środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 17

Zauważyliście? Nowy szablon. Zauważyliście, prawda? Co o nim sądzicie? Mnie się nawet podoba, zwłaszcza, że sama go wykonałam, także ja się tam z niego cieszę, a Wam? Jezu...jaka ja jestem upierdliwa.



Czułam się obco jadąc jednym samochodem z Simone. To takie stresujące, bo nie znam tej kobiety, a ona wydaje się być taka odstresowana i zrelaksowana. Być może jest to spowodowane tym, że jest starsza i dokładnie wie czego chce. A w tym momencie wymaga czegoś ode mnie.
Zatrzymując się na czerwonym świetle przed jednym z największych skrzyżowań w mieście, zaczęła mi wszystko tłumaczyć. Ale tak naprawdę wszystko, od podszewki. Przez to poczułam się jeszcze bardziej nieswojo, nie byłam przyzwyczajona do takiego typu rozmów. W ogóle jestem przyzwyczajona do bardzo niewielu rzeczy, więc w sumie było to zrozumiałe. No przynajmniej dla mnie.
Opowiadała mi przez całą drogą, a ja słuchałam jej tylko jednym uchem, gdyż świat za szybą wydawał mi się o wiele ciekawszy niż to, co miała mi do powiedzenia blondynka. Wyłapywałam co ważniejsze informacje, a gdy mnie coś bardziej zainteresowało, byłam w stanie oderwać wzrok od świata zewnętrznego i dokładnie się jej przyjrzeć, kiedy mówiła. Dobrym słuchającym nie jestem, ale obserwator ze mnie niczego sobie. Dlatego też przykładam tak małą wagę do tego, co mówię ja lub inni, a skupiam się na mimice twarzy, ruchach, jakie się wykonuje, gestykulacji, która pomaga w jakiś sposób nam lepiej ubrać myśli w słowa, czy też na czynnościach, które wykonujemy w czasie swoich opowieści. Zdarza mi się lepiej poznać osobę po jej zachowaniu, niż po tym, co mówi. Gdyż, jak wiadomo, nie zawsze opowiadamy słowa będące prawdą lub, co gorsza, są one zupełnie sprzeczne z tym, co zaraz zamierzamy zrobić.
Prosty przykład: Siedzisz sobie z przyjaciółmi, zajadacie się pysznie wyglądającymi kanapkami, przygotowanymi przez mamę jednego z przyjaciół. Przekazujecie sobie wszelakie informacje lub zdarzenia, wymieniacie się między sobą plotkami na temat, który najbardziej was interesuje i śmiejecie się z siebie nawzajem. Potem przychodzi czas na umawianie się w sprawie wyjścia, na które czekacie już od dość długiego czasu. Po krótkich potyczkach słownych macie już wszystko ustalone. Miejsce, czas, datę, a nawet, co będziecie robić w danym miejscu. I nadchodzi ten dzień, problem w tym, że jedna osoba rozpierdala ten cały plan, robiąc coś zupełnie innego, a do tego próbuje wam mydlić oczy oraz wmówić wam jakąś rzecz, o której w ogóle nie było mowy,
Dobra, może ten przykład nie jest zbyt dobry, ale ważne, że ja wiem o co w tym wszystkim chodzi. Nie rozumiesz toku mojego rozumowania? Pocieszę cię, nie jesteś sam. Ja też siebie czasami nie do końca rozumiem. Czasami dziwię się, co może zakwitnąć w tej mojej wielkiej głowie. Strach mnie ogarnia, gdy wyobrażam sobie, że mogłabym wszystko wprowadzić w życie. Z pewnością moje pomysły mogłyby kogoś poważnie skrzywdzić oraz dodatkowo zrobić niezłą miazgę z mózgu. Wyobraźcie sobie, że biorę czyiś mózg- załóżmy, że Dominicka- i zaczynam gadać do niego moje chore teorie. Już widzę, jak próbuje ode mnie uciec, a ja skutecznie mu to uniemożliwiam, przez co musi ciągle mnie słuchać. Po wysłuchaniu co najmniej pięciu pomysłów zrobiłaby się z niego różowa papka, a tylko gdzieniegdzie byłoby widać strukturę mózgu, lecz przeważnie byłaby z tego gładka masa.
Okay, moje myśli są obrzydliwe. Mózg Nicka jakoś to znosi, ale co innego z mózgami bliźniaków. Chyba za bardzo odbiegam od tematu, czy ja zawsze muszę myśleć o tych wszystkich rzeczach na raz? Robi się to nieco uciążliwe.
