14.
Zanim do końca zrozumiałam, co właśnie powiedziałam, czyjeś
ciało zamknęło mnie w niedźwiedzim uścisku. Nie powiem, było przyjemnie… i
ciepło. Ale co za dużo, to niezdrowo.
Odepchnęłam od siebie Toma, który się tego nie spodziewał,
gdyż prawie przewróciłby się na stolik.
– Następnym razem najpierw zapytaj, czy możesz, a dopiero
potem działaj. Może nie lubię, gdy ktoś mnie przytula. Pomyślałeś o tym? – obruszyłam się, odsuwając o kolejny krok w tył.
– Niemożliwe. Każdy lubi się przytulać – zaprzeczył z
szerokim uśmiechem.
– Nie, nie każdy – twardo stałam przy swoim.
– Ale ty tak – powiedział, opadając na kanapę przez
stolikiem, za którym stałam. Co powodowało, że zasłaniałam mu cały ekran
telewizora.
Zarumieniłam się, znowu. Jak tak dalej pójdzie, to zacznę
przez cały czas być czerwona, jak burak, w ich towarzystwie. Mruknęłam pod
nosem obelgę, po czym usiadłam na fotelu. Obróciłam głowę w lewo.
Hunter bawił się z dużo wyższym od niego biało-czarnym
psem. Widocznie zabawa mu się spodobała, bo nie odstępował swojego dużego
kolegi na krok. Potrącał go nosem po łapach, lizał po pyszczku i cały czas
skakał wokół niego. Ten jednak nie wykazywał małym zainteresowania, nawet
najmniejszego. Lecz można powiedzieć, że ma anielską cierpliwość, bo ja bym nie
wytrzymała z takim upierdliwcem, jakim jest Łowca.
– Słuchajcie – zwróciłam się do bliźniaków, na co
zaprzestali patrzenia na Nicholasa Cage’a w filmie. – Czy wy przypadkiem nie
musicie czegoś zrobić?
– Nie – odpowiedział powoli Bill. – Masz coś na myśli?
– Tak, mam.
– Powiesz co?
– Nie. Sami powinniście wiedzieć. To wam na tym zależy, nie
mnie.
Zamilkł, jak zaklęty. Wpatrywałam się w niego wyczekująco z
uniesioną brwią.
Tak trudno się domyślić, że jeśli zawiera się z kimś
współpracę, to potrzebny do tego jest kwitek, potwierdzenie, po prostu karta z
najważniejszymi rzeczami, o których powinnam mieć choć częściowe pojęcie? Mnie
to nie przeszkadza, do szczęścia mi to nie potrzebne. Ale im z pewnością się
przyda, zresztą, co ja tam wiem Albo mają, albo nie. Ich interes, a wytykać im
tego nie będę, jestem tylko koleżanką i zdecydowanie to nie należy do moich
obowiązków.
W ogóle to znajomi mają jakieś obowiązki? Jeśli tak, to zapewne udało mi się niektóre zaniedbać. Jednak, jako ktoś potrzebny w ich zespole, będę miała ogrom reguł do przestrzegania. Jak ja to wytrzymam? Pojęcia nie mam, naprawdę. Zdarza mi się czasem zapomnieć i robię coś odruchowo. Przy nich będę musiała zachować pozory normalności. Serio chcesz się pilnować? Tak, a w sumie nie… i tak nie wyjdzie, więc co za różnica Powinnam być jak najbardziej sobą.
W ogóle to znajomi mają jakieś obowiązki? Jeśli tak, to zapewne udało mi się niektóre zaniedbać. Jednak, jako ktoś potrzebny w ich zespole, będę miała ogrom reguł do przestrzegania. Jak ja to wytrzymam? Pojęcia nie mam, naprawdę. Zdarza mi się czasem zapomnieć i robię coś odruchowo. Przy nich będę musiała zachować pozory normalności. Serio chcesz się pilnować? Tak, a w sumie nie… i tak nie wyjdzie, więc co za różnica Powinnam być jak najbardziej sobą.
