9.
Zostawiłem Toma przy kasie,zamawiającego
czekoladę na gorąco dla siebie, małe macchiato dla mnie i po porcji wuzetki dla
nas obojga. Ruszyłem pomiędzy stolikami, balansując między siedzeniami i
kelnerkami. Nim doszedłem do obiektu westchnień bliźniaka, wymieniłem kilka słów
z dziewczynami twierdzącymi, że są „prawdziwymi fankami”, podpisałem się w
zeszycie i uśmiechnąłem do nich, odchodząc. Przystanąłem przy skraju blatu, przy
którym siedziała dziewczyna rozmawiająca z chłopakiem, którego widziałem już
wcześniej.
– Przepraszam – zwróciłem ich uwagę na
swoją osobę. – Mógłbym z tobą porozmawiać?
Skinęła głową.
– Dominick, zostaw nas samych – poleciła
kruczowłosemu nastolatkowi siedzącemu po jej prawej stronie.
– Miło cię poznać – wypowiedziałem ze
szczerym uśmiechem na ustach.
– O wiele milszy od swojego brata – powiedział, stojąc obok mnie, lecz ciągle mówiąc do zielonookiej.
Gdy zniknął za drzwiami lokalu, zająłem
jego miejsce. Ciepła skóra krzesła barowego ogrzała moje sztywne plecy.
Siedziała zgarbiona, powoli sącząc gorącą,
raczej już letnią, czekoladę ze szklanki. Pojedyncze włosy wpadały jej do lekko
rozchylonych warg. Była pociągająca na swój sposób. Nie kusiła implantami w
piersiach, toną tapety na twarzy czy ekstrawaganckim strojem godnym modelek z
playboya. Miała magnetyczne spojrzenie, pełne usta, kolczyk w brwi nie był
czymś nie na miejscu, bardzo do niej pasował, a plaster na jej nosie dodawał
jej dziewczęcej łagodności. I każdy wykonany przez nią ruch był perfekcyjny,
jakby miała go wyćwiczony od samego początku. Nic dziwnego, że podoba się
Tomowi. Posiada w sobie to coś.
– Zaniemówiłeś? Po coś przyszedłeś.
Słucham. – Głos jej zadrżał na koniec, jakby nie była pewna czy w ogóle powinna
się odzywać. Cały czas miała spuszczoną głowę, wpatrując się w swoje paznokcie.
– E…tak – ocknąłem się, prostując plecy. – Chodzi o to, że podobasz się mojemu bratu – urwałem, czekając na jej reakcję.
– Mów dalej – odstawiła pustą szklankę na
bok, niepewnie na mnie patrząc.
– To może od początku. Jak masz na imię?
Na pierwszym spotkaniu zapomniałaś się przedstawić, a głupio jest nie wiedzieć, jak ma na imię osoba, z którą się rozmawia.
– Dominicka. To moje imię. Ale możesz też
używać zdrobnienia, Nicka. To bez różnicy. Na to i to zareaguję.
– Nicka. Ładnie.
– Dziękuję, lecz chyba nie po to
przyszedłeś i przerwałeś moją rozmowę z Dominickiem. Prawda? – powiedziała z
wyrzutem, podnosząc lewą brew.
– Racja. Jak mówiłem wcześniej, podobasz
się Tomowi.
– To dlaczego ty ze mną rozmawiasz, a nie
on? – przerwała mi, patrząc na mnie swoimi dużymi oczami.
Poczułem lekkie ukłucie w okolicy serca.
Ukłucie strachu? Przed nią? Nie, coś sobie ubzdurałeś. Daj spokój, ona z tobą
tylko rozmawia. Na razie, bo wiesz z czasem może rzucić ci się do gardła. Boże,
co w mojej głowie siedzi.
Przełknąłem głośno ślinę, pocierając
nerwowo swój kark, na którym widniał tatuaż z logiem zespołu.
– Bo widzisz on myśli, że ja mu wszystko
załatwię – naciągnąłem prawdę, ale nie zrobiłem z niej pełnego kłamstwa. – Jestem
tutaj, aby załagodzić sytuację między wami.
– Jaką sytuację? – spytała.
