środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 16

Jest trzecia w nocy, a ja zabieram się za przepisywanie dla Was rozdziału... Istne szaleństwo. Poza tym, muszę się przyznać do błędu, jaki popełniłam w poprzednim rozdziale (choć nie powinnam, bo nikt nie zauważył). A mianowicie  napisałam, że Bill zjada jabłko, a przecież wiadomo, i to nie od dziś, że Kaulitz ma na nie uczulenie :') Małe przeoczenie, ale musiałam to napisać. Oczywiście, już nie chce mi się tego poprawiać, więc tak to zostanie. Amen.


16.

Nie wiem, dokładnie ile siedzę w tym cholernie niewygodnym krześle. Ale wnioskuję, że już sporo czasu, bo mój krzyż aż woła o odpoczynek, nogi mimo, iż były w najróżniejszych pozycjach, delikatnie powiadamiają mnie, że chcą uwolnić się od tych spodni i pozbyć się uciskających kostki skarpetek. Kubek po herbacie stoi pusty już jakiś czas. Po trzecim zmienieniu płyty w odtwarzaczu przestałam już liczyć, ile razy przebyłam odcinek od biurka do parapetu, na którym stał.
Lecz nie zmęczenie ciała było najgorsze, być może będę po tym zmęczona i od razu po przyłożeniu twarzy do miękkiej poduszki, usnę, ale przynajmniej wiem, że warto. Najbardziej wkurzyłam się na siebie, gdy dostrzegłam błędy, jakie zrobiłam w tłumaczeniu. Co było zdumiewające, bo wcześniej takie pomyłki mi się nie zdarzały, a wręcz były u mnie rzadkością.
I, jak to ja, musiałam wszystko pisać od początku. To takie irytujące, a gdybym miała przepisywać to trzeci raz, jak Boga kocham, urwania głowy bym dostała. Tyle czasu poświęciłam na jedną, zasraną piosenkę i jeszcze dwa razy muszę ją pisać. Nadgarstek już zaczyna mnie boleć, choć staram się go ignorować, nieprzyjemne kłucie coraz bardziej daje o sobie znać. Na środkowym palcu u prawej ręki ukazał się mały, zaczerwieniony odcisk w miejscu, gdzie trzymałam pióro.
Biurko, gdy zaczynałam pracę, aż lśniło z czystości, zaś teraz znaczną jego część pokrywał czarny atrament. Ciekawe, jak ja się go pozbędę.
Spojrzałam raz jeszcze na blat i doszłam do wniosku, że jeśli wciąż będę tak bałaganić, to nawet nie muszę sprzątać. Na jakiś tam sposób mi się to podoba.
Westchnęłam, po czym zabrałam się za dokańczanie ostatniej zwrotki. Po każdym napisanym słowie dmuchałam na kartkę, by atrament szybciej zaschnął, inaczej tekst stałby się rozmazany i nieczytelny, nawet dla mnie.
Największym minusem pisania tego ręcznie jest to, że nie da się poprawić błędu za pomocą magicznego klawisza „Delete” lub „Backspace”, tylko trzeba skreślić słowo i na górze pisać poprawnie. W efekcie pierwsze tłumaczenie było pokreślone, tak bardzo, że w rezultacie nie mogłabym go tak zostawić.
Dmuchnęłam ponownie na kartkę. Pomimo dosyć głośno grającej muzyki, nie słyszałam nic, prócz bicia własnego serca. Regularny rytm rozbrzmiewał w mojej głowie, był na tyle ciekawy, że stał się pewnym rodzajem muzyki.
Kiwałam głową w nieznanym mi rytmie, uśmiechnęłam się na myśl, że już tylko ostatnie zdanie i będę mogła pójść spać, bez przebierania się w piżamę, bo, jak sądzę, nawet nie zdążę tego zrobić.
Jak to zdanie leci?
Spojrzałam na niemiecki odpowiednik pisanego przeze mnie tekstu. Zleciałam wzrokiem nas sam dół. O, jest.
Czyli jeszcze  Against my will.*
Zadowolona z tego, co udało mi się uzyskać dzisiejszego dnia, odwróciłam się w stronę łóżka. Przymknęłam powieki, pozwalając odpocząć gałkom ocznym od sztucznego oświetlenia, które ewidentnie źle na nie wpłynęło.
Ktoś naprzeciw mnie głośno odchrząknął.
Serce podskoczyło mi do gardła, ciało odskoczyło w tył, wpadając na biurko. Usłyszałam dźwięk przewracanej fiolki i doskonale wiedziałam, co się stało. Zabiję go za to.
