środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 29

Jakoś dzisiaj mam popsuty humor, jeżeli Wy także z jakiegoś powodu nie cieszycie się, zostawiam Wam kolejny rozdział mojej twórczości, życząc lepszego samopoczucia na resztę dnia.

29.

Szczerze powiedziawszy, nie mogłem się doczekać, kiedy przyjdzie Nicka z Hunterem. Jakoś tak od razu żywiej robi się w jej towarzystwie. Z początku myślałem, że nigdy nam nie zaufa, jak dobrze, że w tej kwestii nie miałem racji.
Trochę zajęło przekonanie jej do nas, ale dla chcącego nic trudnego. Nie ma rzeczy nieosiągalnych – są tylko nasze lęki i przekonania wmawiane od małego. Wciąż mam wrażenie, że znamy maleńką cząstkę tego, jaka zielonooka jest naprawdę. Gdzieś tam w środku, bardzo głęboko, skrywa prawdziwą siebie.
Chciałbym poznać ją dogłębniej, zrozumieć jej tok rozumowania, tyle że ja nie chcę naciskać, a raczej sama z siebie nic nie powie. Już i tak wiele zrobiliśmy, teraz przynajmniej szczerze się z nami lubi, przyjaźni. Jeśli będzie chciała, sama zacznie o sobie mówić. Potrzebuje czasu, a ja mam zamiar go jej dać, ile będzie potrzebować. Każdy potrzebuje szansy, nie chcę, by jej się zmarnowała.
Po raz pierwszy spotykam tak bardzo skomplikowaną osobę, a przyznać muszę, że miałem styczność z wieloma personami jej pokroju. Jest cholernie interesującą i tajemniczą postacią, i to może to mnie w niej tak przyciąga. Zupełnie jakby miała wszczepiony w siebie magnes z podpisem „Bill Kaulitz”.
Czasami, gdy byłem mniej zajęty, lubowałem się w przyglądaniu się jej. Miała w sobie coś, co przykuwało moją uwagę. Próbuję ją rozgryźć, lecz nawet z Nickowych ruchów potrafię mało wyczytać. Ja, który jak mało kto zna się na ludziach. Nie potrafię zastosować wobec niej odpowiedniej taktyki, by załapać w jaki sposób egzystuje.
Sam nie umiem określić, co właściwie czuję do tej dziewczyny. Jest nietuzinkowa (to z pewnością wiem), wartościowa też, ale zarazem niezwykle wredna i sarkastyczna, jeśli ma taki grymas, a także piekielnie inteligentna. Trudno byłoby ją zdefiniować w jednym słowie. Chociaż może istnieje takie, które by ją opisywało, tylko ja jeszcze na nie nie wpadłem. Może następnym razem.
Wraz z Tomem zaprzyjaźniliśmy się z Nicką, i choć znamy ją zaledwie kilka miesięcy, odnosimy wrażenie, iż znamy ją o wiele dłużej. Nie wiem z czego to wynika, ale jest to fascynujące. Jestem pewien, że wy także znacie takie osoby. Szybko łapiecie wspólny język, podobne poglądy, czasami te same myśli czy pomysły.
Ile poznanych zupełnie przez przypadek osób zostaje, zapisuje się w życiu na dłuższy okres, niż na jeden rozdział? Bardzo niewielki procent, większość odchodzi tak samo, jak przychodzi – niespodziewanie. Ale ci, co zostaną, okazują się najbardziej wartościowi, najbardziej piękni wewnątrz, najbardziej szczerzy.
Odnoszę wrażenie, że Nicka mogłaby zostać przy nas na dłużej, oczywiście jeśli sama by tego chciała. Nic na siłę. W jakimś stopniu – nie wiem, jak Tom, ale ja z pewnością – zżyłem się z tą dziewczyną.
Kawałek po kawałku ściąga dla nas swoje kolejne maski, coraz częściej się uśmiecha, nie krępuje i nie peszy się tak, jak wcześniej. Zastanawia mnie, jak gruby mur wybudowała wokół siebie, że tak opornie idzie przełamanie się przez niego. Z innej strony, ciekawi mnie, co musiało się wydarzyć, że taka wyjątkowa osoba jaką jest Nicka zamknęła się na świat. Zupełnie się od niego odcięła, przestała ufać napotkanym ludziom, wyrobiła sobie o nich opinię, stała się samoukiem oraz samowystarczalna.