– Od waszego pierwszego spotkania coś
między wami zgrzyta. Panuje napięta atmosfera, gdy jesteście w pobliżu. Nie
zauważyłaś tego, Nicka? – zawahałem się nad zwróceniem się do niej po imieniu,
ostatecznie uznałem, że skoro mogę, to warto to wykorzystać. Następna taka
okazja może nie nadarzyć się prędko. Trzeba korzystać, póki można.
– Zauważyłam – jęknęła, prostując się na
siedzeniu. – Gdyby chciał, to by mnie przeprosił. Albo w sumie ja powinnam to
zrobić – dodała.
Ona go przeprosić? Za co? Przecież nic
takiego nie zrobiła. Możliwe jest jednak też to, iż Tom nie powiedział mi
wszystkiego. To do niego podobne, prędzej czy później takie rzeczy wychodzą na
jaw, tak jak w tym przypadku. I lepiej dla niego, by nie miała go, za co
przepraszać, wtedy to już miałby u mnie wielkiego minusa.
– Zaprowadzisz mnie do niego? – Wstała,
stawiając pustą szklankę na blacie przed kelnerem.
– Pewnie. – Stanąłem przy jej boku i niemal
od razu poczułem jej zapach. Cedrowe zioła i bliżej niezidentyfikowany zapach
zapadł mi się w pamięć i zarezerwował tylko dla niej.
*~*
Podobam mu się? Logiczne, bo inaczej, po co
szedłby wtedy za mną i Nickiem. A ja to wszystko popsułam. udając przed nim
dziewczynę Starszego. Znakomicie. Jak ja to teraz odkręcę? Nie, nie dam rady.
Masz to, co chciałaś. Naważyłaś sobie trutki to teraz ją wypij. Wreszcie ktoś
się tobą zainteresował, a ty tworzysz przed sobą niewidzialny mur. Bardzo
rozsądne zachowanie. Pogratulować tylko takiej postawy. Z pewnością dostałabym
nagrodę za najbardziej idiotyczne zachowanie wobec chłopaka. Nawet sobie taką
zrobię. Dominick mi pomoże, przynajmniej na tym się nie znam, to będzie miał
szerokie pole do popisu.
Ręce pociły mi się coraz bardziej z każdym
zbliżającym mnie krokiem do niego. Siedział w kącie, zajadając się apetycznie
wyglądającym kawałkiem ciasta. W oczy rzuciła mi się szklaneczka z wodą przy
jego dłoni. Przyda się na plan B, pomyślałam. Zaraz, a czy ja w ogóle mam plan
A?
Bill puścił mnie przodem, abym zajęła
miejsce przy ścianie, sam usiadł obok, trącając mnie niezdarnie łokciem. Tom
zakrztusił się ciastem, widząc moją osobę siedzącą naprzeciw niego.
– Dlaczego? – wykrztusił z purpurowym
kolorem twarzy. Popił tkwiący kawałek w przełyku gorącą czekoladą. Dawne
barwy twarzy powoli wracały na swoje miejsce.
– Chciałeś z nią pogadać. Ja to zrobiłem, to i ty dasz radę. – Bill puścił do mnie oczko. – Takim oto sposobem wygrałem nasz
zakład.
– Zaraz. Jaki zakład? – zapytałam zmieszana.
– Taki tam – odpowiedział z ociąganiem
Kaulitz. – Mały zakładzik i to właśnie ja go wygrałem.
Jestem pewna, że gdyby były tu ukryte fanfary, oznaczające wygraną Czarnego, to właśnie bym je usłyszała i ogłuchła na kilka następnych dni.
Jestem pewna, że gdyby były tu ukryte fanfary, oznaczające wygraną Czarnego, to właśnie bym je usłyszała i ogłuchła na kilka następnych dni.
– Przepraszam – burknęłam niewyraźnie, nim
bym o tym zapomniała, właściwie to było to niepotrzebne. Zbędna wymówka, którą
musiałam się posłużyć. – Tom, chciałeś ze mną porozmawiać. Mów śmiało, póki mam
czas. – Co prawda czasu mam jak wojska, lecz dramaturgii się trochę przyda.
Ogarniał mnie niepokój z każdą wybijającą
sekundą milczenia z jego strony. Pamiętaj o oddychaniu. To nic takiego, każdy
potrzebuje danej ilości czasu na odpowiedź.