Obejrzałam się przez ramię. Tak, jak myślałam, cała kartka była zalana czarną cieczą. Zrobiło mi się przykro, bo naprawdę włożyłam w to sporo czasu.
 Cholera, Dominick! – warknęłam niezbyt przyjemnym tonem.  Ile razy mam ci powtarzać, że do mojego pokoju się puka?! – Podniosłam głos jeszcze bardziej.
Wzięłam w dłonie zalane kartki i od razu zgniotłam. Z wściekłością cisnęłam nimi w brata stojącego na środku pokoju. Wyglądał jakby do końca nie wiedział, co ze sobą zrobić.
 Powiesz coś wreszcie?  zapytałam z wyrzutem, podchodząc bliżej. W oczach miałam łzy. – Musisz mieć coś na swoje usprawiedliwienie, bo nie puszczę ci tego płazem.
 Przeszkodziłem ci?  spytał, jak gdyby nic wielkiego się nie wydarzyło.
Wzniosłam oczy ku górze.
 I ty się jeszcze pytasz? Tak, przeszkodziłeś mi, i to bardzo. Męczyłam się nad tym… – rzuciłam przelotne spojrzenie w stronę zegarka  od sześciu lub siedmiu godzin. Rozumiesz? A wystarczyło, że przyszedłeś i całe moje staranie poszło na marne  załkałam, zaciskając ręce w pięści.
Powiedzieć, że byłam na niego wściekła, to zdecydowanie za mało. Czekało mnie trzecie zmierzenie się z tym nieszczęsnym utworem.
 Po co ty się tak starasz, co?  Przeszedł obok mnie, by następnie z gracją opaść na pościelone łóżko. – To zadufane w sobie gwiazdy, które nie patrzą na to, jak się starasz. Mają to w dupie. I ty, Nicka, doskonale o tym wiesz. Odpuść sobie i po prostu przysiądź do komputera. Zrobisz to wtedy o wiele szybciej, niżbyś musiała pisać to wszystko ręcznie, a przy jakiejkolwiek pomyłce nie musiałabyś zaczynać wszystkiego od początku.
Patrzyłam na niego zmieszana. Miał rację, przecież nawet tego nie zobaczą, bo nie zamierzam dać im rękopisu do ręki. I tak będę musiała usiąść przy komputerze i to napisać, raz jeszcze. Na co ja liczyłam? Na docenię tego, co robię? Ciekawe jak. Bzdura, przecież to zwykła moja zachcianka, kolejna, która jest niezrozumiała i dla mnie.
 Nie znasz ich  powiedziałam cicho z rezygnacją w głosie.
– Ty też nie  zauważył z przekąsem, oglądając raz jeszcze zgnieciony wcześniej przeze mnie papier.
 Na pewno bardziej od ciebie  wycedziłam przez zęby ponownie zaciskając dłonie. Może tym razem będę wyglądać nieco groźniej.
 Ciekawe… Jaka sprytna  wymamrotał to tak, że ledwo wyłapałam słowa.
Westchnął przeciągle, cały czas jego wzrok utkwiony był w tej kartce.
Podeszłam do stacyjki, ściszyłam głośność, by nie musieć przekrzykiwać wokalu wykonawcy.
 Jedno muszę ci przyznać.  Spojrzał na mnie spod gęstych rzęs.  Postarałaś się, bo rzadko zdarza ci się dla kogoś tak wysilać. Nawet dla mnie takiej rzeczy nigdy nie zrobiłaś.
Miałam ochotę mu przerwać, lecz uniemożliwił mi to wymownym spojrzeniem. Stałam z założonymi rękoma na biodrach, czekając aż ponownie zabierze głos.
 Wiesz…  zaczął, odkładając zaplamiony materiał na bok.  Wydaje mi się, że zrobiłaś to dlatego, bo któryś wpadł ci w oko. Mylę się?  Potarł ręce, jakby zaczynał knuć jakiś plan.
 Mylisz się  powiedziałam chłodno. Podeszłam do przymkniętych drzwi od pokoju. W rzeczywistości nie byłam pewna, po co to właściwie robiłam. Nie wydawało mi się to wcześniej bezsensowne, zaś teraz jak najbardziej tak.  Idę do kuchni, jak wrócę ma być tu porządek i przyszykowane miejsce do pracy  wypowiedziałam słowa tonem nieznoszącym sprzeciwu. Nie musiałam go stosować, i tak by to zrobił. Żeby poprawić mi humor. – Ale jeśli jeszcze raz mi przeszkodzisz, to gwarantuję, że będziesz musiał to sam napisać. Tym samym pismem co ja – podkreśliłam, wychodząc z pokoju.


