozawijać i możemy zasiadać do stołu- podsumowałam, biorąc ciasto w jedną rękę.
- Jesteś pewna, że nie ma w nich mleka? Wiesz, że nie toleruję laktozy.
- Wiem, i zapewniam cię, że nie ma tutaj ani krzty mleka. Sama chemia- pocieszyłam go, dając kuksańca w bok.
Z przygotowanych przez nas składników wyszło po dwie tortille na osobę i solidna porcja sosu. Umywszy ręce, zasiedliśmy do stołu.
Przez to całe gotowanie zrobiłam się jeszcze bardziej głodna, niż byłam wcześniej.
- Smacznego- powiedzieliśmy równocześnie, zabierając się za późny obiad.
Dawno nie jadłam czegoś swojej roboty, więc mogę stwierdzić, że wyszło nawet niezłe. Mój żołądek z pewnością będzie zadowolony do tego stopnia, że będzie kazał mi od razu pójść spać.
Dominick szturchnął mnie lekko łokciem. Posłałam mu pytające spojrzenie, zajadając się drugą porcją dania. Wskazał brodą ekran telewizora. Niechętnie się odwróciłam, a gdy ujrzałam swój lewy profil na zdjęciu z Simone, zakrztusiłam się jedzeniem. Brat poklepał mnie po plecach.
- Dzięki- wykrztusiłam, po czym wstałam od stołu.
Z zaciekawieniem przyglądałam się zespołowi, który siedział na czerwonej kanapie. Blondynka (powiedziawszy szczerze, nie wygląda na inteligentną. Wiem, stereotypy, ale no…) jak mniemam, zadawała im pytania.
- Ostatnio często widać tę dziewczynę w waszym towarzystwie, szczególnie bliźniaków- dodała.- Przybliżycie nam jej osobę?- Kobieta przysiadła się bliżej Billa.
Często? Przecież ja nawet z nimi nigdzie nie chodzę. Jedynie do szkoły i w ich domu, a tam przecież nie ma dziennikarzy. Chyba że nie umiem patrzeć, a to już inna sprawa. W ogóle to skąd to zdjęcie? Nic nie zauważyłam…
Tom pochwycił mikrofon od brata i zaczął wyjaśniać.
- To nasza ku…
- Kujonica- wypalił szybciej Bill, spoglądając na brata spod łba.
Kujonica? A to ciekawa, bo wybitna z nauki to ja nie jestem.
Założyłam ręce na biodra i tupałam nerwowo nogą, czekając na wyjaśnienia.
- Nie rozumiem.- Zmieszała się prowadząca.- Kujonica?
- Tak ją nazywamy- ciągnął dalej Kaulitz.- Jest inteligentna i pomaga nam w kilku sprawach.
- I do tego jest piekielnie denerwująca- wtrącił swoje trzy grosze Tom.
Nie miałam ochoty ich dalej słuchać, toteż wyłączyłam telewizor. Z mieszanymi uczuciami wróciłam do jadalni, gdzie siedział Nick, który nawet nie przerwał posiłku. Ba! Już zaczynał się dobierać do mojego.

*~*

- Odwaliło ci?- syknąłem zaraz po wywiadzie.
Co on sobie wyobraża? Jakby powiedział, co zamierzał Nicka nie dałaby mu żyć. Nie wspominając o mediach, które by o tym trąbiły bez końca przez najbliższe tygodnie.
- Chciałem ładnie wybrnąć z tej sytuacji- bronił się, wsiadając do auta z przyciemnianymi szybami.
- Następnym razem zostaw to mnie, bo gdybyś powiedział, że jest naszą kuzynką, byłoby z nami krucho. Mówiąc delikatnie. Użyj czasami mózgu, Tom, bo mam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz mniejszy.
- Powiedział, co wiedział. Teraz ciebie będzie nękać, bo nazwałeś ją kujonicą.
- A ty niezłą dupą- odgryzłem się, kiedy ruszyliśmy w stronę hotelu, gdzie spędzimy ostatnią noc w Nurembergu.
- Niby kiedy?- powiedział zdziwiony, patrząc na mnie zaszokowanym wyrazem twarzy.
- Nie pamiętasz już? Skleroza dopadła?- zapytałem ironicznie, nie mogąc się powstrzymać od piskliwego głosu.
- Nie przypominam sobie- mruknął, gdy pocierał dłonią brodę, co miało spowodować, że jakimś cudem tak nagle mu się to przypomni.
- Nie myśl tak długo, słyszę jak ci trybiki w mózgu chodzą.
- To chyba dobrze, co nie?- odpowiedział mijająco, w momencie gdy skręcaliśmy na podjazd hotelu.
- Nie. To oznacza, że nie używasz go zbyt często- rzuciłem zdenerwowany, wysiadając z pojazdu trzaskając przy tym głośno drzwiami.
Momentalnie oślepił mnie blask fleszy, a mimo to przecisnąłem się między tłumem reporterów. Uśmiechnąłem się sztucznie, po czym zniknąłem za drzwiami ekskluzywnego budynku.