Często powtarza, że Nick jest jedynym dobrem, jakie ją spotkało. Mam wrażenie, że jest dla niej tak ważny, jak Tom dla mnie. Są sobie bliscy, a specyficzna więź między tą dwójką jest widoczna, dopiero po spędzeniu z nimi trochę czasu. Na pierwszy rzut okna możny by ich pomylić z parą. Zdaje mi się, że swoją miłość rodzeństwa przekładają ponad wszystko inne. Oboje są gotowi skoczyć za sobą w ogień, pierwszy raz spotykam się z taką relacją między rodzeństwem, gdzie są dwie płcie i różnica, choć drobna, wiekowa.
Właśnie mi się przypomniało, jak raz założyła się z Tomem i Georgiem, że sama da radę z dziennikarzami. Cóż… jakby to powiedzieć… Dała sobie z nimi radę, jakby nie patrzeć, tyle że jedna z reporterek dostała mocny cios pięścią w dolną szczękę. Jak się potem okazało, poszło o to, że kobieta zapytała, uwaga cytuję, „Jak to jest, gdy jedna dziewczyna przypada na czwórkę chłopców? Chyba każdemu trudno dogodzić, zgodzisz się?”. Georg wraz z Tomem, widząc to, zareagowali, wkraczając do akcji.
Trzy dni trwało uspokajanie tego szumu, który po tym zdarzeniu wybuchł. Wyssane z palca historyjki stworzone przez dziennikarzy nie robiły zbytniego wrażenie na całej trójce w to zamieszanej. Niezwykle mnie tym irytowali; ja siedziałem cały poddenerwowany i starałem się jakoś uciszyć całą tę sprawę, Gustav także się w to zaangażował, zaś święta trójca miała ubaw po pachy z zaistniałej sytuacji. Aż miało się ochotę trzasnąć ich wszystkich w głowy, czego nie zrobiłem, choć miałem na to wielką ochotę. I teraz zaczynam żałować, że zrezygnowałem z tego pomysłu.
W tamtym dniu pokazała, ile ma w sobie odwagi, determinacji, ale też, że jest wrażliwa na swoim punkcie i gotowa walczyć o swoje racje do końca. Właściwie na jej miejscu mógłbym zachować się podobnie, gdyby nie doświadczenie, jakie do tej pory nabyłem. Nic dziwnego, że Nice puściły nerwy. Doskonale wiem, jak media potrafią uprzykrzyć życie i zrobić wszystko, by zmieszać z błotem, ba!, oni nawet potrafią zrobić coś z niczego.
Odpłynąłem, zupełnie utonąłem w swojej rozległej, jak się okazuje, mapie myśli. Nie wiem na jak długo.
Jednym uchem łapałem słowa historii, którą raczył mnie bliźniak. Co jakiś czas potakiwałem bądź uśmiechałem się, udając, że skupiam się na tym, co właśnie do mnie mówi. Jednak po jakimś czasie zamilkł, dostrzegając, że wcale nie jestem zainteresowany. I nawet zbytnio mu to nie przeszkadzało.
I tak czas jakoś leciał, aż do momentu, w którym przyszła nasza przyjaciółka. Momentalnie straciłem jakiekolwiek zainteresowanie bratem, przyglądając się Nice.
Nie raz łapałem się na tym, że się jej przyglądam. Wiem, jak to może wyglądać, ale to nie to. Ja jestem przeraźliwie ciekawski. Zawsze staram się, by nie trwało to zbyt długo, żeby się nie zorientowała i tym samym speszyła.
Jest późny wieczór, a turkusowowłosa nadal ma cały makijaż, co właściwie było u niej normą. Jeden szczegół, który cholernie przyciąga moją uwagę, to idealnie podkreślone kości policzkowe. Nie przerysowanie ani nie nijakie. Jednym słowem – perfekcyjne.
Znów to robisz, Kaulitz, skarciłem się w myślach. Wyłączyłeś się z rozmowy, którą właśnie zaczął twój brat z obiektem twoich myśli. Ocknij się, inaczej ten spacer minie ci w ciągu sekundy.
Odpiąłem psa ze smyczy, by porządnie się wybiegał. Chwilę potem Nicka zrobiła to samo. Czworonogi zaczęły ganiać się ze sobą, cały czas trzymając się blisko nas, bym mógł mieć je w zasięgu wzroku.