Wylałam wodę z małej szklanki, uznając, że jest jej za dużo i nie chcę już więcej pić. Odstawiłam szklankę na suszarkę. Przygryzłam górną wargę, zastanawiając się, czy aby na pewno postępuję słusznie. Z zamyślenia wyrwał mnie stłumiony głos ojca:
 Nie wydaje ci się, że jest za cicho w domu?  Mężczyzna potarł swoją krótką brodę dłonią.
– Też mam takie wrażenie  dorzuciła kobieta siedząca przy jego boku.  Nicka, gdzie jest Hunt?
 Er  podkreśliłam cicho.  Hunter, to pełne imię.
Uświadamiając sobie, co właśnie powiedziałam, otworzyłam szeroko oczy. Jak mogłam o tym zapomnieć? To dlatego ciągle mi czegoś brakowało. Zapomniałam Huntera, jak mogę być taka bezmyślna? To mój pies, powinnam o niego dbać.
Wychodziwszy na taras, sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni. Zamknęłam za sobą drzwi, żeby zimno nie wleciało do domu. Wybrałam numer, przez który ostatnio bliźniacy do mnie zatelefonowali.
Pierwszy sygnał.
Przestąpiłam z nogi na nogę. Zrobiło mi się zimniej, gdyż wiatr jeszcze bardziej wezbrał na sile.
Drugi sygnał.
Założyłam kaptur na głowę.
 Odbierz, odbierz, błagam – powtarzałam w kółko. Skarpetki zaczęły mi przemakać. Trzeba być geniuszem, żeby wychodzić z domu bez butów. Gratuluję, Dominicka. Jesteś mistrzem.
Trzeci sygnał.
Denerwowałam się coraz bardziej. A co, jeśli u nich nie ma Huntera? Co, jeśli ktoś go ukradł? A co, jeśli leży gdzieś martwy w śniegu, którego płatki przykrywają jego bezwładne ciało? Nie, nawet o tym nie myśl.
Za czwartym razem usłyszałam, jak ktoś podnosi słuchawkę.
 Kaulitz, przeszkadzam?  Użyłam nazwiska, bo nie chciałam się wygłupić, gdybym powiedziała imię jednego, a odebrałby drugi. Wtedy jeszcze bardziej bym się ośmieszyła w ich oczach.
 Nie, ale wiesz, chciałem już iść spać  zaśmiał się głos po drugiej stronie.
 Już kończę, chciałam się tylko zapytać, czy jest może u was mój pies?
– Poczekaj chwilę  poprosił. Odłożył telefon, a zakrywszy go dłonią, zawołał coś niezrozumiałego dla mnie.  Tak, jest – odezwał się po chwili.  Mam go przywieźć?
 Nie, nie, Bill. Jutro po niego przyjdę, dobra?  Chociaż… mógłby tu z nim przyjechać. Pożałowałam swoich słów, no trudno. Następnym razem, pewnie niedługo znowu coś zapomnę od nich zabrać.
– Jutro?  zawahał się.  Dobra, przyjdź.
 Wielkie dzięki, to się nie powtórzy  zapewniłam szybko. – To ja już nie przeszkadzam. Dobranoc. – Zakończyłam połączenie, nim ponownie zabrał głos.
Wystarczy, że jutro po niego przyjadę, przynajmniej mam pewność, że jest w dobrych rękach. Postaram się tam być wcześnie, ale może mi to nie wyjść. Ostatnio wszystko, co sobie obiecuję, piorun trafia. Poza tym nie chcę nadużywać ich uprzejmości, bo wiem, że mogą ją już niedługo stracić. Najpierw zapomniałam płaszcza, teraz Huntera, jeśli w najbliższym czasie zgubię coś jeszcze, to będzie moja porażka.
Weszłam z powrotem do kuchni, zaparzyłam kawę i wróciłam z nią do pokoju.
Po bracie nie było śladu. Choć na stole leżała kartka. Odstawiłam kubek na bok, by wolną ręką chwycić wiadomość.
„Obstawiam, że to ten wyższy.”
Sapnęłam, po czym wyrzuciłam papierek do kosza pod nogami.
– To będzie długa noc. – Wzięłam pióro do ręki i zaczęłam wszystko od początku.  Do trzech razy sztuka – wymamrotałam, pisząc pierwszy wers.