Skupiłam się na postaci, siedzącej obok mnie. Czujnym spojrzeniem trzymała się drogi, którą dążyłyśmy do celu. Lekko się uśmiechała, mrużąc przy tym zabawnie oczy. W tym momencie wydała mi się strasznie podobna do Billa i Toma. Razem tworzyli w mojej głowie roześmiane chochliki, które tak na mnie wpływały, że wprost nie mogłam się nie uśmiechnąć. Każde z nich emanowało dużą ilością pozytywnej energii i nie dało się oprzeć im urokowi. Sympatyczna rodzinka, nie ma co. Co jakiś czas pomagała sobie w mowie rękoma, choć nie odrywała dłoni od kierownicy, a czasami zerkała na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami. Wyglądała jakby była wobec mnie zupełnie szczera i mimo dużej różnicy wieku nie traktowała mnie, jakbym była z niższej sfery.
Spotkałam się z tym, że dorośli przeważnie patrzą z góry na nastolatków. Według mnie jest to niedorzeczne, bo przecież każdego powinno się traktować z należytym szacunkiem, a przede wszystkim trzymać na równi ze sobą. Problem w tym, że dorośli uwielbiają faworyzować dzieciaki, przez co reszta czuje się gorsza, mniej ważna. Cóż, tak nasz świat został zbudowany i niestety jedna osoba nie jest w stanie go zmienić. Bo to nie świat jest zły, a ludzie na nim mieszkający. Przebrzydłe bestie, które niczym nie różnią się od drapieżników, polujących na potencjalną ofiarę.
Za to zdążyłam ją polubić, bo traktowała mnie normalnie. Nie patrzyła na to, jak wyglądam- a przynajmniej mam taką nadzieję- co sobą reprezentuję ani na to, jakie relacje łączą mnie z jej synami.
Z tego, co udało mi się wyłapać z jej rozmowy, wychodziło, że cały zespół pojechał na jakiś występ do innego miasta w Niemczech. Mają mieć tam dwa wywiady oraz coś jeszcze. Pewnie coś ważnego, ale po co mi taka wiedza? Nie interesuje mnie to. Jeszcze… I to dlatego nie ma ich dzisiaj, jutro chyba też, w domu. Więc wczorajsze wahanie Billa podczas wieczornej rozmowy zostało wyjaśnione. Co do tego, co Simone zamierza zrobić, to wiem tylko, że jedziemy do centrum handlowego i że mamy coś tam kupić. Czasami żałuję, że nie potrafię skupić się dostatecznie na rozmowie, żebym potem nie musiała ciągle się pytać, o co tak właściwie chodzi.
Po zaparkowaniu auta obie wysiadłyśmy z niego, po czym ruszyłyśmy w stronę wejścia do galerii. Na parkingu było dość mało ludzi, choć w środku pewnie się od nich roi.
- Na początku pójdziemy do zoologicznego- powiedziała Simone, kiedy zjeżdżałyśmy po ruchomych schodach na poziom niżej.- Muszę zaopatrzyć Kasimira w karmę i nową obrożę. Koty mają tendencję do częstego gubienia swoich rzeczy.
- Macie państwo kota?- spytałam ze szczerą ciekawością, bo jak dotąd nie udało mi się zobaczyć tego pupila.
- Mamy i niezły z niego rozrabiaka. Chłopcy o nim nie wspominali?- zdziwiła się.
Mijałyśmy śpieszących się ludzi w ślimaczym tempie. Z tego co się orientuję to sklep zoologiczny jest na samym dole, więc mamy jeszcze dwa piętra do zejścia.
- Jakoś nie wspominali- rzekłam, poprawiając plecak na ramieniu. Nie wiem, jakim cudem to robię, ale mój plecak zawsze jest tak samo ciężki i wygląda jak napakowany tysiącem zbędnych rzeczy.
- A to dziwne, bo z Billa to straszna gaduła jest. Przysięgam, czasami buzia nie zamka mu się przez dobre minuty.- Znów na jej ustach zagościł ciepły uśmiech.
Uśmiechnęłam się głupio do siebie.
- Chyba tak, nie mam zdania- odpowiedziałam w miarę normalnie, chociaż w moim głosie dało się wyczuć lekkie rozbawienie.
- Niedługo się przyzwyczaisz- zapewniła.- Z tego, co zauważyłam to chyba się polubiliście.
- „Chyba” to dobre słowo, do końca nie jestem pewna. Musi pani wiedzieć…
- Mów mi Simone- przypomniała, kładąc mocny nacisk na ostatnie słowo.
Nie lubię zwracać się do dorosłych na Ty, ja nawet nie potrafię tego zrobić. Wydaje mi się to wtedy nie na miejscu. Matka zawsze kazała mi się do siebie mówić z szacunkiem i nie była dla mnie przyjaciółką, jak inne matki dla swoich dzieci. Sprawiało mi to duży problem, bo w jakiś sposób nie była mi przez to bliska. A patrząc na Simone, mam wrażenie, że ona jest taką przyjaciółką dla wszystkich, Dobrze to o niej świadczy, gdyż podziwiam takie osoby.
- Musisz wiedzieć, że jestem małomówna i lekko nieśmiała- powiedziałam niepewnie, wciąż czując się niekomfortowo.