– To co takiego wymyśliłeś, Tom? – Spojrzała na niego z rozbawieniem, owijając i zapinając smycz na biodrach.
Wspominałem już, że w jej zielonych tęczówkach zawsze można dostrzec gwiazdy? Nawet, gdy nie ma ich na niebie. Coś pięknego.
– Kto pierwszy dobiegnie na drugą stronę parku, pod wiekową wierzbę, wygrywa – rzucił szybko, startując.
Wymieniliśmy z Nicką krótkie spojrzenia, po czym ruszyliśmy w pogoń za gitarzystą.
To dlatego założył dres, a nie swoje ogromniaste worko-spodnie. Spryciarz. Uznam, że wszystkie chwyty dozwolone. Szkoda tylko, że nie dodał, co jest rzekomą wygraną.


*~*

I biegłam. Po wygraną, naturalnie. Denerwował mnie fakt, iż Kaulitz nie zachował się czysto już na samym początku. Ja rozumiem, w środku, na finiszu, ale tak na początku? Chociaż w sumie nie mogłam się po nim niczego innego spodziewać. To do niego takie podobne.
Właśnie w takich momentach jest najciężej, wiesz? Wiem, że wiesz, ja też to wiem. Z jednej strony dobrze się bawię, zaś z drugiej mam poczucie winy w związku z podjętą decyzją. Nie powinnam nic robić wbrew sobie.
Kogo powinnam usłuchać? Serca rozpaczliwie wołającego: zostań! Dla nich? Czy umysłu mówiącego: lepiej będzie, gdy wyjedziesz? Boli, a ten rodzaj katuszy jest najgorszy. Bić się z własnymi myślami, czy człowiek mógł wymyślić coś gorszego? Muszę sama się z tym zmierzyć, choć wcale nie chcę. Nie chcę mieć poczucia winy.
Takimi myślami dodatkowo się nakręcałam, co sprawiało, że machinalnie zwiększałam tempo, jakbym chciała zostawić za sobą wszystkie wewnętrzne rozterki i poczuć się przez chwilę wolną, beztroską dziewczyną, którą niegdyś byłam.
Powoli zaczęłam doganiać Toma, właściwie to miałam go prawie na wyciągnięcie ręki.
Hunter ze swoim towarzyszem, którego imienia niestety nie pamiętam, biegli tuż przy naszych bokach, jakby nam dopingowali.
Przed nami uformowało się wysokie wzgórze. Z rozpędem zaczęłam wspinaczkę, spocone dłonie trochę utrudniały mi całą czynność, ślizgając się na trawie. Nie poddam się, o nie. W szczególności, że udało mi się wyprzedzić, minimalnie, co prawda, obu Kaulitzów.
Zziajana truchtałam dalej. Lecz nie długo dane było mi cieszyć się przewagą, jaką sobie zapewniłam, gdyż po chwili upadłam na dłonie. I to nie było potknięcie, ktoś złapał mnie za nogę i pociągnął w dół.
– Pierdolę, Tom! – warknęłam. – Podrzesz mi spodnie.
– Ale to nie ja – odezwał się oskarżony, zdziwiony, biegnąc po mojej lewej stronie. Nie zatrzymał się ani na sekundę, nawet dłoni nie podał. Dżentelmen się znalazł.
– Bill – szepnęłam, podniósłszy się, po czym ruszyłam w pogoń za braćmi. Nie dam im wygrać, ani mi się śni.
Po jakimś czasie byłam mocno zmęczona, a wierzby jak nie było wcześniej widać, tak teraz nie mogę jej dostrzec. Zaczęłam myśleć, że pomyliłam drogi, w końcu jest ciemno, takie rzeczy się zdarzają.
Nie przypuszczałam, iż mogę mieć niczego sobie kondycję. Biorąc pod uwagę, że w szkole nigdy nie ćwiczę. Przyczyna nie tkwi w nauczaniu ani w stanie mojego zdrowia, chodzi o blizny – panicznie się ich wstydzę. W życiu nie zdjęłabym koszulki przy tylu dziewczynach, jeszcze zaraz okropne plotki by się po całej szkole rozeszły. Nie potrzebuję rozgłosu, już i tak wszyscy wiedzą, kim jestem.