*~*

Budzik uświadomił mnie, że powinienem wstać i przyszykować się na ten dzień.
Zwlokłem się z łóżka najwolniej jak to było możliwe. Wykonałem wszystkie czynności automatycznie. Pościeliłem łóżko, oporządziłem siebie, doprowadziłem do ładu, dbając o każdy szczegół mojego wyglądu. Wstałem dziś dwie godziny wcześniej niż Tom, ale w sumie to była norma. Dziś muszę wyglądać lepiej, w końcu nie wystąpię nieprzygotowany.
Po dwugodzinnych męczarniach z ubiorem i powierzchownym ogarnięciem swojej osoby, uznałem, że przyda mi się mała pomoc.
Zapukałem do drzwi brata, a gdy nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, powtórzyłem czynności.
Zaspany Tom otworzył mi drzwi, nie wyglądał na zadowolonego.
 Musisz mi pomóc, i to szybko. – Minąłem go w progu, po czym opadłem na rozwaloną pościel na łóżku, w którym prawdopodobnie przed chwilą jeszcze słodko spał.
 Czego chcesz?  Potarł oczy, próbując pozbyć się z nich śpiochów po nocy.
 To już dziś, Tom  przypomniałem o występie.
 Wiem, ale czego chcesz?  powtórzył. Założył przez głowę obszerną koszulkę, tym samym zakrywając nagi tors.
– Musisz mi pomóc. Zrobiłbym to sam, ale jak próbowałem to mi nie wychodziło. Pomalujesz mnie dzisiaj, wiem, że pamiętasz jak i ogarniesz moje włosy.
– Co z tego będę miał?  spytał bez ogródek, chwytając lakier do włosów w dłoń.
 Zawsze musisz coś dostać? – Wyrwałem mu szczotkę z drugiej dłoni.
–  Nie, ale w tym wypadku chcę. To dużo poświęcenie z mojej strony. Poza tym obudziłeś mnie.
– O wybacz, wielmożny panie – fuknąłem poirytowany.
 To chcesz tej pomocy czy nie? – Stał zdezorientowany przede mną.
 Chcę. Pośpiesz się, bo sam nie zdążysz się przygotować. – Pozwoliłem mu zabrać szczotkę z rąk. – Tylko nie pryskaj mi lakierem po oczach, jasne? Jeszcze chcę mieć dobry wzrok.
 Jeszcze jedno słowo, a cię trzasnę. I sam będziesz musiał sobie poradzić  powiedział ostrzegawczym tonem, zabierając się za pierwsze kosmyki włosów.