Weszłyśmy do sklepu, który był naszym pierwszym celem. Od razu po wejściu do niego do moich nozdrzy doszedł mocny zapach trocin, wody z akwarium, plastiku oraz karmy dla zwierząt. Nie wiem jak, ale ta specyficzna woń dodała mi odwagi, której właśnie w tym momencie zaczynało mi brakować.
- Rozumiem. Przynajmniej nie będzie ci przeszkadzać, kiedy oni będą wciąż nawijać i zmieniać tematy jak rękawiczki- zaszczebiotała, kierując się w stronę półek z jedzeniem dla czworonogów.
Swoją droga mojemu też wypadałoby coś kupić, zdecydowanie mu się należy. Chociażby za to, że zaczyna być bardziej ufny. Takie zachowania powinno się nagradzać i ja właśnie mam zamiar to uczynić.
- Simone, nie przeszkadza ci to, jak wyglądam?- Zadałam pytanie, które chodziło już za mną od dłuższego czasu. Wiem, że jest ono dziecinne, ale wolę się upewnić, niż potem wysłuchiwać obelg zza moich pleców.
Chwyciła pudełko z suchą karmą o smaku drobiu, po czym odwróciła się w moją stronę i lustrując wzrokiem, rzekła:
- Nicka, wygląd ma dla mnie najmniejsze znaczenie. Ważne, żeby to tobie się on podobał, i żebyś to ty się w nim dobrze czuła. Od małego powtarzam to moim chłopcom, w końcu każdy z nim ma inny styl, który niekoniecznie musi podobać się ludziom.- Zbliżyła się do mnie o parę kroków.- I, nie. Nie przeszkadza mi twój wygląd. Poprzez ubrania wyrażamy po części siebie, lecz o nas świadczy tylko to- mówiąc to, postukała lekko tuż nad moją piersią wskazującym palcem.
Odwróciła się do mnie tyłem, by zaraz potem ruszyć w stronę stanowiska z akcesoriami dla pupili.
Podążyłam słusznie za kobietą, uważnie rozważając jej wcześniejsze słowa.
Przeważnie spotykałam się z ostrą krytyką, jeśli chodzi o mój wygląd zewnętrzny. Raz wyszła z tego powodu mocna kłótnia, która przerodziła się w dziewczęcą bójkę z jedną z przedstawicielek szkolnego samorządu. Była poważna do tego stopnia, że obie musiałyśmy porozmawiać z dyrektorem placówki. Skutkiem było zawieszenie mnie w prawach ucznia na tydzień, natomiast ona straciła swoją pozycję z szkole. I to wszystko za sprawą włosów w fioletowym kolorze. Tak, w podstawówce miałam jakąś fazę na tą barwę. Więc słowa pani Kaulitz- chociaż w myślach mogę się tak do niej zwracać- lekko mnie zaskoczyły. Szczerze to spodziewałam się innej reakcji.
- Dodatkowo podoba mi się ten turkusowy, jest taki żywy- zagadnęła, przeglądając najróżniejsze obróżki dla kota.
- Dziękuję- wydukałam zdezorientowana.
- Nie często słyszysz komplementy…?- bardziej stwierdziła niż zapytała.
- Raczej unikam się ich słyszeć, co prawda brat nie szczędzi sobie docinek wobec mnie, ale to facet, więc łatwo zrozumieć takie postępowanie.- Wzruszyłam obojętnie ramionami- Szuka pani czegoś konkretnego?
- Simone, mów mi po prostu Simone- zaśmiała się, a mnie dopadło dziwne wrażenie, że naprawdę woli, bym się do niej zwracała w taki sposób.- I nie. Potrzebuje tylko małą, prostą oraz chłopięcą obrożę dla leniwego kota. No dobrze, leniwy nie jest, ale wygląda na takiego- dodała po chwili namysłu.
Przyjrzałam się zawartości półki. Było tu tak wiele różnorakich akcesoriów, że ciężko byłoby wybrać tylko jedną. Wzrok błądził po wszystkich materiałach, lecz wciąż nie mogłam go utkwić w jednej rzeczy dłużej niż na kilka sekund. Ostatecznie moje oczy spoczęły na szarej obróżce bez zbędnych dodatków, prócz małego kawałka metalu w kształcie rybki, który był przeznaczony do zapisania na nim adresu, gdyby kot się zgubił.
Chwyciłam ją w dwa palce i podałam stojącej obok mnie Simone.
- Masz dobry gust- pochwaliła mnie.- Tego właśnie szukałam, to wszystko stąd. Chodź.
Odłożyłam resztę trzymanych rzeczy, po czym skierowałam się ku kasie, przy której stał, a właściwie leżał znudzony bądź też bardzo zmęczony sprzedający. Po drodze zgarnęłam kość do gryzienia dla Hunta oraz kilka smakołyków, na które będzie musiał zasłużyć, gdyż zamierzam nauczyć ko kilku sztuczek.
Osobno zapłaciłam za swoje rzeczy, choć Simone próbowała mnie przekonać, że wcale nie muszę za to płacić, bo przecież to ona mnie tutaj zaciągnęła.