Zwolniłam, zauważając, że wokół mnie nie ma żadnego z Kaulitzów. Ha, kolejny raz mi się udało. I kto jest górą? No kto? Oczywiście, że ja. Teraz niech tylko ktoś mi powie, gdzie jest ta wierzba i będę wniebowzięta.
Co jakiś czas odwracałam się, by sprawdzić, czy doganiają mnie. Jak na razie nie widzę nawet małego skrawka ichniego ubioru, a pomylić ich z kimś nie mam szansy – park prawie że opustoszał.
Praktycznie wygraną miałam już w kieszeni, nie mam się czym martwić. To raczej oni powinni, w końcu to lekki obciach przegrać, nie pierwszy raz, z dziewczyną. Urazi to ich dumę, w szczególności Toma, jakoś o Billa się zbytnio nie martwię, on przynajmniej umie grać fair.
Zatrzymałam się nagle, wpadając na czyjąś klatkę piersiową. Bez żadnych podejrzeń odwróciłam się w stronę osoby, na którą wpadłam, z zamiarem przeproszenia i pobiegnięcia dalej.
Zamiast tego, stanęłam jak wryta. Mrugnęłam kilkakrotnie, by upewnić się, że to nie wytwór mojej zszarganej psychiki. Niestety, na moje nieszczęście, Tay był prawdziwy. Wtem do moich nozdrzy brutalnie wdarła się słodko-gorzka woń, jego charakterystyczny zapach.
Poczułam ogarniające mnie zimno oraz lęk. Miałam ochotę się rozpłakać, lecz sparaliżowane ciało nic sobie nie robiło z zachcianek umysłu.
Nie jestem gotowa na to spotkanie, jest zdecydowanie za wcześnie. Dopiero co zaprzyjaźniłam się z bliźniakami. A teraz mam to tak po prostu stracić. W ciągu kilku minut. Za jakie grzechy? Bo z pewnością nie za moje.
Spojrzałam odważnie na starego przyjaciela. Tyle czasu go nie widziałam, już pogodziłam się z myślą, że ma mnie gdzieś i że nigdy więcej się nie zobaczymy. Ale, jak widać, los chciał czegoś zupełnie innego i postanowił skrzyżować nasze drogi.
Czy to ten moment, w którym wszystko zaczyna się walić, by potem cudownie wrócić do normalności? Chociaż u mnie nie ma mowy o powrocie do poprzedniego stanu. Jeśli coś się teraz zawali, a na pewno tak będzie, już tego nie zdołam odbudować. Zbyt wiele będzie mnie to kosztować, a marnować swojego czasu na coś, co nie ma racji bytu, nie zamierzam.
Gdzie jest mój obrońca, kiedy go najbardziej potrzebuję? Wierząc w chrześcijaństwo, wierzę w Aniołów Stróżów. Więc… Aniele, gdzie się podziałeś?
Zmierzyłam chłopaka przed sobą bacznym spojrzeniem. Budzi we mnie niepokój, co nie wróży niczego dobrego. Nie powinnam się go bać, nie po tym, co mnie spotkało, a jednak odczuwam ten rodzaj niepokoju. Dlaczego nie mogę stąd zniknąć, rozpłynąć się w nicości czy cokolwiek?
Zapomniałam o oddychaniu, by nie musieć zatruwać się jego wodą kolońską, co spowodowało, iż serce zaczęło bić mi w zaskakująco szybkim tempie (oby mi nie wyskoczyło z piersi, tylko tego jeszcze mi brakuje), a w uszach słyszałam każde, osobne tętnienie krwi.
Skupiłam się na Tayu, ile byłam w stanie. Niech zostawi mnie w spokoju. Szkoda, że tego nie zrobił, musi mieć w tym wszystkim jakiś interes. Jednego jestem w stu procentach pewna – z pustymi rękoma nie ma zamiaru odejść. Zawsze dostawał to, co chciał.
Na rozgrzanym mostku czułam chłód bijący z wisiorka, jakby dawał o sobie znać, bym przypadkiem o nim nie zapomniała.
Błagam, niech to się wreszcie skończy. Mam dość. Ja już nie daję rady. To wyniszcza mnie zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Cierpienie jest moim nieodłącznym przyjacielem, jestem do niego przywiązana na wieczność.
Od zawsze na zawsze.