– Jesteś ładna, wręcz śliczna.
Zainteresowałaś mnie sobą od momentu wpadnięcia na mnie przy schronisku.
Liczyłem, ciągle liczę – poprawił się – na to, że się mną tak samo
zainteresujesz. Jednakże, masz już kogoś i nie chcę tego niszczyć. – Smutek i
rozżalenie w jego głosie wbiło mnie mocno w kanapę.
Kątem oka widziałam Billa z rozdziawioną buzią. Przysięgam, gdyby możliwe było posiadać szczękę, która wypadałaby z zawiasów i wracała na miejsce, to on właśnie by ją miał. Co chwila otwierał i zamykał usta, wglądając przy tym jak ryba, której brakuje wody.
Kątem oka widziałam Billa z rozdziawioną buzią. Przysięgam, gdyby możliwe było posiadać szczękę, która wypadałaby z zawiasów i wracała na miejsce, to on właśnie by ją miał. Co chwila otwierał i zamykał usta, wglądając przy tym jak ryba, której brakuje wody.
Starszy z braci zwiesił głowę i tępo
wpatrywał się w rozświetlony ekran telefonu.
– Wystarczy się trochę postarać – wyszeptałam i chwyciłam szklankę z wodą w chude dłonie z długimi palcami.
Uniósł głowę z nikłą nadzieją na
wypowiedzenie więcej słów z moich ust.
– Nie mogę. Masz chłopaka.
– Czyżby? – zadałam pytanie i zanim zdążył
odpowiedzieć, chlusnęłam mu w twarz całą zawartość szklaneczki.
Szybko chwyciłam jego czerwoną czapkę i założyłam sobie na głowę. Charakterystyczny zapach męskiego szamponu spłynął po mnie, niczym rześki powiew wieczornego wiatru. Przecisnęłam się między stolikiem a Billem i ulotniłam się z ich miejsca najszybciej jak było to możliwe.
Szybko chwyciłam jego czerwoną czapkę i założyłam sobie na głowę. Charakterystyczny zapach męskiego szamponu spłynął po mnie, niczym rześki powiew wieczornego wiatru. Przecisnęłam się między stolikiem a Billem i ulotniłam się z ich miejsca najszybciej jak było to możliwe.
Stchórzyłam. Kolejny raz nawaliłam, co on
teraz sobie o mnie pomyśli? Że niezrównoważona psychicznie jestem. A nie
jestem? Nie, nie jesteś i nie dawaj sobie tego wmawiać. Doskonale wiesz jaka
jesteś. Miał mnie na wyciągnięcie ręki, a ja skutecznie odskoczyłam w tył.
Brawo. Niżej już nie mogłam upaść.
W pośpiechu wyszłam z kawiarni, z całego
zamieszania zapomniałam zabrać swojego płaszcza z siedzenia, co właśnie dawało
się teraz odczuć na zewnątrz. Pięknie, jeszcze się na dodatek wkopałam po uszy.
Wyminęłam brata stojącego przy futrynie sklepu z grami komputerowymi. Łzy
spłynęły mi po zaróżowionych policzkach. Wstydziłam się całego swojego
postępowania. Od samego początku. Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Miał sobie
odpuścić, a nie informować mnie jak bardzo nie jestem mu obojętna.
– Nicka! Zaczekaj! – wołanie brata
dobiegało za moimi plecami. – Co się stało?
– Nic. – Pociągnęłam nosem i przetarłam
oczy kawałkiem rękawa bluzy. – Zostaw mnie w spokoju – powiedziałam piskliwym,
zupełnie niepodobnym do siebie głosem.
– Hej, przecież widzę, że coś się tam
wydarzyło.
Powiedzieć mu? Tak, zrozumie moje
dziwaczne postępowanie i pomoże naprostować to, co udało mi się zepsuć.
Umiarkowałam oddech, uspokoiłam się trochę i przemówiłam:
–Znowu to zrobiłam – wyszlochałam, a
gorące krople na powrót zaszkliły moje oczy.