Mam wrażenie, już od jakiegoś czasu, że mama bliźniaków zdecydowanie różni się od znanych mi matek. Nawet bardzo się różni, nie mam pojęcia jak to opisać, ale zdecydowanie łatwiej jest z nią złapać kontakt niż z niektórymi osobami w jej wieku. Choć ciało już nie takie młode, to dusza z pewnością młodociana, a przy tym ma duże doświadczenie życiowe. Ciekawa i niezwykle intrygująca mieszanka.
Zapłaciwszy za zakupy, Simone powiedziała mi, że idziemy do sklepu jubilerskiego, gdzie jej się przydam.
Jako kobieta, tfu, tfu, dziewczyna powinnam mieć o biżuterii jakieś podstawowe informacje, przynajmniej teoretycznie. A w rzeczywistości ta wiedza była u mnie objęta małym zakresem. Gdyby spytała się o coś innego, mogłabym jej o wiele bardziej doradzić, a tutaj to ja do niczego się nie przydam.
Stanęłyśmy przed gablotkami z drogocennymi, jak dla mnie, bransoletkami. Ich blask bił mnie po oczach, dosłownie. Nie no, przesadzam lekko, ale wyglądają olśniewająco.
- Idziemy stąd- zarządziła kobieta, na co ja oderwałam wzrok od świecidełek.- Nie podoba mi się mężczyzna za ladą, jest jakiś podejrzany- mruknęła, odchodząc.- A ceny są zdecydowanie za wysokie, nie tego szukamy.
Przytaknęłam.
Drugi sklep wydawał się bardziej zrównoważony, jeśli chce się patrzeć na wszystko. Różniły się od siebie, co lepiej na mnie wpłynęło, bowiem w tym czułam się swobodniej.
Ponownie podeszłyśmy do szyb, za którymi kryły się przeróżne drobiazgi.
- Potrzebuję twojej rady, bo nie wiem, co może się teraz podobać nastolatkom. Trendy dość często się ostatnio zmieniają, wciąż liczę na lekką pomoc z twojej strony, Nicka- usłyszałam po swojej prawej stronie.
Pokiwałam lekko głową na znak, że jej uważnie słucham.
- Szukam czegoś prostego, a zarazem wyjątkowego- dopełniła, przyglądając się mojej twarzy.
Nie rób nic dziwnego, po prostu odpowiedz.
Patrzyłam na kobietę zdezorientowana,  przecież ma dobry gust, z pewnością coś wymyśli, więc ja nie jestem tutaj potrzebna.
- Dla kogo? Jeśli można spytać- dorzuciłam, unikając jej wzroku.
- Dla bliźniaków, mała niespodzianka.- Zwróciła się ku szybie.- Co sądzisz o tych?
Podążyłam wzrokiem za jej palcem wskazującym.
Jeszcze jako tako znałam się na kobiecej biżuterii, ale męska zdecydowanie odpada.
- Bransoletka czy naszyjnik?- Czułam się jak ekspedientka, która musi tak wyeksponować towar, który ma na sprzedaż, by ludzie zdecydowali się na jego zakup.
- Ty mi powiedz- poprosiła.
- Osobiście wzięłabym bransoletkę, bo wisiorka raczej nie chcieliby nosić. W szczególności Tom. Ale to moja zdanie- dodałam szybko, widząc jej minę.- Więc nie musi pani kierować się moją opinią.
- Simone- przypomniała, oddalając się od sklepu.
Żeby nie zostać w tyle, szybko do niej dołączyłam.
- Jeśli ma być to bransoletka, potrzebuję do niej kilku materiałów. A resztą się sama zajmę.
Ulżyło mi, że tym razem wymigam się od pomocy, w końcu mogło się to inaczej potoczyć.
- Rzemyk jest najważniejszy- powiedziała, wyciągając szyję, aby lepiej zobaczyć stoisko z takimi rzeczami.
Nie wiedziałam, co mogłabym odpowiedzieć, toteż postanowiłam milczeć. Póki mogę.
Znajdując się na miejscu, odeszłam na kilka kroków. Simone zaczęła rozmawiać z kobietą przy stoisku na temat odpowiedniego koloru rzemyka. Rzuciłam przelotne spojrzenie w stronę kobiet, lecz dostrzegając sznurek w kolorze kości słoniowej, zatrzymałam na nich dłużej wzrok.
Kąciki moich ust poruszyły się nieznacznie, by potem przerodzić się w szeroki uśmiech. Byłam zwrócona twarzą do ekranów telewizorów wystawionych w sklepie. Wyświetlały się urywki wyścigów motocyklowych, bez dźwięku wydawało się to nudne, lecz ja znałam cały przebieg rozgrywki na pamięć. Na koniec ukazało się podium z wygranymi. Na pierwszym miejscu Włoch, na drugim Hiszpan i na trzecim Amerykanin.
W dzieciństwie marzyłam o tym, że w przyszłości to ja będę stawać na takim podium, że to właśnie ja będę wygrywać wyścigi. I wiecie co? Wciąż nie wyrosłam z tego marzenia, w szczególności, że zamierzam je zrealizować. Pierwszym punktem, bym mogła je osiągnąć, jest Dominick. A konkretnie jego studia z całą tą przeprowadzką.
Już niedługo.