Nią też?
Przemilczmy Jej kwestię, po prostu jest i zostawiamy ją w
spokoju. Chyba że narozrabia. Przy tym będę musiała zachowywać się
kulturalnie, co nie należy do moich mocnych stron.
Byłam tak pochłonięta swoimi myślami, że nawet nie
zauważyłam, kiedy przy moim boku, na stoliku pojawił się arkusz kartek z
nagłówkiem „Umowa”, a obok
zmaterializował się długopis z czarnym wkładem.
Pochwyciłam długopis w dłoń. Westchnęłam i zabrałam się za
czytanie. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to rażący w oczy błąd na samej
górze strony. Zamiast „Dominicką” napisane było „Dominicą”.
Uśmiechnęłam się pod nosem, a patrząc na nich, zamieniłam go
w grymas z surowym spojrzeniem. Rozumiem takie błędy, dość często są
popełniane, ale już z mojego zdrobnienia można wywnioskować pisownię. Gdyby to
nie oni zrobili takiego byka, mieliby urządzony nie mały wykład na ten temat.
Wtedy mieliby to wykute na blachę. Niemniej jednak, nie chcę im narobić przykrości,
toteż postanowiłam pominąć tę sprawę, a błąd szybko skorygować, dopisując
literę we właściwe miejsce.
Przekartkowałam większość dokumentów, zatrzymując się na
tych, według mnie, najistotniejszych podpunktach. Kiedy doszłam do momentu,
gdzie napisana starannym pismem była kwota za pomoc, normalnie myślałam, że mi
oczy wypali.
Zamrugałam kilka razy, lecz ciągle ukazywały mi się te same
liczby. Cholera, przecież to wysoka suma, a znając siebie, odbije mi, gdy takową
dostanę w ręce. Byłam święcie przekonana, że ja to za darmo robię. Przecież to
nic wielkiego, tylko tłumaczenie. Coś, za co się nie płaci.
– Czy tu nie ma przypadkiem za dużo o jedno zero czy nawet
o dwa? – spytałam niepewnie, wskazując palcem przedostatni akapit.
Bliźniacy nachylili się nad kartką, sprawdzili, o co mi
chodzi.
– Nie – odpowiedzieli zgodnie, po czym wrócili do
wcześniejszych pozycji oraz oglądania filmu.
Doszłam do ostatniej, już najważniejszej rzeczy – podpisanie
umowy z zespołem. Przełknęłam głośno ślinę, zawsze gdy się stresuję, mam
ślinotok. Dość nieprzyjemnie uczucie, pomyślicie, że trzeba coś ładnie
zaprezentować, a się stresujesz i zamiast tego, opluwasz całą komisję. Koszmar.
Drżącą dłonią przewróciłam długopis końcówką do papieru.
Ostatni raz przeanalizowałam podjętą, zaledwie kilka dni temu, decyzję. Czy ty
wiesz, jaka to odpowiedzialność? Tak, wiem. Na pewno? Na pewno! I obiecujesz, że
nie zrobisz nic głupiego? Ee… z tym będzie ciężko, ale powiedzmy, że tak. Nigdy
nie wiadomo, co i komu do głowy może wpaść.
Starannym pismem podpisałam się pełnym imieniem oraz
nazwiskiem, dokładnie pisząc każdą literę. Efektem był imponujący podpis ~ Dominicka
Rauch.
Z momentem napisanie swoich inicjałów poczułam, że właśnie
od teraz, od tej godziny oficjalnie należę w jakiejś części do tej grupki.
– Świetnie. To teraz możemy odpocząć – skwitował Tom.
– Odpocząć? Nawet palcem nie kiwnąłeś – gdy wypowiedziałam
te słowa, chłopak podniósł wskazujący palec na wysokość moich oczu, po czym
powoli nim kiwnął. – Nie masz prawa być zmęczony – dokończyłam.
– Mam prawo do bardzo wielu rzeczy – powiedział
nonszalancko, unosząc przy tym kąciki swoich ust.