*~*


W szkole się na nich nie natknęłam, także od razu po zajęciach udałam się do ich domu. Po wyjściu z budynku, pożałowałam, że nie zwinęłam jakiegoś parasola z szatni. Co prawda to tylko śnieg, ale gdzieniegdzie spadają naprawdę mocno zmrożone kulki ze śnieżnych płatków.
Buty rozchlapywały brudny śnieg na poboczu, ręce machały na wszystkie strony, jakbym miała być zaraz niezwykle nadpobudliwa. Oddech stał się cięższy, z każdym wdechem pochłaniałam coraz to większe ilości zimnego powietrza, które jeszcze bardziej drażniło moje spragnione gardło.
Że też nigdy nie biorę picia do szkoły. Błąd, który często popełniam i nigdy nie chce mi się go poprawić. Teraz mam za swoje. Spragniony człowiek to rozdrażniony człowiek. Tak więc, świetnie się przed nimi zaprezentuję.
Nie dość, że będę niemiła, to jeszcze odstraszę ich swoją osobą. Podkrążone oczy, blada twarz, spierzchnięte usta. Po prostu cudownie. Sam seks.
Hola, hola. Opanuj się, brakuje ci samokrytyki, co? To idź do szpitala, a nie do nich. Tam z pewnością dokładnie cię obadają, osłuchają i zrobią wszystko, co tam im jest potrzebne do postawienia negatywnej diagnozy.
Z takim tokiem rozumowania to ja daleka nie zajdę. Idziesz tylko po swojego psa, weź się w garść. Przecież nie jesteś dzieckiem.
A jeśli jestem?
Nie jesteś, ile razy mam ci to powtarzać?
Prowadzenie rozmów ze sobą raczej nie wpływa na mnie zbyt dobrze. Ale przynajmniej mam na czym zawiesić na chwilę swój umysł, by nie musieć patrzeć na wszystko wokół mnie. Bo po co mam oglądać te same budynki? To nudne.
Idę przed siebie całkowicie pochłonięta swoimi myślami, a gdy dotrę na miejsce, robię to, co do mnie należy. W tym wypadku muszę podziękować i zabrać zwierzaka, a w późniejszym czasie jakoś im się odwdzięczę, w końcu nie musieli tego robić. Mogłam pójść sama wczoraj po niego i byłoby to zdecydowanie lepszym rozwiązaniem, ale jak widać mam nadmiar wolnego czasu i mogę sobie nim dyrygować w takty swojego umysłu.
Hey, a czy ty przypadkiem nie masz jutro sprawdzianu?
Mam… ale nie będę się teraz nad nim skupiać, są ważniejsze rzeczy do robienia. Chociażby sterczenie pod bramą od domu bądź willi jednych z najbardziej rozpoznawalnych bliźniaków na świecie
Nauka i rozwijanie swoich umiejętności jest ważne. Bez tego nie zajdziesz daleko. Jeśli nie będziesz ćwiczyć swojej pamięci, nie osiągniesz tego, co pragniesz. Gdybyś nie umiała pisać lub czytać, nie mogłabyś tłumaczyć dla nich tekstów.
A co ma piernik do wiatraka? Poza tym, nie bądź śmieszna, te argumenty są chujowe, bez obrazy dla twojej godności. Osiągnę swój cel, po prostu potrzebuję czyjejś pomocy. Na razie.
Nie będę się z tobą użerać, i tak zrobisz jak będziesz chciała. Ale o pomoc mnie nie proś, używaj własnego rozsądku.
A ty to niby czyim głosem jesteś?
Zamknij się i skup na zadaniu. Bo, jak nie wiem czy zauważyłaś, nieźle mokniesz.