~
Następne spotkanie dopiero w nowym roku- 07.01
Dobra, miałam ochotę i to naprawdę wielką, żeby skomentować to powyższe, ale się powstrzymam.

Sylwia Szymańczuk- Doprawdy? Ja kocham jabłka, jakbym miała na nie uczulenie to chyba bym się załamała. Są za dobre. Dominick może sprawiać takie wrażenie, ale to jej brat, więc jemu nie wypada być zazdrosnym. Być może jest to też spowodowane tym, że w jakiś sposób jest dla niej przyjacielem i wtedy więzy krwi spadają na niższą półkę. W ogóle, jakby miała takie relacje z siostra to wszystko odbieralibyście inaczej, bo w końcu są to dwie dziewczyny, nie? Z bratem też można się mocno zżyć, a oni właśnie nam to pokazują.
Lovegood Adrianna- Na cukier musisz sobie poczekać, ja nawet nie wiem czy on u mnie zagości. A jak już będzie to obawiam się, że możesz go przeoczyć. Nick wcale nie zniszczył jej rękopisów, to jej wina. Powinna pomyśleć i zamknąć tą fiolkę, ale jej się nie chciało, więc teraz ma za swoje. Posprzątał jej, bo inaczej to by mu żyć nie dała. Mały manipulator. A Simone nie taka straszna, hm? Tak, dziewięć osób się najadło, w szczególności pewna piątka.
Marta Rys- A Ty znowu mi jęczysz o swojej nieporadności, ogarnij się. Tak, musiałam dać AKURAT TĄ piosenkę, wybacz, ale nie mogłam się powstrzymać. Przecież jest taka świetna! Oczywiście, że wybaczamy Nickowi, jemu można wybaczyć wszystko. No prawie... Tom malował Billa już nie raz, także w tej kwestii nie masz nic do gadania. Tak, ja wiem, że Nicka bardzo przypomina Ci mnie, ale bez przesady, są pewne rzeczy, których bym nie zrobiła. Twoje rady są świetne, lecz nawet Ty wiesz, że nigdy z nich nie skorzystam. Tym razem obyło się bez cudownych rysunków mojej siostry w tymże Świętym zeszycie. (Więcej serduszek się nie dało?)