W tle usłyszałam szczekanie przeplatane z wyciem psów, lecz zignorowałam to. Teraz najważniejszy jest Tay, nic poza nim nie ma znaczenia.
– Co za piękna gwiaździsta noc, nie uważasz? – odezwał się pierwszy, cofając w tył. Stanął w świetle księżyca, więc doskonale mogłam mu się przyjrzeć.
Nick miał rację – urósł. Już nie jestem od niego wyższa, teraz to on mnie przewyższa. Zapuścił blond włosy, przez ten czas pokręciły mu się jeszcze bardziej, a gdzieniegdzie powstały ciemnie pasemka. Rysy twarzy wyostrzyły się, zmężniał, zaś oczy zostały te same. Mają barwę, którą kiedyś ubóstwiałam, dziś zastąpiły ją czekoladowe tęczówki Kaulitzów. Chłodne, żelazne spojrzenie paliło moją skórę, jakby chciał przejrzeć mnie na wylot.
Ubrany był jak reszta nastolatków w jego wieku. Nie mógł wyróżniać się z tłumu, jeśli nie chciał zwrócić na siebie uwagi. Przyodział sprane dżinsowe spodnie, czarny w kolorowe kleksy podkoszulek, a na stopach szare adidasy do kostek.
Swoją postawą budził respekt, choć nic takiego jeszcze nie zrobił. Jeszcze… Może to za sprawą mięśni wdzięcznie reprezentujących się przez przylegający materiał koszulki. Nie mam pojęcia, czego mam się po nim spodziewać, jaką postawę przyjąć, by nie dać się na samym początku zastraszyć.
– Czego ode mnie chcesz? – zabrałam zachrypnięty głos, puszczając jego pytanie mimo uszu. Dumnie uniosłam głowę, krzyżując ręce na piersiach, by ukryć drżące dłonie. Prowokowałam go, i to z premedytacją. To chyba nie jest dobre posunięcie, zdecydowanie nie tak powinnam rozpocząć tą konwersację.
– Dobrze wiesz – prychnął, patrząc swoimi szarymi oczami w moje przestraszone, czego, mam nadzieję, nie było widać. Nie mogę dać po sobie poznać, jakie emocje we mnie wywołuje. – Chcę porozmawiać.
– Nie mamy o czym rozmawiać – warknęłam chłodno.
Zaśmiał się ironicznie, aż ciarki przeszły mi po całym ciele. Ten człowiek ani trochę nie przypomina Taya, którego znałam.
– A kto powiedział, że chcę rozmawiać z tobą – odparł z naciskiem na ostatnie słowo, po czym spoważniał, dodając: – Oboje wiemy, o kogo chodzi.
Nie podobało mi się to coraz bardziej. Skoro nie chce rozmawiać ze mną, musi chcieć czegoś od Er. Co on sobie ubzdurał? Ma pojęcie, jak bardzo może być w błędzie? Nie wydaje mi się.
– Tym bardziej nie będą z tobą mówić – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
– Musisz, albo sam to z ciebie wyciągnę. Mam ofertę nie do odrzucenia, po za tym musimy sobie coś wyjaśnić, prawda? – Posłał w moją stronę tajemniczy uśmiech.
Co on kombinuje? Ale ma rację, musimy sobie coś wyjaśnić. Chcę wiedzieć, co o mnie wie, co wie o Er i o tym całym bagnie, w którym cały czas się babram.
Nachylił się do mnie, mówiąc:
– Załatwimy to dzisiaj. Szybko i sprawnie, a potem zapomnimy o tym zdarzeniu. Jakbyśmy w ogóle się nie spotkali.
– Nie ma mowy. Nigdzie z tobą nie idę.
Splunęłam mu prosto w twarz.
Zezłościł się, nie lubił, kiedy coś nie szło po jego myśli. Zacisnął dłonie w pięści, ówcześnie pozbywając się śliny z twarzy.
– Dobrze. Dam ci czas – stwierdził, prostując się. – Stawisz się za dwa tygodnie przy bazie… – urwał. Zwrócił się w swoją lewą stronę, czyli moją prawą.
Podążyłam jego śladem. W naszą stronę biegł z groźną miną Tom. Tego mi tu jeszcze było trzeba. Świetnie.
– Zostaw ją w spokoju – ostrzegł Taya Tom, stając obok mnie i mierząc wyższego od siebie blondyna wzrokiem.