Puściłam się biegiem, nie bacząc na
nadjeżdżający samochód z lewej strony. Światło reflektorów oślepiło mnie na
długą chwilę, pozwalającą mnie potrącić. Jednakże nie wydarzyło się nic
takiego. Wylądowałam na śniegu po drugiej stronie ulicy. Serce rozrywało moją
pierś, czarne plamki nie chciały zniknąć z pola mojego widzenia. Intuicja
podpowiadała mi, że znajduję się w innym miejscu, chciała mnie odciąć od tego
świata. Pozwoliłabym jej na to, gdyby nie cień postaci stojącej nade mną i
wykrzykującej niezrozumiałe komunikaty.
Jedyną rzeczą jaką teraz potrzebowałam był
spokój. Cichy pokój, idealny do zaszycia się i porozmyślania nad własnym
życiem. Kolejna osoba, która przeze mnie cierpi, a ja nie mogę na to nic
poradzić. Te wszystkie uczucia, którymi mnie darzy, one w ogóle nie powinny w
nim być. Nie powinien mnie kochać. On nie może mnie kochać, taka osoba jak ja
nie zasługuje na to. Każdy tak, ale ja nie jestem każdy, muszę jak najszybciej
zniknąć z jego życia. Inaczej namieszam jeszcze bardziej.
…
– Rozumiesz coś z tego? – Tom wytarł twarz
serwetką.
– Nic, a nic – podałem mu chusteczkę – Tym
będzie lepiej.
– Dzięki. – Pochwycił ją i od razu przetarł
twarz, a ja zachichotałem. – No i z czego ty się tak cieszysz?
– Nigdy nie zdarzyło się jeszcze, by
dziewczyna ci odmówiła, a tu proszę. Jeszcze cię oblała.
– Zamknij się. – Miałem już odpowiedź, ale
została wylana na mnie moja kawa.- Teraz jesteśmy kwita.
– Pogięło cię? To prawdziwa skóra! – oburzyłem się, czym prędzej zdejmując kurtkę z ramion. – To nie było śmieszne.
Czułem, jak gorąca ciesz spływa po moich włosach i twarzy. Trochę kropli dostało mi się do nosa, co nieprzyjemnie wpływało na mój organizm. Chusteczki były dobrym pomysłem.
Czułem, jak gorąca ciesz spływa po moich włosach i twarzy. Trochę kropli dostało mi się do nosa, co nieprzyjemnie wpływało na mój organizm. Chusteczki były dobrym pomysłem.
– Przynajmniej będziesz miał jędrniejszą
skórę i pachniał kawą. Jest jeszcze ciastko na wypadek, gdybyś miał ochotę
pachnieć tak, żeby kobiety pożerały cię wzrokiem – zaśmiał się z błyskiem w
oczach.
Poradził sobie łagodnie z tym, że
ona zachowała się tak, jak zachowała. Najwyraźniej tak, ale wewnętrznie nadal
odczuwa smutek, pomyślałem, zatracają się w ścieraniu z siebie lepkiego
napoju.
– ...i jeszcze czapkę mi ukradła. Moją
ulubioną – uskarżał się Dred.
– Nie za darmo. Zostawiła swój płaszcz. – Spojrzeliśmy na bordowy materiał na beżowej kanapie. – Myślisz, że…?
– Chyba tak. Tym lepiej, mam pretekst – powiedział, sam przekonując siebie do tego pomysłu. Wyciągnął z portfela
odpowiednią sumę i rzucił nią o stół. Ubrał kurtkę, wziął w rękę jej płaszcz.
– A właśnie, dowiedziałem się jak ma na
imię. Chcesz je usłyszeć?
– Pewnie! – ożywił się, z ciekawością
wlepił we mnie spojrzenie swoich czekoladowych oczu. W tym momencie przypominał
mi labradora, który usłyszał odgłos wsypywania karmy do miski, ale nie był
pewny, czy działo się to naprawdę.
– Dominicka. Ale można też się do niej
zwracać Nicka. –Zatrzymałem się przy drzwiach lokalu, zlizując kroplę kawy z
dłoni.
– Ładne imię. Pasuje do niej – rozmarzył
się, omal nie wpadając na szybę w drzwiach, mocnym pchnięciem w ostatniej
chwili otworzyłem drzwi.
– To samo jej powiedziałem. To co, jutro
do niej zagadasz?
– Ja nie. On zrobi to za mnie. – Tom
potrząsnął płaszczem Nicki z chytrym uśmieszkiem.