~
Dziwne, zrobiłam się głodna.

Lovegood Adrianna- Ja Cię nastraszyłam Simone? Wypraszam sobie, to wszystko zasługa Nicki. Żebyś wiedziała, jakie ona miała teorie... Normalnie już grób chciała kopać. Nie wiem jak ona to robi, ale chyba neutralność jest u niej wrodzona. Ale też nie chce się jakoś specjalnie narzucać i woli powiedzieć krótko i na temat, a nie za dużo.
Marta Rys- Ano zgadzam się, matka bliźniaków jest kochana. Mnie Tom w tej roli już zawsze będzie śmieszył, ale no wyrobił się w tym chłopak. Tak, żebyś wiedziała, że mam coś do tych serduszek. 
Sylwia Szymańczuk- Cóż, ja z moją siostrą mam podobnie, tylko że raczej nie pałam do niej zbyt wielkim entuzjazmem. Nawet nic o tym nie mów, tak nagle się przerzucić z "Pani" na "Simone", można się pogubić. O, ja też kocham te futrzaste kulki, które mruczą w nocy.
Ka.- W pełni się z Tobą zgadzam, to trzeba być Tobą, żeby takie rzeczy robić. Ale wiesz, Ty czytasz od tyłu, a ja liczę w pewnym momencie punkty na sprawdzianie do tyłu. Jeden rozdział, a można już się w akcji pogubić. Po pierwsze zbyt krępujące, a po drugie mało naturalne. Być może dała radę, ale to dziwne oraz trudne do zdefiniowania uczucie wciąż będzie ją prześladować. Tak, tak to jest jak się nie dba o swojego pupila. Niczego nie zamierzam zmieniać w stosunku Simone do Nicki, no chyba że coś mi po drodze stanie, a mam taką jedną sytuację. Ale jeśli się nie dowie, to będzie w porządku.
Adrianna Katarzyna- Ależ nie masz za co przepraszać, naprawdę. Ja się nawet nie przyznam ile mam zaległości, przeraża mnie to. Dasz radę, ja wierzę w Ciebie to i Ty uwierz w siebie i swoje możliwości. Dlaczego akurat różowe motylki? A nie na przykład: zielone? To strasznie irytująca czynność, bo potem nagle wracasz do rozmowy i nie masz zielonego pojęcia, co się wcześniej wydarzyło. A widzisz, czyli wcale nie spodziewałaś się czegoś bardziej "Wow" Twój mózg Ci to wmówił, wierz mi. Simone odpoczęła na chwilę, to z pewnością, i pogadała z przedstawicielką swojej płci.  Skorzystała z okazji, to pierwsza rzecz, a druga, że coś jeszcze się z bransoletkami w najbliższym czasie wydarzy.
unnecesarry- Nareszcie mogę odpowiedzieć na jakiś komentarz z Twojej strony, cieszę się niezmiernie. Mnie właśnie ostatnio też usuwają się całej i pięknie ułożone komentarza, co doprowadza mnie do szału, ale potem jakoś idzie. Przeważnie wszystkie niepowodzenia są spowodowane moją głupotą. Zabieg ten jest celowy, ma dawać wrażenie, że te myśli są jakby zupełnie innej osoby, co jest ważnym wątkiem. Wiadomo nie każdego interesuje to samo, zupełnie jak wyczerpująco długie opisy J.R.R Tolkiena; niektórzy się nimi fascynują, a inni pomijają. Muszę się rozwijać, bo inaczej stanę w miejscu, a tego nie chcę. Muszę się jeszcze sporo nauczyć. Akurat ta scena miała być humorystyczna i chyba mi się udało uzyskać zamierzony efekt. Pytasz, która matka kupuje synom biżuterię? Odpowiadam: Simone Kaulitz! Tak właśnie ją widzę, jako kumpelę dla wszystkich, ale też i kobietę, z którą można porozmawiać na poważnie. Dobre stwierdzenie, Nicka rzeczywiście potrzebuje trochę czasu, by przekonać się do ludzi i stwierdzić, że jednak są warci zaufania. 
A 19. już za tydzień- 14.01

8 komentarzy:

  1. HAHAHAHAHHA JESTEM PIERWSZA!!!!
    Jesteś straszna, tak dokładnie opisałaś proces robienia tortilli kiedy jestem głodna, że mój żołądek dosłownie skręcił się z żalu. Ale twój dopisek "Dziwne, zrobiłam się głodna" bardzo mnie rozbawił.
    Podoba mi się, że odpowiadasz na każdy komentarz, to fajne :))
    Tom. To. Gnida. Team Bill, teraz już cię rozumiem.
    Rozdział fajny, ale za dużo jedzenia XDDD Poza tym uśmiałam się z Nicka. Sałata lodowa i kapusta pekińska. XD
    Weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie zrobiłam się głodna czytając to xD Ale to chyba jak każdy.... ;)
    No i poza tym nie miło z Billa strony,że nazwał ją KUJONICOM o.O WTF?!

    Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też się cieszę :) Nie sądzę, żeby wszystkie niepowodzenia były spowodowane głupotą - część na pewno, ale nie wszystkie. Tolkiena próbowałam kiedyś przeczytać, ale zmusiłam się do przeczytania połowy i zajęło mi to 3 miesiące, potem dałam sobie spokój z tą książką. Jest zdecydowanie nie dla mnie - za mało w niej uczuć, a za dużo suchych opisów. Rozwijanie to cel życia, a przynajmniej tak mi się wydaje. Przez całe życie się uczymy i myślę, że to jest świetne! W końcu gdybyśmy wiedzieli wszystko życie musiałoby nas strasznie nudzić. Wiem, że to dobre stwierdzenie - sama tak mam!
    Pierwszy fragment albo bym wywaliła, albo rozwinęła. W takim kształcie jaki jest wygląda trochę na niedopracowany. A poza tym - Boże, kobieto! Po co opisujesz dokładne czynności jakie wykonują bohaterowie robiąc kolacje?! To bez sensu, naprawdę. Może pomyśl czasem, co mogłabyś pokazać, nauczyć czytelnika (błagam tylko nie wjeżdżaj mi tutaj z argumentem, że chcesz ich nauczyć przepisów kulinarnych - od tego są książki kucharskie!). Mam tu na myśli jakiś punkt widzenia, sposób postępowania. Robienie kolacji jest niepotrzebnym zapychaczem. Unikaj takich scen, bo to (przynajmniej ja mam takie odczucia) nieco zniechęca odbiorcę od czytania, bo tak naprawdę niczego nam nie daje. Oczywiście nie mam na myśli kompletne odrealnienie bohaterów - robienie kolacji jest okay, ale w kilku zdaniach, a nie na pół odcinka.
    Ściskam i życzę dużo ci weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak czytałam z małym opóźnieniem, ale chyba bardzo się nie obrazisz? :D Specjalnie zjadłam coś przed czytaniem, jednak mimo to tak mnie naszła ochota na taką tortille.. Tylko bez kurczaka >< Dobra co ja o jedzeniu nawijam xD Kurde teraz Nicka się obrazi na Billa i Toma :C Ja tak nie chcę! XCCC Ale ogólnie supi rozdział... Jak zwykle w sumie >< Czekam z niecierpliwością na następny :) A teraz speszal for ju : <33333 xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Odcinek całkiem przyjemny i taaak dużo się w nim dzieje, choć opisałaś może z dwie sceny :D to się nazywa talent!

    Uśmiałam się czytając scenę przygotowania jedzenia przez rodzeństwo. Aż sama nabrałam ochoty na taką tortille :P.
    Jednak przechodze od razu do ważniejszej sceny : oficjalnie przestaję lubić Billa w tym opowiadaniu. Przynajmniej na jakiś czas xd. Po co mówił, że to kujonica? z pewnością zrobiło się Nice przykro słysząc takie słowa i pewnie nie łatwo będzie ją przeprosić i wszystko wytłumaczyć ... oj Bill wdepnął w bagno xd


    Pozdrawiam,
    KBill

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzisz...ja to mam pecha. Musisz poczekać na kolejną dawkę zdjęć z sesji boo....uwaga.... ZEPSUŁAM ŁADOWARKĘ....to znaczy nie ja, sama sie zepsuła, logiczne nie xD ? :D

    Nie pisz o jedzeniu błagam ;___; Bo mam ochotę jeść jak to czytam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cholera by to. Jak mnie tu długo nie było ;-; Wybacz!
    Ok, wróciłam, zaraz nadrobię rozdziały i będzie supi :D
    Tak, krótko trochę ;/ Rozwijaj mi to bardziej! Ja się wczytuję a tu koniec :(
    Nic już nie mówię, idę nadrabiać. W następnym odcinku naskrobię więcej bo będę już w temacie xD

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem co napisać, bo rozdział taki o niczym.
    Ogólnie całość lekko się czyta.
    I krótkiiiiiiii baaaaardzo :c :c
    Nie wiem czemu nadal nie chcę, żeby była z Tomem. Ja chcę Billa :c

    OdpowiedzUsuń