– Tom. – Stanowczość w głosie wokalisty była aż nadto
wyczuwalna. – Przestań. Jest naszym gościem.
– Ale to ona zaczęła – protestował, mocno wymachując rękoma.
– I ty to skończysz.
– Właśnie, s-k-o-ń-c-z-ę – przeliterował z wyrzutem.
Bill westchnął, mocno wypuszczając powietrze z płuc.
– Chcesz zobaczyć, z czym będziesz musiała się zmierzyć? – zapytał, poprawiając lewą rękę, tę w gipsie, na kolanie.
– Jeśli masz taką ochotę – zgodziłam się. Wstałam z fotela i
podążyłam za nim po drewnianych schodach na pierwsze piętro. Charakterystyczne
skrzypnięcia dla spróchniałego drewna rozniosły się po domu.
– Prędzej czy później i tak byś je zobaczyła – rzucił w
połowie schodów.
Po wspięciu się na piętro, czarnowłosy zaprowadził mnie do
pokoju.
Ściany pomalowane były na jasny szary wpadający w biały,
aby aż tak bardzo nie było na nich widać zabrudzeń, a gdzieniegdzie odznaczała
się ciemno-beżowa farba. Drewniane meble zachwycały swoją prostotą. Jasne,
imitujące drewno panele grzeją w stopy. Światło wpada przez szerokie okno z
prześwitującymi, szarymi firankami. Obrazu dopełniały dodatki, których nie
mogło zabraknąć. W każdym męskim zakątku, u mojego brata również, mieści się
przestrzeń przeznaczona na gry, tak jest i tutaj. Na półce powieszonej na
ścianie tuż nad biurkiem mieszczą się różnorodne nagrody. Obok stoi podobna
półka czekająca już tylko na to, by ją zapełnić kolejnymi wyróżnieniami
niemieckich wykonawców.
Zdecydowanie nie czułam się, jak w męskim azylu. Co prawda, panował tutaj bałagan, choć był w miarę możliwości ogarnięty. Zresztą, u kogo w
pokoju jest perfekcyjny porządek? Pedanci się nie liczą. U mnie nie, u Toma tu
nawet nie podlega wątpliwościom, co bym tam mogła znaleźć, a u Billa też nie
jest idealnie.
Także spokojnie mogę stwierdzić, że jakoś się dogadamy.
– Przepraszam za ten bajzel, ale nie byłem przygotowany. A
z jedną ręką trudno coś szybko zdziałać. – Bill odsunął krzesło od biurka.
Gestem ręki zachęcił mnie, bym na nim usiadła.
– Nie przepraszaj, to zrozumiałe. – Usiadłam na obrotowym
krześle. – Powinnam uprzedzić was o mojej wizycie. Swoją drogą, masz bardzo
przyjemnie urządzony pokój – pochwaliłam go, za co otrzymałam szeroki uśmiech.
– Szybko można go udobruchać, cieszy się z małych rzeczy – wciął się Tom, który stał w drzwiach, opierając się o ich framugę.
– Przynajmniej cieszą go drobne rzeczy, potrafi je docenić.
Do ciebie można dotrzeć tylko poprzez wariacje łóżkowe – odpowiedziałam na jego
zaczepkę.
Ależ ja się lubię z nim droczyć, słodko mu się wtedy nosek
marszczy. Niedługo stanie się to sportem wyczynowym. Mam cięty język, ot co.
Zdarza mi się być chamską oraz zarozumiałą, lecz mogę się powstrzymać od
takiego typu komentarzy. Wybaczcie, ale tutaj nie mogłam się powstrzymać. Nie
powinnam się wcinać w takie sprawy, ale no… cała sytuacja mnie rozbawiła.
– Znam swoją wartość w przeciwieństwie do niego.
– Mówisz, jakby Billa nie było w tym pomieszczeniu. To
niemiłe.
– Znalazła się ta, co będzie mi mówić, co mi wolno robić,
a co nie – prychnął, zakładając ręce na klatkę piersiową.