Ocknęłam się z wewnętrznej rozmowy, po czym spojrzałam na ekran telefonu. Od skończenia zajęć minęły dwa kwadranse, przy czym stoją tu z jakieś pięć minut. Spokojnie, daj im czas.
Ponownie zajrzałam na posesję. Rozejrzałam się.
Nic. Pustka. Jakby dom był opuszczony. Rolety spuszczone, brama zamknięta, co jest oczywiste, bo przed nią stoję, a samochodu nie widać na podjeździe.
Nie wiedzieć czemu, czuję się jak złodziejka, która właśnie zamierza napaść na tę posiadłość. No, przynajmniej się postarać, bo z moją gracją byłoby to ciekawe widowisko.
Potrząsnęłam głową, co spowodowało, iż czapka zsunęła mi się z czubka głowy. Poprawiłam ją sprawnym ruchem ręki i wróciłam się do wcześniej podjętej czynności. Czekałam.
Minęły kolejne trzy kwadranse, a nikt się nie zjawił. Powoli traciłam nadzieję. Robiło mi się naprawdę zimno i powinnam wracać do domu.
Wstałam z murku, na którym siedziałam, otrzepałam pupę ze śniegu, założyłam plecak na jedno ramię i zawróciłam do domu.
W tym samym momencie światło reflektorów oślepiło mnie na tyle, że musiałam zasłonić sobie twarz ręką.
Usłyszałam charakterystyczny szczęk automatycznie otwieranej bramy. Uchyliłam ostrożnie jedną powiekę, gdy się przyzwyczaiłam do rażącej poświaty, powtórzyłam czynność z drugim okiem. Zamrugałam jeszcze kilka razy.
Kiedy byłam zajęta sobą, samochód zaparkował w wyznaczonym dla niego miejscu. Ledwie zmieściłam się w szczelinie w bramie, która z każdą sekundą się pomniejszała.
Z ciemnego pojazdu wysiadła średniego wzrostu blondynka. Pani Simone Kaulitz.
Podeszłam chwiejnym od zmarzniętych mięśni krokiem do kobiety.
 Długo to już czekasz? – spytała, otwierając zamek w drzwiach do domu kluczem.
 Jakiś czas. Ja przyszłam tylko po psa.
Zaprosiła mnie gestem ręki do domu.
 Przejdź kawałek prosto i spójrz w lewo. Powinnaś go tam znaleźć.
Zrobiłam tak jak mi powiedziała.
Huntera znalazłam tam, gdzie mówiła. Jednym problemem był fakt, że spał wtulony w bok swojego nowo poznanego towarzysza. Zrobiło mi się ich szkoda, bo muszę ich rozdzielić, a wyglądają słodko, gdy tak razem śpią.
Uklękłam przy dwóch ciepłych istotach. Pogłaskałam swojego psa za uchem, na co radośnie zaskomlał, wciąż będąc we śnie.
Czyjaś dłoń spoczęła na moim ramieniu.
 Zostaw je, niech śpią – powiedziała łagodnie blondynka.
 Ale proszę pani…  zaczęłam, dźwigając się na równe nogi.
 Mów do mnie Simone  poprosiła.  Zostaw, bo jesteś mi potrzebna. Co prawda, miałam zrobić to później, ale skoro już jesteś i chłopców nie ma, możemy załatwić to teraz.
Ruszyłam za nią z powrotem do przedsionka. Patrzyłam, jak jej zgrabne ręce naciągają na chude nogi kozaki do kolan. Założyła szal i zwróciła się do mnie:
 Choć, wytłumaczę ci wszystko po drodze.
Otworzyła drzwi i wypuściła mnie pierwszą. Nie mam bladego pojęcia, co ma na myśli, ale trochę się tego boję. Po co taka osoba jak ja może być potrzebna takiej personie, jak Pani Kaulitz…znaczy Simone?