– Nie wiem, co wykombinowałeś, braciszku,
ale już mi się to podoba. – Szturchnąłem go lekko w ramię.
~
Następny rozdział – 12.11
Doczekałam się ! :*
OdpowiedzUsuńNa wstępie po raz kolejny muszę Cię ochrzanić za to,że znowu każesz mi cholernie długo czekać :( Ne podoba mi się to .
Bill i Tom są tak komiczni ,że momentami siedzę , gapię się w monitor i po prostu pękam ze śmiechu xD Troszkę nie mogę zrozumieć Nicki, nie mogę jej rozgryźć. Ciągle zastanawia mnie relacja między rodzeństwem, chodzi mi tu o brata Dominicki.
Bardzo mi się podobało, jak zawsze ;)
Super ^^ Mało Nicka, ale dużo Toma, więc jest okay :D Czekam na burzliwy romans <3 Wszystko super, ja czekam, jak zawsze, na kolejny rozdział i na kolejną część naszego... no wiesz czego xdd Uściskałabym cię, ale wiem, że nie lubisz ;d
OdpowiedzUsuńJestem i ja!
OdpowiedzUsuńŻeby było jasne na początku nie lubię Dominicka.
Eh no ja lubię te twoje opowiadanie! Będzie mi się zdarzać nie komentować ale to z braku czasu.
Więc, Nicka wydaje się być nawet supi ale czegoś mi w niej brakuje. Nie wiem czego ale coś napewno to jest.
Tom jak Tom w opowiadaniach, chce wyrwać laskę. W sumie to dobrze, że to Bill mu pomaga. On by to zawalił xD
To tyle. Zostawiam swoje myśli i uciekam.
Weny :*
Pozdrawiam, Tviggy.
(Our-always.)
Faktycznie Dominicka nieźle miesza w tym wszystkim ehh. Kurcze, napatoczył jej się całkiem sympatyczny chłopak, a ona wywija takie numery zamiast dać mu szansę, a przede wszystkim chyba sobie. Całe życie zamierza trzymać brata za rękaw? On też kiedyś znajdzie swoja miłość, pewnie założy rodzinę itd., chyba pora pomyśleć bardziej przyszłościowo! :D
OdpowiedzUsuńPrzecież Tom jej nie pogryzie, jestem tego pewna ;> a nawet jeśli, to zawsze lepsze doświadczenie od... niczego, ehh :p
No nic, czekam na dalszy rozwój. Pozdrawiam ;*
Zdecydowanie czarno - białe zdjęcia są niesamowite !!! Mają swój specyficzny urok :)
OdpowiedzUsuń1001 próba dodania tego komentarza xD
OdpowiedzUsuńTak ten rozdział to zdecydowanie mój ulubiony, dużo się w nim śmiałam i jest dużo Toma <3 To dobrze :3 Jedyne co mnie wkurza to trochę bezsensowne zachowanie Nicki, A dokładniej to, że jej nie rozgryzłam *~*(oby już niedługo! :D) Ogólnie świetny rozdział i z niecierpliwością czekam na następny. Może zrobiłabyś wyjątek i dodała wcześniej bo nas tu zamęczasz! (Wiem że i tak tego nie zrobisz xc) Nie mogę się już doczekać spotkania Toma i Nicki i ich rozmowy, jestem na 99% pewna że wywinie kolejny numer xxx
I w końcu jakiś przełom ! Przez ostatnie trzy rozdziały mialam wrażenie, że się nieco rozleniwiłaś, droga Dee,a akcja ciągnie się strasznie powoli .. ale nadrobiłaś wszystko tym odcinkiem ! Moje serduszko znów się buja w powietrzu .. jestem ciekawa co Tom wymyśli :D.
OdpowiedzUsuńlece nadrabiac znow :D
Zanim zapomnę, chcę się dowiedzieć dlaczego zawsze ostatnie zdanie rozdziału jest jakieś oddzielone od reszty?
OdpowiedzUsuńJak ona mogła? Wgl to nie kumam czemu go oblała XD Nie wiem co się będzie działo potem skoro już w 9 rozdziale Tom wyznaje jej takie uczucia XD
I tak najlepze jak Bill oblewa swojego braciszka xD Supi brat <3 <3
Ogólnie super, bardzo mi się podobało :3
Idę czytać dalej!