– A żebyś wiedział. – Puściłam mu oczko, po czym odwróciłam
się do niego plecami. – Bill, pokażesz mi te teksty? – Przeszłam na angielski,
czego się nie spodziewał, bo patrzył na mnie pogubionym oraz zmieszanym wyrazem
twarzy. – Przepraszam, zapomniałam. Mogę mówić do was po angielsku?
– Pewnie – ożywił się. – Nie ma problemu, tak będzie lepiej – zapewnił. Sięgnął do jednej z szuflad w biurku i wyciągnął z niej dużą teczkę,
która wylądowała przede mną na blacie. – Będzie ci przeszkadzać, jak Tom i ja
zajmiemy się sobą? Lampkę masz za sobą, powinna rozświetlić się w kilka minut.
Wydaje mi się, że trochę obijają się z tą całą produkcją.
Nie znam się na tym, ale czy oni przypadkiem nie za często są w domu? Dodatkowo
oglądają filmy i relaksują się na milion sposobów. Płyta się sama nie wyda. Nie
moja broszka, co robią, ale dziwnie mi to wygląda. Z drugiej jednak, strony, mają do tego prawo, a odpoczynek się przydaje. Dużą robotę już zrobili, bo w
samo nagranie utworów musi być czasochłonne, a o pisaniu piosenek już nie
wspomnę.
– A zapomniałabym. Dasz mi może kopię umowy? Chciałabym ją
jeszcze raz przejrzeć, na spokojnie, w domu.
Nieprawda. Chcę się tym tylko pochwalić przed Nickiem, nareszcie mu pokażę, że coś tam potrafię. Rodzice nie muszą o tym wiedzieć, nawet nie mają za bardzo w tym temacie do powiedzenia. Klamka zapadła i odwrotu już nie ma.
– Pewnie, zaraz ci dam – obiecał, ale zamiast mi podać kartki, usiadł na łóżku.
Nieprawda. Chcę się tym tylko pochwalić przed Nickiem, nareszcie mu pokażę, że coś tam potrafię. Rodzice nie muszą o tym wiedzieć, nawet nie mają za bardzo w tym temacie do powiedzenia. Klamka zapadła i odwrotu już nie ma.
– Pewnie, zaraz ci dam – obiecał, ale zamiast mi podać kartki, usiadł na łóżku.
Typowe, przypomnę mu się, kiedy będę wychodzić.
Przeniosłam wzrok na teczkę. Zaglądam do rzeczy, które
tylko im są znane. Czuję się, jakbym naruszała ich prywatność lub przestrzeń
osobistą. Nie lubię grzebać w cudzych rzeczach, a tym bardziej, gdy ktoś rusza
moje graty. W tle lecą odgłosy jakiejś strzelanki, po raz kolejny naszła mnie
ochota, żeby oderwać się od swoich zajęć i najzwyczajniej w świecie przyłączyć
się do nich. Ale nie, ja mam swoje zadania, oni mają swoje. Co z tego, że moje
jest mniej ciekawe, niż wypełnianie misji w grze.
Otworzyłam teczkę i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to
pięknie wykaligrafowane tytuły piosenek, bo sam tekst… tragedia. Nie wiem,
jak ja się z tego rozczytam, normalnie jakby kura pazurem nabazgrała.
– Które piosenki mam przetłumaczyć? – spytałam, gdyż było
ich naprawdę sporo.
– Przetłumaczone
mamy już Heilig, Spring Nicht, Rette Mich i Übers Ende Der Welt – zaczął wyliczać. – Tom, coś jeszcze?
– Chyba jeszcze Vergessene Kinder – mruknął Dred, nie przerywając gry.
– Racja. Tych nie musisz tłumaczyć, co do reszty, to masz zaznaczone
przy każdym tytule. Czerwona
kreska oznacza, że tłumaczysz, innych nie musisz.
– Dzięki.