*Tokio Hotel- Break Away

~
Ten rozdział już dłuższy i powiem szczerze, że wyszłyby z niego dwa. Także, możecie go potraktować jak dwa. Miało być coś jeszcze, lecz stwierdziłam, że, co za dużo to niezdrowo. Następny  31.12 

Marta Rys  To leż i kwicz dalej, ja z pewnością mej pomocnej dłoni Ci nie podam. Kiedyś odpuszczą, każdemu jakieś zachowanie po pewnym czasie się znudzi.
Ka.  Każda wymówka jest dobra, by zrobić sobie chwilę wytchnienia i odpocząć. Przy czym naprawdę się pisarzom należy, bo poprawianie tekstu zajmuję naprawdę dużo czasu. Czasami zdecydowanie za dużo. Ja też, aż zazdroszczę Nice, że może sobie z nimi tak, jak gdyby nigdy nic pograć w gry. Wyobraźnia nam się przyda, w końcu bez niej praktycznie nic się nie da zdziałać. W wielką cierpliwość to może nie, ale wiesz, są takie rodzaje znajomości, które przeważnie wyglądają przez cały czas tak samo, a ludzie darzą się wielką sympatią. Tak, teksty to ona ma nie na miejscu. Ale wprost nie mogłam się powstrzymać, by to tu dodać. Akurat Nicka nie jest typem człowieka, który żałuje swoich słów i rzuca ich na wiatr, także... Dobra, nie będę się w to zagłębiać. A o Billu już mi nic nie mów! "Zaczynam zbaczać na zboczone tematy" normalnie kocham to zdanie. Każdy czasami ma taką fazę, wybaczam.
Lovegood Adrianna  Coś ty się jej tak przyczepiła, być może jest chamska, ale jak widać po coś jej ten tekst był potrzebny. Sugerujesz coś pierwszym cytatem? Jeśli tak, śmiało, chętnie usłyszę co, podziel się tym z nami. Poprawione już, więc nie możesz się mnie czepiać. I, tak... Jesteś zboczonym gimbusem, to nie podlega żadnym wątpliwościom. Myślę, że to zdanie rozwaliło każdego. Zdecyduj się kobieto od kogo w końcu chcesz ten cukier. Albo od Toma, albo od Billa, bo od ich obydwu na raz nie dam rady. Nie mówiąc o tym, że Nicka dostałabym urwania głowy. Zresztą, jak wiesz, u mnie z cukrem jest naprawdę kiepsko. Ja nawet pocałunku dobrze nie umiem opisać! Znaczy umiem, ale wtedy wychodzi na taki zimny, bez uczuć. Jakby był martwy.
Sylwia Szymańczuk  Cóż, nie zawsze jest się pierwszym. Może następnym razem. Sama chciałbym być tak dobrze zorganizowana, jak moja bohaterka. Może kiedyś coś mnie natchnie i będę tak robić. Ja też ich lubię jako duet i niech tak pozostanie. Szybko wyzdrowieje, nie zamierzam mu zadawać więcej bólu.
Adrianna Katarzyna – Nie musisz mi za to dziękować, bo to ja sama wyskoczyłam z taką inicjatywą. Po prostu czułam, że muszę Ci dopisać parę rzeczy, co do rozdziałów i tej historii. Myślałam, że łatwo się tego domyślić, bo to widać ile mam lat. Ja zaczęłam trochę wcześniej i stwierdzam, iż była to klapa, teraz traktuje to poważnie. I tak Ci nie uwierzę, ale za miłe słowa dziękuję. Praktycznie nie przeszkadza, a teoretycznie? Jest wrażliwa, to fakt, ale jak każdy zachowuje się inaczej w towarzystwie ludzi. Przypuszczam, że gdyby musiała przepisywać tekst gdzie indziej, prawdopodobnie nawet łzy by nie uroniła. W samotności jest o wiele bardziej...wylewna. Tak, tak to bym to określiła. Ja w ogóle nie potrafię grać w takie gry, także podziwiam ją, że daje rade, a nawet wygrywa z Kaulitzem. Chociaż to nic dziwnego....przecież ma starszego brata, to wszystko wyjaśnia.  Aż tak dojrzale wyglądam? Nie...widać, że jestem jeszcze dzieckiem. 

A teraz: Chcę Wam życzyć miłych, pogodnych i ekscytujących świąt. Magicznej atmosfery, interesujących rozmów, aromatycznego jedzenia, wiele szczęścia, pomyślności i przede wszystkim zdrowia. Pisarzom chcę życzyć weny, chęci, nieskończonej ilości pomysłów oraz czasu na spisania tych wszystkich myśli. Natomiast Czytelnikom życzę czasu na czytanie, mocnych oczu, żeby czytać jak najwięcej, przeżywania historii oraz zostanie z nami, pisarzami na dłużej. Wesołych świąt!

Myślałam nad tym szablon i tak mnie coś ostatnio na niego natchnęło (czyli dzisiaj- 26.12). Wiem, nie jest on idealny, ale jak na mój pierwszy to jestem z niego zadowolona. A co wy o nim myślicie? Piszcie śmiało, zawsze mogę coś pozmieniać :)

5 komentarzy:

  1. Oh nawet nie zauwazylam tego bledu ,ale musze przyznac,ze podobnie jak Bill tez mam uczulenie na jablka xd
    Faktycznie rozdzial dlugi ,co bardzo mi sie podoba :3
    Mam nieodparte wrazenie,ze brat Nicki jest o nia...zazdrosny o.O juz ktorys raz mj to przychodzi do glowy.
    Poza tym Tom malujacy Billa ? O.o To musialo dziwnie wygladac xd