– Bo co mi zrobisz? Podskoczysz mi? – zironizował tamten.
– Przypierdolić ci, gościu? – spytał, lecz nie czekał na odpowiedź. Tom zamachnął się, ale w porę zdążyłam powstrzymać jego cios.
– Azaliż pozwolisz waćpan, że cielesność twej fizys naruszę, wnikając w nią konstrukcją swą kostno-mięśniową? – wyrecytowałam szybko, by lekko ich zdezorientować, odciągając Toma i siebie na bok.
Spojrzał na mnie z troską i zaskoczeniem zarazem. No co? Dużo czytam.
– Oszalałeś? – burknęłam cicho.
– Ja nie, ale ty chyba tak – skwitował.
– Nie mieszaj się w to – poprosiłam. – Sama sam sobie z nim radę. To moja sprawa.
– Jesteś moją przyjaciółką. Twój problem jest moim problem, będę cię bronił, jeśli będzie taka potrzeba. A teraz widzę, że masz kłopoty. Kto zadziera z tobą, zadziera i ze mną…
– Za dwa tygodnie, Rauch – wtrącił się Tay. – Pod bazą o szóstej wieczorem – doinformował mnie, rzucając przez ramię, gdy odchodził.
Odprowadziłam go wzrokiem. Nagle na nadgarstkach poczułam ciepły dotyk dłoni Kaulitza.
– Nicka, kim on jest? – zapytał, wzmacniając uścisk.
– Nikim – skłamałam szeptem, zarazem mówiąc prawdę. Od dzisiaj jest dla mnie nikim. Nikim.


~
Marta Rys - Ano chcę i raczej nic mnie nie zdoła powstrzymać. Jakże bardzo chciałabym odpowiedzieć Ci już teraz na te wszystkie pytania, ale że mam dzisiaj zły humor to tego po prostu nie zrobię. Nie, nie, jakie pożegnanie? Do wyjazdu jeszcze półtora miesiąca. Powstrzymają ją, pod warunkiem, że się o tym wyjeździe dowiedzą. A jakie Ci się widzą na tejże koszulce zespoły? Pamiętaj, że to gust muzyczny Nicki, Nicka i ich ojca.
Lovegood Adrianna - Bez przesady, te moje komentarze wcale nie są takie długie. Wyjazd jest dobrym rozwiązaniem, ale nie jedynymi  z pewnością nie najlepszym. Są happy endy, ale tylko poszczególnych rozdziałów. W życiu, niestety, przeważa seria złych zdarzeń. Ty może lepiej tak nie przeklinaj, co? To zły nawyk. Ej, jeszcze wszystko może się pozmieniać. Natomiast ja kocham niedomówienia, poza tym możesz sama znaleźć odpowiedź na dręczące Cię pytania. Teoria byłaby dobra, ale schizofrenicy nie mają omam wzrokowych posiadają jedynie słuchowe + historia jest opisywana także z perspektywy Billa. 
Sonia Szyndlarewicz - Tak, NAPRAWDĘ aż tak bawi mnie Twoja niewiedza. A proszę Cię bardzo. O, dziękuję, akurat na tym mi najbardziej zależy. Wierz w to dalej.
Martie - Nie musisz mnie za nic przepraszać przecież nic takiego się nie stało. Cały czas się staram, ja się rozwijam, to i moje teksty nabierają innego kształtu, charakteru. Potencjał ma każdy, tyle że nie każdy potrafi go wykorzystać. Cieszę się z takich słów, gdyż taką sytuację muszę sobie wyobrazić, straciłam przyjaciół, ale nigdy nie musiałam podejmować takiej decyzji z nimi związanymi. Nie, życie to to nie bajka, i wszyscy powinniśmy o tym doskonale wiedzieć.