Odłożyłam wymienione przez nich utwory, po czym obejrzałam każdy tekst. Uważałam ich za
zwykły zespół, który gra i śpiewa
zwyczajnie piosenki, do momentu, kiedy w ręce wpadła mi kartka zatytułowana – Hilf Mir Fliegen.
~
Następny – 17.12
No więc tak...chyba jestem pierwsza, MIŁO :D
OdpowiedzUsuńTom i Nicka...Jezu oni mnie rozwalają serio , to w jaki sposób się droczą hyhyhyhy :D Może w końcu coś między nimi zakwitnie ;>? Kto wie hyhy ;)
Hmm, zwykły zespół... Zdecydowanie nie xD Teksty ich piosenek potrafią zaczarować, jestem pewna, że Nicka temu już niebawem ulegnie podczas swojej pracy :) Ojj, ale czemu są dla siebie tacy niemili z Tomem? Przecież ona mu się podoba. xD ale jego dumę pewnie godzi, że dziewczyna tak nie odwzajemnia jego zalotów ^^ No nic, kto się czubi ten się lubi xD Jeszcze będzie miedzy nimi dobrze. Ja tam na przykład nie lubię się przytulać, właściwie to nawet nie umiem xD Niemniej, jakby taki Tom chciał... jestem w stanie się poświęcić! Myślę, że to zależy od ramion. Jak już się jakieś pokocha, to przytulanie staje się zupełnie inna sprawa xDD
OdpowiedzUsuńTak no cóż... ja i moje refleksje ^^
To pozdrawiam i czekam na kolejny ;*
Teksty Nicki mnie rozwalalają xD Tom zachowuje się trochę chamsko, Bill słodszy niż zawsze <3 Więc nie szkodzi. Kurczę, mam nadzieję, że te lenie jej pomogą trochę? A Nicka powinna się rozluźnić, bo tylko robi za nich i robi, a oni sobie grają ;-; Nie zgadzam się na to. I w ogóle to nadal czekam na jakieś romanse. I cukier. Dużo cukru. Koniecznie. Natychmiast. Przyjaźń też da się posłodzić.
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej.
P.S. CUKIER o.o
Tommy i Nicka są tacy słodcy *w* Ale lenistwo bliźniaków powala xD. Ogólnie super rozdział jak zwykle. Weny życzę i szybciutko nowy rozdział dodawaj!
OdpowiedzUsuńHej, heeej, hejo !
OdpowiedzUsuńWiesz, jaka jestem z siebie dumna? w końcu nadrobiłam wszystko u Ciebie.
Rozpoczynając opowiadanie napisałaś, że będziesz dodawać utwory towarzyszące notką, a niektóre z nich mogą być dziwaczne. Prześledziłam każdy odcinek, i wiesz co Ci powiem? widocznie mam tak samo dziwny gust muzyczny, bo znam wszystkie piosenki stąd xd
Generalnie większość Twoich rozdziałów skomentowałam, i bardzo mnie cieszy fakt, że ta historia tak się potoczyła . Nie jest to jakieś słodko-mdląco-rzygające szczęściem opowiadanie o przypadkowym spotkaniu bliźniaków i dziewczyny i ich miłości od pierwszego wejrzenia, dzięki czemu mi zainponowałaś ;)
Ale do rzeczy : z każdym nowym rozdziałem moje serce wraz z wyobraźnią i zainteresowaniem latająca coraz wyżej, niedługo przebiją się przez sufit. Uwielbiam Nickę. Naprawdę! Ma niesamowity charakterek ;) A w tym odcinku akurat bliźniacy zrazili mnie do siebie swoim lenistwem.
Czekam na dalszy rozwój akcji,
pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do siebie,
KBill
[world-of-kbill.blog.pl]
Ojojojo <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńZaczynam przywiązywać się do tego bloga <3
Nicka jest bardzo fajną osobą, przyznam, ze na początku nie przypadła mi do gustu.
Ale teraz widzę, ze jest naprawdę wartościową osobą.
Lecę dalej :*