Ostatni dzień roku 2014, a ja kompletnie nie wiem, co mogę Wam tutaj napisać. Cóż, może tak: Życzę wszystkim wspaniałego roku, żeby 2015 był jeszcze lepszy od tego, żebyście zbierali coraz to więcej wspomnień i uwieczniali je gdzie się tylko da, żeby niczego Wam w życiu nie brakowało, a przede wszystkim, żebyście byli szczęśliwi oraz spełniali swoje najskrytsze marzenia, tak jak Nicka.

9 komentarzy:

  1. Na początek do życzę duuuużooo weny w Nowym Roku, żeby był jeszcze lepszy niż poprzedni i ogólnie Happy New Year!!! :DD
    A co do rozdziału, to niepotrzebnie Simone tak nas nastraszyła ;-; Kurde, żeby obrożę kupić i bransoletkę dla chłopaków... No nie mogę. Podobają mi się neutralne odpowiedzi Nicki. To wielka sztuka umieć tak rozmawiać. Ogólnie rozdział dosyć spokojny... XD Pozdrawiam ciepluuutkoooo ♥ ♥ ♥ :*********

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jest taki... spokojny... ale podoba mi się :) Simone jest taka kochana ^^Co do Toma-speca maykup-u, to mimo wszystko dalej mnie to śmieszy :D Poza tym masz coś do serduszek? xD No nic wszystkiego dobrego w 2015 i do zobaczenia za rok :D <33333333

    OdpowiedzUsuń
  3. Oh nie mówię,że nie można. Ja bardzo kocham mojego brata, krzywdy bym mu nie dała zrobić za nic!
    Denerwuje mnie, wyzywam go ale jest moim bratem...najlepszym :)

    Dziwnie tak mówić do mamy bliźniaków na Ty xD Nie umiałabym sie przełamać ;D
    poza tym kocham koty <3