    Zycze duzo weny ;) i wesolych swiat :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cukru, jak zauważyłaś, chcę od Billa, bo Tom jest bardziej chamski od Nicki. Yay, nareszcie pojawił się Dominick!!! Szkoda tylko, że wszystko schrzanił ;-; Nie ma go przez całe rozdziały, a jak już się pojawia, to dupa, niszczy siostrze rękopisy ;_; No ale dobra, przynajmniej jej posprzątał. Mój to by nawet palcem nie kiwnął. Ogólnie rozdział mi się podobał, chyba po raz pierwszy czytałam tak, że nie zauważyłam końca. I szczerze mówiąc boję się tego, co chce zrobić Simone... o.o
    Długi, fajny, wciągający rozdział. O taki mi chodziło :***
    Tobie również Wesołych Świąt, jedzenia dużo, żeby wykarmić 9 osób, ale z tego co słyszałam to masz xdd Dużo weny i ochoty, żeby ci się chciało dokończyć nasze i w ogóle żebyś była happy <333 Pozdrawiam cieplutko ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże znowu tak się rozpisałam w komentarzu a on się nie dodał ;-; No nic, pisanie komentarza -podejście drugie. Więc tak na początku i to w sumie jest najważniejsze, czy naprawdę musiałaś dać AKURAT TĄ piosenkę? Serio? XD XD Nick w ogóle się tak chamsko zachował ;-;, ale wybaczmy mu bo to Nickuś ^^ Btw, Tom w roli kogoś a la' stylisty Billa? No nie wiem nie wiem :'D Poza tym Nicka bardzo bardzo przypomina mi pewną osobe. Domyślasz się nikim mowa? XD Ogólnie ten rozdział był extra i wgl aghm *w* Tylko rada na przyszłość :czasami rozdział może być krótszy ale żebyś nocek nie zawrywała miśka. Można raz na jakiś czas odpuścić no nie? ... Ehm pewnie i zrobisz po swojemu xD No nic życzę ci wesołych i spokojnych świąt (bez karnych w "świętym zeszycie xD), szczęśliwego nowego roku i duuuużo weny <3333333

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz racje. Widać, że jesteś jeszcze dzieckiem - ale byłam przekonana, że nieco starszym dzieckiem xd.

    Ciekawi mnie, co Simone kombinuje. Pewnie dowiemy się tego w kolejnym rozdziale :)
    Nikt nie powiedział, że tłumaczenie piosenek będzie proste, łatwe i przyjemne - za zdrętwiałe nogi i obolały kręgosłup Nicka powinna poprosić o premię :D.
    Zabiłabym brata gdyby mi rozlał na to kawę ! Naprawdę :D w sumie chłopak musi ją bardzo dobrze znać, skoro już po chwili wiedział, dlaczego dziewczyna tak bardzo się stara - i nic nie dadzą zaprzeczenie, on może wiedzieć jeszcze przed tym, niż ona sobie to uświadomi xd

    Hahahahahahahahahahhaaaaaaa - wiesz, że oplułam monitor wybuchając śmiechem? Nicka ma mistrza ! Jak można zapomnieć psa? Sama mam jednego, najsłodszego na świecie i jestem stuprocentowo przekonana, że nigdy taka sytuacja mi się nie zdarzy, a dotychczas nie zdarzyła. Chociaż pomijam fakt, że kiedyś zgubiłam swoją własną babcię ( teraz wyjdzie, że jestem wyrodna, bo pilnuje swojego psa bardziej niż własnej Babci .. eh :/ )

    Pozdrawiam,
    KBill

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie poznaję Dominicka o.O Co mu się stało? xD
    Wgl jak można zapomnieć o psie? xD
    I Tom, który układa włosy Billowi...SUOOOOOTKO
    Ostatnio nadużywam tego słowa o.O
    I czemu powiedział,żeby przyszła jutro skoro wiedział, że i tak ich nie będzie? XD
    Całość cudowna <3

    OdpowiedzUsuń