Ka. - Bardziej boję się o całokształt, niż o samą treść. Co do jej przeszłości, hm, nie zapominaj też o prologu. Da się wyleczyć, są nawet takie dokonania, choć to ciężki i długi proces, nie jest to niewykonalne. Być może coś jeszcze kombinuję, to tylko trzy przypadkowe słowa, na które zwróciła uwagę, prawda? Koncepcji nie zmienię co to to nie. Wykrakałaś, widzisz? To Twoja wina, a nie moja. Teraz będę się zadręczać, co tak dokładnie Ci się śniło. 
unnecesarry - Ja właśnie teraz następne dwa tygodnie ma pozawalane sprawdzianami (trzy na tydzień) i kartkówkami, to będzie mordęga. Swojego zdania nie zmienię, według mnie polski język źle brzmi w muzyce, jakiejkolwiek. Cóż, ja już się do tego przyzwyczaiłam, jestem i będę dużo wymagać od siebie. Prawdopodobnie już przeholowałam, co każdego dnia odbija się na mojej psychice. Być może zachowujesz się jak starsza siostra, ale z pewnością nie moja. Przepraszam, nawet nie miałam zamiaru wprowadzić Ciebie, jako czytelnika, w taki podły nastrój. Ona tego nie chce zrozumieć, tkwi w przekonaniu, że jak wyjedzie, wszystkie problemy nagle znikną. Nie ma pojęcia, jak bardzo się myli. Coś tam naskrobałam, teraz czekam na Twoją opinię. Wybacz, ale jestem nauczona szacunku do osób starszych - wolę traktować je z dystansem, niż za bardzo się z nimi spoufalać.
Sylwia Szymańczuk - Niepotrzebnie robi Ci się głupio, to nie Twoja wina, że nie masz czasu. Nadrobisz, jak będziesz miała czas. Niemniej jednak, życzę Ci, by wszystko wróciło do normalności.

Teraz kwestia kolejnego rozdziału: nie mam pojęcia, czy w następnym tygodniu będę w stanie coś dodać (nauka, nauka, nauka), a także za dwa tygodnie (jeszcze raz nauka), zaś za trzy wyjeżdżam na wycieczkę szkolną. Wstępnie piszę, że rozdział pojawi się 06.05, lecz data cały czas jest pod znakiem zapytania.

9 komentarzy:

  1. SuuperToom <3 Hyhyhy :D Wiedziałam, że ten wieczór tak się skończy. To było zbyt podejrzane, gdy nagle została sama. Ten Tay też wyskoczył znikąd >.< On musi ja śledzić! W ogóle to czego chce? Ten to dopiero musi mieć nierówno pod sufitem. Przecież to już podchodzi pod psychopatyzm! Niby to Nicka chora była a on, to co teraz odwala? Normalni ludzie tak się nie zachowują. Pewnie wyląduje na koniec w psychiatryku xd Boję się Twojej koncepcji! I wybacz, ale po takim czasie, nie pamiętam prologu xD I właśnie zapomniałam też, co jeszcze dodać chciałam... także to koniec xdd Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu coś się zaczyna wyjaśniać! Szczerze, wyobrażam sobie Taya, jako takiego umięśnionego, wrednego kapitana drużyny piłkarskiej, za którym latają wszystkie dziewczyny, nie wiem dlaczego tak jest? Tylko, że jakby tak wyglądał, nie sądzę, aby mogła go nie zauważyć i na niego wpaść. Jeszcze wspaniały, bohaterski Tom ją uratuje, hahaha :-D Myślę, że kiedy wszystko się wyjaśni z Tayem, to Kaulitzowie jej wybaczą (jak będą mieli co wybaczać) i namówią ją do zostania z nimi. Mam nadzieję, że za tydzień uda Ci się dodać nowy rozdział i dlatego, życzę dużo weny i pomysłów ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, nieco inaczej wyobrażałam sobie Taya, ale nad mnie on fascynuje. Chyba rozumiem twoje zainteresowanie tymi "czarnymi charakterami", na swój sposób także mają swój genialnie dopracowany charakter i uczucia. Całkiem sporo napisałaś o rozterkach Nicki, a także dogłębnym opisaniu myśli Billa - ja niestety mam problem z opisywaniem myśli bohaterów, bardziej skupiam się na dialogach i czynnościach, na nieszczęście. Podoba mi się styl, w jakim opisujesz, ale znalazłam tam dziwnie, rzecz jasna z perspektywy gramatycznej, ułożone zdania, radziłabym ci po prostu czytać wszystko po kilka razy (co ja chrzanię? Sama tego nie robię, damn). Myślałam, że Nicka troszkę szybciej im powie, że staje przed ważną decyzją, a oni jej pomogą. Cóż, Tay pojawił się "w odpowiednim momencie". Czego on od niej chce? Czego chce od Er i kim ona jest bądź była? Tyle pytań, czekam z niecierpliwością na odpowiedzi, chociaż wiem, że nie dostanę ich tak szybko, co zawiera samo w sobie jakieś piękno.