    OdpowiedzUsuń
  4. To trzeba być mną, żeby czytać od końca xd Przeczytałam najpierw ten rozdział i dopiero, gdy skończyłam stwierdziłam, że coś tu jest nie halo i coś mnie ewidentnie ominęło... ach tak, głupia Ka. nie czytała jeszcze 16 :D Tak więc no, ja się chyba nigdy nie ogarnę :D W każdym razie wracając do odcinka... Zakupy z mama Bliźniaków to całkiem fajna sprawa, osobiście też bym nie umiała mówić jej po imieniu. To zbyt krepujące. W ogóle pewnie te całe zakupy byłyby dla mnie stresujące, dobrze że Nicka tak świetnie dała rade. Dla niej też to zawsze jakieś nowe doświadczenie i w ogóle. Tak to jest, gdy zapomina się o swoim piesku! :D Simone za to wydała mi się bardzo w porządku babka. Widać, że lubi nowa koleżankę swoich synów i oby tak pozostało!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. We wtorek mam sesję także zapraszam wtedy na nowości ;) ! :*
    A ja oczywiście wyczekuję nowego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  6. W końcu nadrobiłam ! Przepraszam Cię najmocniej, za tak duże opóźnienie w komentowaniu i czytaniu .. ostatnio nie wyrabiam, a to dopiero początek mojego zawirowania w życiu, gdzie normalni ludzie nazywają tą małą zmianę zwykłą sesją i jednoczesnym pisaniem pracy licencjackiej xd.

    Rozumiem Nickę. Przynajmniej po części. Ja mam podobnie. Jak przychodzą momenty, gdzie trzeba się skupić, i coś przyswoić, zapamiętać, posłuchać kogoś przez chociaż sekundę - jak na złość mój mózg właśnie w takich momentach się wyłącza, a w głowie różowe motylki zaczynają mi srać wszystkim i niczym po kątach xd

    Hm, zwykle zakupy? Spodziewałam się czegoś bardziej efektywnego, ale nie przychodzi mi kompletnie do głowy co to mogłoby być. W sumie dobrze, że wyszło jak wyszło ,bo Simone się chyba nieco rozluźniła. Gdy ma się na co dzień pod opieką dwóch chłopaków, rzadko zdarza się okazja wyjścia na zakupy z dziewczyną. Więc nie dziwię się Pani Kaulitz ze skorzystała z okazji ;)

    Czekam z niecierpliwością na nowość,
    Pozdrawiam i życzę dużo weny,
    KBill

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie napisałam komentarz, który zniknął, co mnie niezmiernie wkurwiło, bo rzadko jestem tu na bieżąco i z komentarzem. W końcu którejś nocy nadrobiłam zaległości i wreszcie mam czas coś napisać.
    Po pierwsze czasami rozmyślania bohaterki są nieco dziwne i oderwane od całości - nie wiem, czy to celowy zabieg, albo może masz taki styl, ale mnie to trochę dekoncentruje i szczerze nieco nudzi. Część z nich przeleciałam wzrokiem. Poza tym wszystko jest w jak najlepszym porządku: rozwijasz się (co mnie cieszy) i akcja prze na przód.
    Muszę przyznać, że zakupami mnie rozbroiłaś. No bo która matka kupuje synom BIŻUTERIĘ?! Nie wiem skąd ci ten pomysł wpadł do głowy, ale rozbawiłaś mnie tym. Swoją drogą kreacja Simon jest świetna. Pokazałaś ją tutaj raczej nie jako matkę, ale kumpelkę (taką matkę to ze świecą trzeba szukać!). Widzę, że się zaprzyjaźniły (ale w takim cudzysłowu, bo myślę, że dziewczyna nie jest łatwą osobą i potrzebuje trochę czasu, żeby oswoić się z ludźmi).
    Ściskam i życzę Ci dużo weny, wytrwałości i systematyczności :)

    OdpowiedzUsuń
  8. -Pani....
    -Simon....
    -Pani...
    -Simon...
    Nie mg z tego, cały czas się śmieję xD
    Przepraszam, ze nie napiszę nic więcej, ale to zajęło całą moją uwagę. XD

    OdpowiedzUsuń
  9. A! I jeszcze coś!
    Zauważyłam błąd, który tak bardzo mnie denerwuje, że muszę go poprawić.
    Gdy piszesz rzeczownik np. szafę to piszemy tĘ szafę. Zawsze dodajemy taka literkę jaka jest ostatnia w rzeczowniku. Nie wiem czy zrozumiałaś, ale ok XD
    tO biurkO
    tE zwierzE
    tA dziewczynaA

    OdpowiedzUsuń