    Życzę Ci bardzo dużo weny, chociaż masz jej aż w nadmiarze - zatem życzę czasu i więcej dobrego humoru :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skąd ja znam te kartkówki, sprawdziany i inne szkolne rzeczy, do których za cholerę nie chce się zabrać? Może tak uważasz, bo nie znasz zbyt dobrze polskiej muzyki? Ja zbadałam temat dogłębnie i wiem, co mówię. Możliwe, ale masz jeszcze czas, żeby się 'ogarnąć'. Wiem jak to jest, kiedy wymaga się od siebie rzeczy, których nie możemy spełnić, przynajmniej nie tak od razu. Może po prostu potrzebujesz trochę czasu, żeby 'zluzować'. Szczerze powiedziawszy to ze starszymi siostrami mam nie wiele wspólnego. Ależ nie wprowadziłaś mnie w podły nastrój! Użyłabym raczej innego słowa. Podły nastrój to miałabym ewentualnie gdybyś mnie zwyzywała, albo trafiła w mój czuły punkt, czy coś takiego. Podłego nastroju w moim wypadku nie da się osiągnąć czytając czyjąś twórczość. Wiesz, co? Poczułam się staro. Nie uważam, żeby między nami była taka różnica wieku, żebyś mnie tak musiała traktować. Z tego co się orientuję to jesteś w gimnazjum, co prawda nie wiem, w której klasie (przypuszczam, że w trzeciej), więc między nami jest różnica ok 3 lat. Być może wydaje ci się, że to przepaść(w twoim wieku myślałam podobnie), ale zapewniam cię, że nie mam w sobie nic z dorosłego, osoby, jak to określiłaś, 'starszej' - moja świadomość zatrzymała się mniej więcej wtedy, kiedy miałam 16 lat i kiedy mówię komuś, że mam 18 to czuję się jakbym kłamała.
    Narracja Billa wydaje mi się taka 'pamiętnikowa', kiedy ją czytałam wydawało mi się, że młodszy Kaulitz po prostu przelewa swoje myśli na papier - ciekawa koncepcja (choć wydaje mi się, że nie zamierzona). Fragmentami przypomina mi to nawet przemówienie ("Jestem pewien, że wy także znacie takie osoby"). I zgadzam się, że z Kaulitzem, że większość ludzi 'przychodzi i odchodzi', a my ich nawet nie zapamiętujemy. Tylko osoby wyjątkowe, poruszające w nas coś pozostają w naszej pamięci, a czasami nawet w naszym życiu. Trochę to smutne - poczułam się niemalże bezosobowa.
    Jestem pewna, że częste przyglądanie się dziewczynie przez Billa to nie przypadek! Być może wokalista wmawia sobie, że próbuje ją tylko rozgryźć, ale myślę, że za tym kryje się coś głębszego. I te gwiazdy w jej oczach... to już musi być zaawansowany proces...
    Czytając opis Taya skojarzyłam chłopaka z serią Dary Anioła Cassandry Clare. W którejś część (bodajże trzeciej - Miasto Szkła) był chłopak Jordan Kyle, który był wilkołakiem. Nie wiem, czy czytałaś ta serię ani czy inspirowałaś tą postacią, ale mam nieodparte wrażenie, że mają dużo ze sobą wspólnego.
    Cieszę się, że akcja się rozkręca. Ściskam mocno i życzę owocnej nauki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pisze krótko i na temat BILL I NICKA shipuje aw 💔Rozdział jak zwykle mega ale 😥 no nic sama wiesz .-. Weny życzę dużo <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nic nie kumam, nie wiem co się do cholery dzieje. Wiem, ze jestem nieuważnym czytelnikiem, no ale ja nie potrafię inaczej. Wszystko mi się miesza i już nie wiem kto jest kim i za kim, z czym przychodzi o luj mu chodzi xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Ok,zrobilo sie cholernie tajemniczo i cholernie nie wiem o co chodzi o.O poza tym zaczynam sie bac o Nicke. Wpakuje sie pewnie w jakies klopoty.....eh. przyjazn z Kaulitzami jest jej potrzebna.przy nich jest taka...radosna :) niech juz tak zostanie.

    OdpowiedzUsuń